- Może od razu założysz mi obrożę i kaganiec, - Xori strzeliła klasycznego focha odwróciła się i ruszyła w stronę punktu rejestracji, Droid uniósł blaster ale Duros go szybko powstrzymał.
- Idziemy przecież do punktu rejestracji. RuszajmyFormalności nie zajęły zbyt wiele czasu, Xori nie odzywała się, najwyraźniej obrażona całkowitym brakiem zaufania. Probos nie miał czasu na jej fochy, a skoro się nie odzywa to znaczy że będzie miał święty spokój. Foch działał lepiej niż knebel. Że też nie wpadł na to wcześniej. Z punktu rejestracji ruszyli w miasto. Prowadził Duros, przemierzając znaną acz nieco zapomnianą trasę. Za nim szła milcząca acz bardzo skupiona Xori. Miała całą masę okazji aby zwiać, lecz z jakiegoś powodu trzymała się pleców swojego dawnego kochanka. Pochód zamykał uzbrojony droid protokolarny. Jego fotoreceptory skupiały się na postaci Fallenki, podczas gdy reszta czujników skanowała okolice. Rzeczywiście Azad miał rację mówiąc że to Xori byłaby tu największym zagrożeniem. Sensory maszyny nie wykrywały niczego podejrzanego. Kupiecka społeczność nie była wrogo nastawiona, stojący tu i ówdzie przedstawiciele prawa pełnili bardziej funkcję reprezentacyjną a panująca sielanka była wręcz podejrzana. Minęło kilkanaście minut dość intensywnego marszu gdy wreszcie znaleźli się przed sporych rozmiarów budynkiem. Nad wejściem które niegdyś było zapewne witryną reklamową było znajome logo. Jull musiał ładnie się dorobić.
Kapitan, podszedł do wejścia i delikatnie zmotywował drzwi do otwarcia się.
W środku panował półmrok, delikatnie podświetlony chodnik prowadził do sporych rozmiarów recepcyjnego biurka z Neimodianką za ladą. Zatrudnianie personelu świadczyło o bogactwie i splendorze biznesmena, w końcu organicznym zazwyczaj trzeba było płacić.
- Czym mogę pomóc? - Kobieta uśmiechnęła się delikatnie.
- Och, przepraszam ale jeśli chcą państwo wejść dalej musicie tu zostawić całą broń. Przepisy są w tym względzie niezwykle surowe.
- My do Pana Libkath'a oczywiście zostawimy broń, gdzie możemy ją zdeponować?
- ochrona pokaże państwu szafkę. Z półmroku wyłoniła się dwójka zakutych w pancerze postaci wyglądających jak z innej epoki. Zebrali oni zarówno karabin Droida jak i blaster Durosa. Po krótkim skanie potwierdzającym brak ukrytej broni ochroniarze skineli na recepcjonistkę.
- proszę wybaczyć drobne niedogodności, szef ma ostatnio bzika na punkcie bezpieczeństwa. Kogo mam zaanonsować i w jakiej sprawie?
- Azad, Probos Azad wraz z osobami towarzyszącymi.
- Oczywiście, Kobieta przez chwilę klikała na ekranie znajdującego się za ladą sprzętu.
- Pan Prezes przyjmie państwa, proszę do windy. Oświetlenie wskazało na znajdującą się na prawo od recepcji cylindryczną turbowindę. W środku czekał na nich droid protokolarny pomalowany w barwy firmy. Najwyraźniej handel przynosił niezłe dochody skoro zwykłego hurtownika było stać na korporacyjny budynek i maszyny. Winda była wygodna i niezwykle szybka. Znaleźli się na górze w kilka sekund, drzwi ponownie się otworzyły. Przed nimi znajdował się szeroki i bardzo dobrze oświetlony korytarz z kolejną parą opancerzonych ochroniarzy. Xori uznała to za nadmierną paranoję, jednak postanowiła to przemilczeć, wciąż była obrażona na Probosa. Wyszli z windy i zostali ponownie przeskanowani przez ochronę. Następnie z korytarza wyszła całkiem ponętna Twillekanka i poprosiła aby poszli za nią. Drzwi do wielkiego gabinetu były tuż za rogiem, a w korytarzu znajdowały się portrety kilku, sądząc po czapkach, najwyraźniej bardzo wpływowych Neimodian. Ostatnim z nich był znany dobrze Probosowi Jull Libkath.
Kobieta otworzyła podwójne bogato zdobione drzwi i oczom gości ukazał się wielki gabinet z olbrzymim oknem za plecami wielkiego i z pewnością niezwykle kosztownego biurka. Przepych, dywany, kobiety i to wszystko jakoś nie pasowało do starego Julla. Gdy tylko weszli i zbliżyli się do biurka, zrozumiał dlaczego. Na wygodnym i z pewnością niezwykle kosztownym fotelu siedział jakiś młodzik. Jego bogato zdobione i imponujące nakrycie głowy stanowiło niemal jedną czwartą wysokości obcego. Na widok wchodzących uśmiechnął się szeroko i zacierając ręce powitał ich słowami.
