Trouble została zabrana z frachtowca ScisorPozbawiona broni Trouble została odprowadzona z dala od Nyxi, Devoranina i pijaczki. Żołnierze korporacji Cuhlrion nie traktowali jej delikatnie, ale nie stosowali też wobec niej przemocy. Nerwy puściły im dopiero wtedy, gdy wiecznie rozgadana Sathine swoim niewyparzonym językiem porządnie wkurzyła odprowadzających ją ludzi. Ostatnia wypowiedź, którą usłyszała przed utratą przytomności, zawierała w sobie słowa: lekarz, zaraza, Taris oraz nuda. Po ostatnich dość stresujących wydarzeniach, to całe omdlenie miało całkiem wiele plusów. Umysł powoli odpoczywał, świat wokół nie pędził z zawrotną prędkością, a podczas snu nie nawiedziły blondynki żadne straszne wizje. W końcu nastąpiła chwila przebudzenia. Parę centymetrów nad jej twarzą nachylał się dość młody, przystojny mężczyzna w lekarskim kitlu. Próba ruchu została zatrzymana przez skórzane zabezpieczenia założone na nadgarstkach i kostkach. Na ten ruch doktor odezwał się dość flegmatycznym tonem:
— Witam, jesteś na stacji orbitalnej nad Gall, księżycem planety Zahr w układzie gwiezdnym, o takiej samej nazwie. Zostałaś zabrana ze statku i przekazana do mnie. Czy cokolwiek pamiętasz? To usztywnienie jest w ramach bezpieczeństwa.
Brunet w białym fartuchu odsunął się od kobiety, dzięki czemu jej oczom ukazało się małe pomieszczenie z typowo ambulatoryjnym i diagnostycznym sprzętem. Sprzętu było zaskakująco mało i każde urządzenie było na tyle małe lub odpowiednio skonstruowane by można było je przenosić z miejsca na miejsca. Lekarz wsłuchując się w ewentualną odpowiedź, niezależnie od zachowania pacjentki, zajął się swoją pracą. Po jego zachowaniu dało dostrzec się znudzenie, schematyczność i niechęć do całej tej roboty. W rękach trzymał probówkę napełnioną krwią, najwyraźniej pobudka musiała nastąpić przez nakłucie skóry Trouble. Krwista próbka znalazła się w dziwnym diagnostycznym sprzęcie z małym ekranem z boku, a sam sprzęt wydawał z siebie co jakiś czas dziwne dźwięki, które doktor komentował.
— Hemoglobina? Plong, wiadomo, że będzie dobra. Glukoza? bwuu, no od kilku godzin nie jadła. — Dźwięki wydawane przez mężczyznę i sprzęt były dość podobne i dało się słychać, raz „plong”, co miało oznaczać pozytywny wynik, a innym razem „bwuu” co wskazywało wynik różny od przyjętej normy.
— Krwinki białe? Plong. Teraz te całe midichloriany i też plong, że ich nie ma. — Przy ostatnim odczycie sprzęt nie zgadzał się z gadającym do siebie doktorem. Dźwięk urządzenia diagnostycznego jasno wskazywał, że w krwi Sathine znajdowały się wcześniej wspomniane midichloriany. Znudzony brunet wpatrując się w kolejne wyniki, dopiero po chwili zorientował się, że diagnostyka wykazała coś, czego się nie spodziewał. Źrenice nagle się rozszerzyły, a cała flegmatyczność rozpłynęła się niczym dym. Lekarz zbliżył się dość blisko do kobiety, jednak nie na tyle, by ta mogła go zaatakować z przysłowiowej „główki”.
— Ty jesteś Jedi? Jesteś Jedi? Niech chwała będzie temu dniu. Jesteś cholerną mocowładną. Nareszcie, Twaald mi nie uwierzy! Nareszcie, wyrwę się z tego gówna! W końcu nie będę musiał słuchać tego zasranego szefostwa. Będziemy bogaci, oj będziemy bogaci! — Przemiana doktora była dość zaskakująca i nawet trochę przerażająca. — Zostań tutaj moje blond szczęście, zresztą i tak nie masz jak uciec. — Mężczyzna rzucił na koniec jedno zdanie, po czym udał się na zewnątrz prowizorycznego ambulatorium, będąc bardzo rozradowanym. Sathine mogła się tylko dziwić, ucieczka była niemożliwa. Pozostawało gadanie do siebie albo zastanowienie się nad właśnie usłyszanymi słowami.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza GryOficjalnie Witam. Post wyszedł dłuższy niż planowałem, ale niedługo wszystko przyśpieszy. Trouble musi się ogarnąć po przebudzeniu, może odpowiedzieć doktorkowi, pozastanawiać się nad jego ostatnimi słowami. Aktualnie poza rozkminianieniem i gadaniem nie wiele zrobi, aktualnie...