Wracała wspomnieniami do tego dnia. Wszystko wskazywało na to, że się uda. Że ich szalony plan się powiedzie. Tymczasem nie dotarli nawet pod cele gdzie przetrzymywano jej przyjaciela. Nasłuch Imperialny przechwycił ich komunikację. Wykrył ich. Nim zdążyli zareagować już zaglądali do wnętrza luf imperialnych blasterów. Jak dowiedziała się później kanonierka została zestrzelona podczas próby ucieczki a jej pasażerowie z całą pewnością zginęli na jej pokładzie. Milan zginął w strzelaninie. Montgomery padł ogłuszony (widziała jak przyjął pocisk boltowy, który z pewnością dosięgnąłby ją) i nie wiedziała co się dalej z nim stało.
Potem były pytania. Kim jest? Dla kogo pracuje? Kto jest jej pracodawcą? Ilu ludzi ma pod sobą? Gdzie jest siedziba jej komórki? Jakie są jej cele na Naboo? Co ma wspólnego z zarazą rakghouli? Ilu zdrajców jest wśród funkcjonariuszy ISB. Wciąż i wciąż te same pytania.
A ona nie miała siły odpowiadać. Nie miała siły tłumaczyć im. I tak tego nie rozumieli. Wiedziała tylko, że chcieli usłyszeć odpowiedzi, które już znali, i które zostały wcześniej przygotowane. Chcieli potwierdzenia i wyraźnie szukali w niej kozła ofiarnego. Miała w sobie dość siły by im nie dać tej satysfakcji. Choć czuła, że wkrótce może im ulec. Dla świętego spokoju. Spokoju, którego pragnęła coraz bardziej.
***
Drzwi się otworzyły. Ocknęła się. W drzwiach stało dwóch strażników, którzy wepchnęli do celi toydarianina i gamorreanina. Ten pierwszy furkotał wściekle w powietrzu swymi błoniastymi skrzydłami, a ten drugi wypełniał swoją brzuchatą objętością niemalże całe pomieszczenie. Gamorreanin od razu przysiadł na niewielkim taboreciku sapiąc ciężko natomiast jego skrzydlaty kompan próbował się jeszcze wykłócać o wolność. Obydwoje zdawali się nie zauważać leżącej na pryczy twi'lekanki.
- Jak tak można! - Jego trąbka nadymała się w gniewie - Jesteśmy nie winni! Nie sprzedawaliśmy tego! To nie był nasz towar!
Strażnicy nie mieli najmniejszego zamiaru reagować na krzykacza i bezceremonialnie zamknęli mu drzwi przed nosem, niemalże przytrzaskując mu trąbkowatą narośl na nosie. Gdy tylko zostali sami Toydorianin od razu odwrócił się do Daeshy.
- Cześć. Wiem jak masz na imię. Ja jestem Pato a ten niesamowicie kulturalny dżentelmen to Utto. Mamy dla Ciebie kilka wiadomości. Ale najpierw powiedz mi jak się czujesz?