- Witam, jestem Null Libkath, Prezes Korporacji Libkath. Czym mogę służyć przyjacielowi mojego drogiego ojca. Każdy znający choć trochę kulturę i stosunki panujące w Neimodiańskich rodzinach, musiał wiedzieć że coś jest nie tak. Tym bardziej że Probos nie pamiętał aby był "przyjacielem" Julla, ot zwyczajnie od czasu do czasu łaczyły ich wspólne interesy. Czemu więc zawdzięczał tak miłe przyjęcie?
- Raczcie spocząć, napijecie się czegoś?Dwa levifotele podleciały przystając za Xori i Azadem, zaś Twillekanka pochyliła się w lekkim ukłonie czekając na zamówienie drinków.
- Poproszę coreliańską nalewkę, Xori była konsekwentna jeśli chodzi o dobór trunków. Probos pamiętał jej zamiłowanie do Koreliańskich napitków, najwyraźniej z wiekiem nic się nie zmieniło.
*****
Quorn po trzecim podejściu do zamówienia stracił prawie nadzieje na przeżycie i zaczął rozważać zjedzenie tubki smaru. Na szczęście język nie mieścił się w środku. Co z w dużym stopniu spowalniało spożycie tego niezwykłego przysmaku. Po kilku minutach prób zrezygnowany rzucił tubę w kąt. Tu gdzieś musi być jakieś mięso. Po raz kolejny rozpoczął desperackie przeszukiwania frachtowca robiąc przy tym "delikatny nieporządek" w końcu walczył o przeżycie. Jak wielkim zaskoczeniem był sygnał z interkomu oznajmiający, że przywieziono zamówienie.
2,s sekundy później, co prawda posiłkując się skrzydłami, Quorn znalazł się w kokpicie i patrzył na piękną wielką i lekko przeciekającą paczkę z logo jakiejś knajpy. Paczka była podtrzymywana przez czteropalczastą dłoń należącą do Droida wyglądającego na model B1. Wprawne oko wychwyciło by kilkanaście znaczących modyfikacji, i kilkadziesiąt subtelnych różnic, lecz oczy Quorna skupiały się z maksymalną efektywnością na paczce. Kilkanaście wciśnięć klawisza nie przyspiesza otwarcia rampy, lecz z pewnością dodaje pewności że rampa na pewno się otworzy. Zanim pomost pokonał połowę drogi po Quornie w kokpicie pozostał jedynie wir powietrza unoszący jakieś papiery i kawałki folii.
- Daj daj daj daj....
- Dzień dobry, zamówienie z restauracji Py-tong dla dżentelistoty Quorn wokabulator droida mówił niskim basem starannie artykułując wszystkie słowa.
- Ja Quorn Ja Quorn!!
- Należy się 23 kredyty za mięso w sosie z dowozem, larwy gratis. Polecamy nasze menu imprezowe z...Quorn nie słuchał, uświadomił sobie właśnie że nie ma gotówki. Wizja głodowej śmierci ponownie stanęła przed oczami mechanika. DLACZEGO NIE ZAPŁACIŁ ON LINE!!!
-...panierowanymi nugnettsami i szejkiem mięsnym z kawałkami mięsa...
Co robić, co robić, z organicznym mógłby negocjować natomiast droid. Przyjrzał się uważniej niezwykłemu kurierowi. Maszyna wyglądała na dość starą i sfatygowaną, z pewnością nie była seryjnym droidem B1. Quorn bardzo dobrze znał te jednostki i widział drobne różnice, zarówno w kształcie pancerza, głowy jak i innych elementów. Ktoś bardzo ale to bardzo sie postarał żeby droid wyglądał jak przeciętna B1. Do pomalowanego w barwy restauracji kadłuba przyczepione były aż trzy ograniczniki, zaś w miejscu w którym nowa farba się starła widać było oryginalne czarno-czerwone kolory jednostki.
- Dziękuję za uwagę, poproszę 23 kredyty, czas do odbioru zamówienia pięć minut czterdzieści pięć sekund... Pięć minut trzydzieści sekund...Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza GryTu wasz nowy stary MG BE3R, póki co sobie nie przeszkadzacie, więc myślę że Quorn może chwilke pograć.
Probos, przedstawiasz swoją ofertę młodemu, jest nawet skłonny ją przemyśleć i ponegocjować.
Quorn, bądź sobą
Nie dasz rady zniszczyć droida, poza tym Baw sie dobrze.