Content

Archiwum

[Naboo] - Ostatni

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Mistrz Gry » 9 Cze 2018, o 22:44

Przybycie na farmę rodziców Daeshy także nie zajęło im długo, choć podobnie jak droga na posiadłość Twi'lekanki - lot nie był najprzyjemniejszy. Karl widocznie starał się lecieć jak najniżej się dało, co wiązało się jednak z koniecznością wykonywania częstych manewrów pozwalających ominąć wyższe przeszkody.
Kiedy jednak wylądowali, Daesha nie widziała Nabata i Alemy czekających na nich. Dopiero gdy wyszła z promu zauważyła swoją matkę wyglądającą przez okno. Zapamiętała więc najwyraźniej, że to Imperium miała ich ścigać... A Lambda była raczej dość rozpoznawalnym symbolem tego reżimu.
Kiedy jednak zobaczyła swoją córkę zniknęła, by wkrótce pojawić się w drzwiach. Wraz z nią był też Nabat'Rha. Mieli także przy sobie dwie walizki.
- Co się dzieje? Kto cię ściga? Dlaczego? Dlaczego przyleciałaś w... tym? - jej matka była bardziej widocznie zdziwiona i zaniepokojona sytuacją, co jednak było raczej zrozumiałe.
- Wytłumaczę to później. Teraz musimy już lecieć.
Kiedy tylko pasażerowie wsiedli na pokład, wejście się zamknęło i zaraz statek zaczął się podnosić.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Daesha'Rha » 12 Cze 2018, o 20:53

Gdy tylko statek poderwał się z ziemi, wszyscy mężczyźni przypomnieli sobie nagle, że muszą coś koniecznie załatwić w kokpicie. Twi'lekowie usiedli wraz z Toblerem na miejscach dla pasażerów. Rodzice naprzeciwko Gunganina i swojej córki, która była pewna, że jej wstyd widać nawet w Theed.
Alema'Rha i Nabat'Rha patrzyli na nią wyczekująco.
- Tak jak mówiłam, ściga mnie, a tym samym nas wszystkich, ISB. - zaczęła - Dzisiaj rano za moją farmą rozbił się transportowiec. Przeżyły tylko dwie osoby, które zresztą są teraz w kokpicie. Jeden z mężczyzn był ranny i nieprzytomny, więc zabrałam go do siebie i opatrzyłam. Po rozmowie z tym drugim dowiedziałam się, że należeli do czegoś w rodzaju lokalnej rebelii. I byli poszukiwani.
- Pomogłam im uciec z mojej farmy, a Tobler pomógł mi ich przechować. - Gunganin kiwał głową na potwierdzenie, kiedy kontynuowała opowieść - Kiedy wróciłam do siebie, imperialni już na mnie czekali. Przepytywał mnie jakiś Montgomery Mon'ogram. Próbowałam kłamać, ale nie uwierzył mi i kazał mnie gdzieś zabrać. Wtedy jeden ze szturmowców wsiadł ze mną sam do tego statku, po czym wyjaśnił mi, że popiera i pomaga Majorowi, czyli temu rannemu, któremu pomogłam. Szturmowiec, Karl, siedzi właśnie za sterami.
- Powiedziała mu, gdzie ukrywa się Major, a on obezwładnił pilota i poleciał po niego. Spotkaliśmy się z Majorem, a ten oznajmił, że w tym momencie wszyscy będziemy poszukiwani, i że trzeba gdzieś się ukryć. Od razu pomyślałam, że ISB może skupić się również na was, dlatego nalegałam, żeby tu przylecieć. Tobler zaofiarował pomoc w ukryciu się, u znajomego w jednym z gungańskich miast.
Przerwała na chwilę, ale nie doczekała się odpowiedzi. Jej rodzice siedzieli na swoich miejscach, jak sparaliżowani; widocznie przetrawiali wszystkie informacje.
Tobler pochylił się w ich kierunku i oparł łokcie na kolanach.
- Ucieczka w tym momencie to najlepsze, co możecie zrobić. Zaopiekuję się waszym majątkiem, mam przyjaciół, którzy pomogą, sam będę wszystko kontrolował. Nie wiemy jednak, na jak długo trzeba będzie się ukryć.
Alema'Rha schowała twarz w swoich drobnych, spracowanych dłoniach. Nabat'Rha pochylił się i przejechał dłonią po lewym lekku, w geście, który mógł udawać przeczesywanie włosów.
- I mamy teraz wszystko zostawić? - zapytał z rozpaczą w głosie - Dorobek życia, legalnie i ciężko wypracowany? Żeby znowu uciekać i żyć na cudzym?
Nie wiedziała, jak ma potwierdzić, więc opuściła głowę. Ojciec rzadko na nią krzyczał, nawet teraz mówił spokojnie, ale to chyba było w tym wszystkim najgorsze. To uczucie, że ich zawiodła i sprowadziła na nich wszystkich śmiertelne zagrożenie.
Alema'Rha podeszła do niej i bez słowa ją przytuliła. Siedziały tak w ciszy przez jakiś czas, tylko ich lekku drgały delikatnie, w niosącym otuchę ruchu.
- Może uda nam się niedługo wrócić - mówiła spokojnie Alema'Rha, głaszcząc głowoogony córki, kiedy Daesha'Rha położyła jej głowę na kolanach. - Może jeszcze nie wszystko stracone.
Daesha'Rha pomyślała, że tylko jej matka mogła w takiej chwili pocieszać ją i myśleć pozytywnie.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Mistrz Gry » 19 Cze 2018, o 14:44

