przez Mistrz Gry » 9 Lip 2017, o 17:50
Potok słów kobiety był zrozumiany przez żołnierza, jako akt doznania szoku w wyniku doznanej walki. Nie miał pojęcia, że kobieta była z wykształcenia wojowniczką. To też zaczął traktować ją wyjątkowo troskliwie:
- Nie martw się, kapitan ich załatwi. A teraz się nie ruszaj, może zaboleć - powiedział zbliżając się do kobiety i opatrując z pełnym wyczuciem ranę. Miał w sobie dużo spokoju i zdecydowania. Najwidoczniej robił to już wiele razy. Ból nadszedł, ale zaraz potem ustąpił. Żołnierz był pod wrażeniem, że kobieta nawet nie drgnęła.
- Twarda z Ciebie sztuka - Alera, mogła być pewna, że facet uśmiecha się pod tym swoim kaskiem.
Dalsza akcja sił Imperium odbyła się bardzo szybko. Do dwójki szturmowców dołączył trzeci. Jej kazali siedzieć w miejscu, kiedy to oni wkroczyli do środka. Pierw wrzucili coś do środka, co huknęło i błysło niczym piorun, a następnie wdarli się do środka, gęsiego, w pełnym pośpiechu. Nie minęła minuta, jak Alera usłyszała odgłosy wystrzałów. Po dwóch minutach później, wyszli już spokojnie a wraz z nimi Twilekanka z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Była jeszcze w piżamie.
Widząc swoją przyjaciółkę wstała by ujrzeć ją w pełni. Zorientowała się jednak, że wyrósł jej ktoś za plecami. Człowiek uprzedził jej wątpliwości i odezwał się od razu.
- Komendant milicji. Pani Alero. - usłyszała poważny głos. Obróciła się zobaczyła znajomą twarz Klausa, jednego z wzorowych służbistów Imperium. Mogła przysiąc, że podkradł się do niej.
Jego krótkie czarne włosy nieco bardziej posiwiały od ostatniego spotkania, a smukła wyschnięta twarz zdawała się nabrać jeszcze więcej zmarszczek. Był ubrany jak typowy podróżnik, czarna skórzana kurtka, luźne ciemnoniebieskie spodnie z solidnego materiału. Brązowy T-shirt, nieco wypchnięty przy brzuchu do przodu. Jedyne co go wyróżniało, to broń blasterowa przy boku, co było raczej rzadkim widokiem w tym mieście. Wysoki mężczyzna począł mówić dalej jak kobieta w pełni się obróciła w jego stronę. Jego twarz zdawała się być zupełnie nieruchoma jak przemawiał, jakby był cały czas cholernie skupiony.
- Wygląda na to panno Alero, że kłopoty znowu panią spotkały. Czy moglibyśmy o tym teraz porozmawiać. Czy może... - zawahał się porozumiewawczo, patrząc w stronę przyjaciółki kobiety. Szturmowcy nie wynieśli jej stamtąd siłą, widać było, że jest przerażona, ale nie z ich powodu. Żołnierze dawali jej pełną swobodę ruchów i eskortowali jej w pełni tego słowa znaczeniu.
Jeden z nich zawołał do Klausa
- Panie Komendancie! Sytuacja opanowana! - Ten jednak nie odpowiedział tylko zaczekał, aż Ci się zbliżą.
- Co rozumiesz, przez to, że opanowana?! Te trzy trupy na zewnątrz? A w środku? Założę się, że też nikt żywy, co?! - nie patyczkował się tylko od razu wyskoczył z ryjem. Machnął ręką jakby chciał go zdzielić, ale się powstrzymał. Żołnierz stał wyprostowany, przyjmując wszystkie uwagi.
- Same trupy tak?! Niech no Victor mi się wytłumaczy... Posprzątać ten burdel, natychmiast!... Panno Alero ... - zwrócił się ponownie do Togrutanki, czekając na jej reakcję. Rabahtli'havoru uśmiechnęła się ze łzami w oczach mając przed sobą żyjącą przyjaciółkę. Komendant choć zachowywał się wyrozumiale, to samą swoją postawą zdawałoby się, że ponaglał.