Potis spojrzał nerwowo na Lorę i na Nantela. Widać było, że się zastanawia. Broni jednak nie opuścił. W końcu na jego twarzy pojawiła się cień pewności i uporu; podjął decyzję.
- Oj, misiu kolorowy, z mieszania w głowie masz piąteczkę. - Blaster wymierzony w Nantela był tak blisko, że praktycznie mógł zajrzeć do jego lufy. - Ale teraz już dość tych sztuczek. Anton pewnie by Cię zabił ja jednak tego nie zrobię. Muszę pomyśleć co dalej. Wrócisz teraz do swojej celi a ja się zastanowię nad Twoją propozycją, jasne? Tylko... zanim wrócisz do celi. Ustaw proszę Ciebie kurs na ostatnią lokalizację. Zgoda? Bez sztuczek teraz, ok?
***
Decyzję Nantel poznał parę godzin później. Do jego celi weszli Lora i Potis.
- Anton się ocknął. - Zaczął Potis od razu w drzwiach. - Ale nie może chodzić za bardzo i minie trochę czasu nim będzie chciał Cię znowu zabić. - Uśmiechnął się, a Nantel zauważył, że na twarzy Lori wykwitł rumieniec gdy tylko spojrzała na niego.
- Postanowiliśmy z Lorą, że polecimy na Ylesię i na własną rękę dowiemy się o co chodzi. Tam też rozstaniemy się z Antonem. Jak chce dołączyć do najemników nie to robi. My może dołączymy. I wiem... że początek naszej znajomości był trudny... Przepraszam za to wszystko... Ylesia i tam nasze drogi się rozchodzą, ok?
***
Intencje Potisa i Lory były chyba szczere bowiem wypuścili Nadię i klnącą na czym świat stoi Ka'aval i pozwolili im swobodnie poruszać się po statku. Co prawda nie oddali im broni a swoją nosili cały czas przy sobie ale nie zachowywali się tak jakby mieli sprawiać problem. Za swoje dotychczasowe czyny przepraszali i tłumaczyli się stresem związanym z opuszczeniem Taris.
Nadia, będąca usposobieniem ufności i łagodności, okazywała obcym zrozumienie i serdeczność czym doprowadzała sceptyczną Ka'aval do szewskiej pasji. Twilekanka mogła się jednak wyładować swoją frustrację gdy okazało się, że Anton wyszedł w końcu z kajuty gdzie go położyli i gdy wpadł z furią do kokpitu. Łomot jaki dostał od Ka'aval sprawił, że na nowo musiał położyć się do łóżka a na twarzy Pani kapitan zagościło trochę uśmiechu.
Gdy wzajemna niechęć odrobinę stopniała załoganci zaczęli ze sobą rozmawiać. Nadia wypytywała o to dlaczego chcieli zostać najemnikami a Lori miała maślane oczy gdy wpatrywała się w Nantela i widać było, że z chęcią porozmawiała by z nim sam na sam. Potis nie był szczególnie rozmowny ale pewne strzępy informacji, które podał zaczynały się układać w większą całość.
***
- Przestrzeń Huttów. - Powiedziła Potis upijając z kubka niewielką ilość napoju który nazywał się czekoladą na gorąco - Tylko tam można uciekać z Taris według tego co mówili na Etros. I tak sobie myślę, że mieli chyba rację. Gdybym był świadomy skali problemu i tego, że Imeprium rozpocznie blokadę a potem polowanie na uchodźców to od razu wiałbym w kierunku huttów. Ramię Imperium nie sięga głęboko w przestrzeń ślimaczych rodzin. Ślimaki nie lubią jak im się miesza w interesach. Dlatego jak uciekać przed imperium to tylko tam. A, że Anton miał jakiś cynk, że na Ylesi zbierani są rekruci to stwierdziliśmy, że skoro i tak mamy opuścić taris to spróbujemy szczęścia jako najemnicy. Antonowi chyba udzieliło się to za mocno. Mieliśmy się spotkać nad Geris z jakimiś jego kumplami, ale chyba lepiej będzie nie spotykać się z nimi, bo coś mi mówi, że oni mogą być podobni do Antona albo i gorsi.
- A wiesz po co tam Ci najemnicy są zbierani? - zapytała Nadia.
- Niewiele... Coś tylko... że dla utrzymania porządku. Praca ma nie być ciężka. Więcej wyglądania jak strzelania. Ponoć biorą wszystkich...
***
Nantel zastanawiał się co zrobić. Z jednej strony widział, że Lori i Potis starają się naprawić kiepski start z drugiej strony widział, że ciągle noszą broń przy sobie i zachowują się ostrożnie. Widział ufność i otwartość Nadii i widział też niezbyt przyjazne spojrzenia Ka'aval. W chwilach sam na sam wysłuchiwał dwóch różnych opinii. "Są zagubieni tak samo jak my". "Nie możemy im ufać". "Zaufajmy im, przecież nie zrobią nam krzywdy". "Odbierzmy im broń. Może im się jeszcze coś odwidzieć". "Powinniśmy im pomóc". "To mój statek, do kurwy nędzy, i nie mam zamiaru po nim chodzić jak na szpilkach".
Niebawem mieli dotrzeć na Ylesię. Jeżeli chcieli obezwładnić przyjaznych porywaczy musieli działać już teraz. Z drugiej strony - wpływy Nadii były na Nantela silne - może faktycznie lepiej było by okazać Lori i Potisowi przyjazną twarz?