Lot trwał dłużej niż poprzedni, ale był równie niewygodny. Tym razem jednak Daesha miała przynajmniej swoich rodziców. Spędzenie go z nimi było znacznie lepsze niż gdyby musiała to robić samotnie...

Po wylądowaniu jako pierwszy z promu wyszedł Tobler i powiedział reszcie by chwilę zaczekali kiedy on uzgodni wszystkie szczegóły.

***


Monty wiedział, że szło mu zbyt łatwo z Gunganami. Co prawda początkowo bardzo nalegali na to, by zamiast wpuszczenia jego szturmowców po prostu sami poszukali Toblera i go doprowadzili do niego, ale niedługo później już zgodzili się na jego warunki. Oznaczało to, że albo naraził się swoim ziomkom, albo byli pewni że go nie znajdzie. Jeśli to to drugie, to wkrótce pewnie będą żałować swojej decyzji widząc, że oddziały szturmowców bardzo dokładnie sprawdzają każdy fragment miasta i każdą kwaterę mieszkalną. Jeśli jego cel tutaj był, to wkrótce go znajdzie.
Myślenie o sukcesie jednak przerwał mu jeden z jego ludzi, który właśnie dostarczył wiadomość z bazy do której wysłał więźnia...
- Jak to zaginął!? Zgubiliście pieprzony prom!? - wściekłość oficera ISB była bardzo wyraźna...
- T... T... Tak, sir. Prom zgłosił problemy techniczne i jakiś czas po wylądowaniu w okolicy jednego z tutejszych jezior zamilkł. - odpowiedział mu szturmowiec, który przekazał mu wcześniej tę informację.
- Jakim jeziorze?
- Ishitiba, sir.
- Chcesz mi powiedzieć, że w czasie kiedy my przeszukujemy miasta, w tym jedno w jeziorze Ishitiba, prom z problemami technicznymi, który w ogóle nie powinien przelatywać w jego okolicy, ląduje tam i wkrótce nagle psują mu się wszystkie transmitery, a ty mówisz o tym jakby to było stosunkowo mało ważne?
- Err... Tak, sir. Awarie się zda...
- To nie jest awaria! Skąd się w wojsku biorą tacy idioci... Macie mi znaleźć ten prom, natychmiast. Zniszczyć jeśli będzie trzeba. - rozkazał Monty.

***


Tobler po jakimś czasie pozwolił reszcie opuścić prom i przedstawił im ich nowego przewoźnika.
- To jest Monab, zgodził się was przewieźć do siebie, do Dee'ja Peak. Jednak kiedy już tam dotrzecie będziecie musieli sobie radzić sami. Monabie, to są ci uciekinierzy.
- Bardzo mi się to wszystko nie podoba, ale kiedyś obiecałem Toblerowi, że pomogę mu nawet gdyby ścigało go Imperium i zamierzam tej obietnicy dotrzymać, nawet jeśli teraz jej żałuję. Podróż pewnie nie będzie najprzyjemniejsza, bo moje Bongo nie jest dostosowane do przewożenia pasażerów, więc będziecie musieli siedzieć w ładowni. Wypływamy za jakąś godzinę, muszę jeszcze trochę rzeczy przygotować.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Daesha'Rha » 21 Cze 2018, o 22:27

