- mamy niecały rok na wykonanie tego zadania. Budżet zakłada 300 000 kredytów. Wsparcie informacyjne z wywiadu i nasza trójka... ma wystarczyć.
- mało czasu... jak na akcję odbywającą się w przestrzeni kosmicznej - skomentował Goznel - samo planowanie i organizowanie środków może nam zająć pół roku. Sama trasa z końca galaktyki na drugi koniec może trwać nawet kolejne pół roku. Wszystkie te przystanki. Wiecie, coś się spierdoli, trzeba naprawić i już kolejny dzionek i tak na każdym przystanku. Zabraknie nam czasu, jeśli nie będziemy działać na bieżąco... wiecie, klasycznie trzeba improwizować, jak leci.
- i gdzie te improwizowanie Cię zaprowadziło? - Hellsa prychnęła - ale fakt, nie ma czasu na dogłębne badanie każdej planety i potrzebujemy więcej osób do działania. Sama rekrutacja rebeliantów jest może i świetnym pomysłem. Potrzeba kogoś kto będzie zdolny do poświęceń, tymczasem jednak potrzebujemy zwyczajnie ludzi do prostszych zadań. Wiecie, najemnicy którzy nie mają nic do stracenia - kobieta zatrzymała się w tym miejscu, Zaahr miał wrażenie, że sama się przyłapała na ironii tego stwierdzenia - nie licząc nas, potrzeba jeszcze trochę pionków, którzy nie będą mieli skrupułów i są ulepieni z twardej gliny.
- myślę, że mogę poruszyć kilka moich kontaktów, żeby zdobyć nam odpowiednich ludzi. Przydzielcie mi sto patyków, a zgarnę może i nawet kilka pirackich statków z kajutami pełnych ludzi. Wybrałbym się do znajomych na Rishi. Potrzebowałbym trzy miesiące.
- kasę jednak dostaniesz, jak z tą ekipą Cię zobaczę - szybko skomentowała kobieta
- jasne, jasne. No dobra, ale trzeba choć zarys planu ogarnąć, jak my to zrobimy?
- w tym czasie, kiedy Ty załatwisz nam piratów do trywialnych zadań, nam przypadnie rekrutacja kogoś, kto byłby w stanie wziąć samobójcze zadanie za nas. Wiecie, tych okrętów w eskorcie trochę jest. Choćby na chwilę sparaliżować główne okręty eskorty by zdołać się wyłączyć z szyku i wyskoczyć...
- albo wyskoczyć w trakcie skoku na awaryjnym - dodał Goznel. W roli myśliciela wypadał całkiem komicznie. Jedną ręką podpierał brodę, drugą drapał się po głowie, a trzecią pstrykał palcami, jakby łapał myśl. Czwarta trzymała szklankę z soczkiem. Pomysł jednak zwrócił uwagę Hellsy
- to brzmi co najmniej samobójczo. Ponad połowa awaryjnego przerywania skoku kończyła się katastrofą, statystycznie.
- a ja myślę, że wystarczy znaleźć kogoś kto na tym się na prawdę zna.
- w sensie? Na czym niby ma się znać?
- Astronawigacja i hipernapędy. Jajogłowi przecież mogą wszystko, trzeba tylko znaleźć - pomysł mógł mieć rację bytu. Byłby bardzo ryzykowny i niebezpieczny. No i musieliby znaleźć specjalistę. Nie musieliby jednak infiltrować firmy tak głęboko. Wystarczy by się dostali na pokład frachtowca i w odpowiednim momencie ujawnili i porwali frachtowiec.
- Zaahr? Mamy tutaj w sumie trzy pomysły na start. Powolne wybadanie wszystkiego i uderzenie w najsłabszy punkt. Najęcie piratów i stworzenie rebelianckiej komórki na tymczasową potrzebę, albo porwanie statku w trakcie skoku.
- A co my możemy zrobić? W sensie kumacie, że przypadkiem nas tak nie dobrał ten mądrala neimoidianin. Dowodziłem małą piracką flotą, pilotowałem w boju wiele rodzajów okrętów, jednocześnie wydając polecenia - zaczął się chwalić Goznel - zanim jednak miałem dowódcze stanowisko, trudniłem się jako szmugler. I chyba jestem z was najstarszy, heh. To teraz wasza kolej dzieciaki - Hellsa tylko pokręciła głową, ale dla dobra wykonania zadania postanowiła nieco powiedzieć o sobie
- jestem zabójcą. - oboje czekali, aż coś kobieta powie więcej, ale tak cisza sobie trwała
- no co?!
- to już wiemy - Zaahr wyszczerzył ząbki
- czego nie rozumiecie? Znajduję, torturuję, zabijam.
- nie mówisz nic nowego - skomentował Goznel, a kobieta zerwała się z siedzenia
- szukasz wrażeń? Czego nie rozumiesz? - Goznel prychnął i wystawił cztery ręce przed siebie
- negocjacje i rozmowy z pewnością musisz zostawić nam, masz kiepski i wybuchowy temperament, do tego nie trzeba specjalnie Cię prowokować. Samej Ci odbija.
- negocjacje możesz sobie wsadzić w dupę - kobieta wymierzyła w niego miotaczem harpunów z lewego karwasza - jeśli nie podobają Ci się moje metody, może wypróbujemy co bardziej przemówi do Zaahra, co? - kobieta machnęła ręką i wystrzeliła harpun z linką, który lekko zahaczył skórę na policzku devaronina i wbił się w ścianę za nim, prawą ręką dobrała blaster i wymierzyła w czerwonoskórego. Goznel nie był wolniejszy cztery blastery, były gotowe wypalić w opancerzoną postać
- uspokój się wariatko! - Wizjer w kształcie litery T był zwrócony w stronę siedzącego Zaahra, który ponownie przyłapał się na tym, że jest nieuzbrojony
- powiedz Zaahr, która metoda się bardziej sprawdza?