Akcja przenosi się z
[Światy Jądra] Cona- Byłaś tu kiedyś? – spytał Kelen, spoglądając na rosnący przed nimi z każdą sekundą kształt.
Astarith przecząco pokręciła głową. O stoczni można było powiedzieć wiele, lecz nie to, że była imponująca. Unosząca się w pustce przestrzeni, szara, metalowa bryła przedstawiała raczej skromny widok, niewzbudzający w gościach większych emocjo. Można było zaryzykować stwierdzenie, że była doskonała w swej nijakości. Jej gabaryty pozwalały na obsługę co najwyżej średniej wielkości jednostek, w liczbie nie przekraczającej pięciu sztuk. Kelen był w stanie postawić sporą sumę kredytów, że mało kto w ogóle wiedział o jej istnieniu.
- Stocznia Leritor, tu
Kruk – zameldował Kelen do komunikatora – Proszę o zgodę na lądowanie, jesteśmy oczekiwani.
Odpowiedziała mu jedynie cisza. Kelen i Astarith spojrzeli po sobie pytająco. Stocznia sprawiała z daleka wrażenie opuszczonej. Czyżby ktoś starał się wciągnąć ich w pułapkę? Najemnik zwiększył przepływ energii kierowanej do osłon i ponowił próbę kontaktu.
- Kruk – nadeszła odpowiedź – lądujcie w głównym hangarze. Witamy w Stoczni Leritor.
- Przyjąłem – odpowiedział Starbringer, kierując statek we wskazane miejsce.
Dopiero z bliska dawało się zauważyć, że stacja nie tylko nie jest martwa, ale wręcz wre pracą. Wzrok przykuwały szczególnie dwie jednostki, budzące kompletnie odmienne, skrajne emocje. Majestatyczny, legendarny Nubian i frachtowiec Mod-17, swym kształtem peszący wszystkie zbyt porządne dziewczęta w galaktyce. Ponoć jego model w serii małoskalowej, cieszył się powodzeniem również wśród kobiet niemających z kolekcjonerstwem i modelarstwem nic wspólnego.
Kruk pewnie pilotowany przez najemnika, osiadł we wskazanym hangarze, tuż obok znajdującego się w stanie połowicznej rozbiórki frachtowca typu XS-800.
Załoga i pasażerowie czarnego YT-1760 zeszli na płytę lądowiska. Czerwony astromech przetoczył się przed nimi na pełnej szybkości, popiskując gniewnie. W hangarze przekleństwa rozbrzmiewały równie głośno, jak uderzenia młotów, odgłos pił tnących metal i wszelkich innych sprzętów, mających na celu doprowadzenie frachtowca do stanu oczekiwanego przez klienta.
Ku gościom po zawalonej częściami posadzce, zbliżał się droid protokolarny. Stwierdzenie, że najlepsze lata ma już za sobą, byłoby nie tyle sporym nadużyciem, co poważnym rozminięciem z prawdą. Droid był niezbyt udaną reinkarnacją kilku modeli i fakt jego działania był równie fascynujący, co jego wygląd.
- Witajcie na stacji w stoczni leritorskiej, gdzie spełniamy wszelkie technologiczne zachcianki – wokabulator droida wygłosił zaprogramowaną mowę powitalną
– Proszę za mną. Jesteście oczekiwani.
Podążając za droidem przemierzali brudne korytarze stacji, którymi nieustannie i we wszelkich kierunkach biegali umorusani smarem przedstawiciele różnych ras. Mechaniczny przewodnik pewnie prowadził ich w głąb stacji, aż w końcu stanęli przed solidnymi wrotami, wieńczącymi jeden z korytarzy.
- Proszę do środka – zaskrzeczał droid.
Wrota zazgrzytały i rozsunęły się powoli, ukazując grupie średniej wielkości pomieszczenie. W centralnym jego punkcie ustawiono okrągły stół, otoczony fotelami. Część z nich była zajęta. Ciekawe spojrzenia zebranych przy stole powędrowały w stronę przybyszów. Z fotela stojącego tyłem do wejścia podniosła się kobieta.
- Więc wreszcie mam okazję podziękować pozostałym osobom, którym zawdzięczam wolność.
Jej miękki, kojący głos miękko wlał się w uszy słuchaczy. Było w nim ciepło, dobroć, lecz i stanowczość. Kelen bez trudu rozpoznał bohaterkę zapisu holograficznego, który łamiąc imperialną cenzurę dotarł do najdalszych zakątków galaktyki. Przyglądając się im uważnie, stała przed nimi Jaina Solo.