Kiedy Monab przygotowywał bongo do podróży, Twi'lekowie przenieśli swój skromny dobytek na jego statek. Nie było tego wiele, toteż szybko skończyli i przeszli do pożegnań.
Daesha'Rha podeszła do mężczyzn, kiedy jej rodzice rozmawiali z Monabem.
- Co teraz zamierzacie? - zapytała, nie bardzo wiedząc, jak zacząć rozmowę.
- Zejdziemy do podziemia. Zbierzemy ludzi. Będziemy dalej walczyć. - odparł Major. Brzmiał, jakby był bardzo zmęczony.
- Przepraszam, że was w to wciągnąłem. - podjął po chwili.
Nie wiedziała, co odpowiedzieć, dlatego zamiast mówić, uścisnęła Majorowi i jego towarzyszowi ramię.
- Należą ci się moje podziękowania - zwróciła się do Karla, kiwając lekku w wyrazie wdzięczności. - Gdyby nie ty, siedziałabym już w jakiejś celi.
- Wierzę w rebeliancką karmę - odparł szturmowiec, również przyjmując uścisk ramienia - Takie osoby jak ty często wracają.
Nie znali się na tyle długo, żeby przeciągać pożegnanie, więc mężczyźni od razu skierowali się na pokład promu.
Jeszcze zanim Major wszedł na trap, krzyknęła za nim na odchodnym:
- Skąd będę wiedziała, że mogę wracać do domu?!
- Usłyszysz o nas! - zawołał, przekrzykując szum startującego silnika, po czym wszedł na pokład. Prom włączył silniki, ale nie odlatywał jeszcze, czekając na Toblera.
Jej rodzice żegnali się właśnie z Nassem, kiedy do nich podeszła. Gunganin uspokajał ich, obiecując opiekę nad pozostawionym gospodarstwem.
- Zajmę się wszystkim, kiedy wrócicie, nawet nie zauważycie różnicy, obiecuję.
- Mówiłam już, jak wiele ci zawdzięczamy? - przerwała mu Daesha'Rha.
- Dzisiaj co najmniej ze trzy razy.
Padli sobie w ramiona, jakby mieli się widzieć po raz ostatni.
- Będę was odwiedzał regularnie, żeby przekazywać wiadomości.
Uścisnął także jej rodziców, każdemu szepcąc słowa otuchy.
- Pozostaje mi życzyć wam powodzenia - powiedział w końcu - Mam nadzieję, że jak najszybciej wrócicie do domu.
- Bądź zdrów, Toblerze. - powiedział Nabat'Rha - Dziękujemy za pomoc.
Gunganin kiwnął w odpowiedzi głową, po czym pobiegł do promu. Trap zamknął się za nim, a statek poderwał się w górę i odleciał.
W tym czasie Monab kończył powoli przygotowania. Zawołał ich i pomógł mniej więcej wygodnie usiąść w ładowni. Musieli zmieścić się pomiędzy swoimi rzeczami oraz jakimiś towarami, które były przewożone. W ładowni nie było okien, dlatego o tym, że wreszcie wyruszyli, świadczył tylko cichy pomruk silnika oraz delikatne kołysanie podczas zanurzania.
Czas pod wodą płynął bardzo wolno. Twi'lekowie nie czuli się komfortowo, mając świadomość, że przepływają tak blisko jądra planety, oddzieleni od niego tylko warstwą durastali. Byli jednak stworzeniami wybitnie lądowymi.
Próbowali złapać chociaż trochę snu, jednak ciężko było zasnąć po tych wszystkich przeżyciach dzisiejszego dnia. Kiedy Daesha'Rha zapadła wreszcie w płytką drzemkę, Monab oświadczył, że zbliżają się do powierzchni.
Wypłynęli na środku jeziora, przy którym stało Dee'ja Peak. Miasto przycupnęło nad brzegiem niczym smok w kolorze piaskowca. Zdawało się niemal, że ta wielka bestia oddycha i tkwi w letargu, w każdej chwili gotowa bronić swoich mieszkańców. Same budynki sprawiały wrażenie przytulnych i bezpiecznych - miały obłe kształty, zbudowane były z czegoś, co przypominało piaskowiec. Większość dachów stanowiły kopuły, wszystkie pomalowane na niebiesko, żeby odstraszać insekty. Budynki w biedniejszej dzielnicy przykryte były płaskimi dachami, które stanowiły jednocześnie tarasy, na których mieszkańcy hodowali różnego rodzaju rośliny doniczkowe. W samym mieście również było dużo roślin - karłowate drzewa, pnące krzewy, byliny, skalniaki i wszystko, co mogło poradzić sobie na ograniczonej przestrzeni.
Pośród tego wszystkiego żyli mieszkańcy. Ruch był całkiem spory, ale największe zagęszczenie istot było w porcie - to tu ludzie i Gunganie znajdowali wspólny język, poświęcając się profesji, która od wieków łączyła mieszkańców nawet najodleglejszych zakątków Galaktyki, czyli po prostu handlowi.
Monab poprowadził bongo do przystani. Port był ogromny - podzielony na kilka sektorów, z przeznaczeniem dla różnych towarów lub gości. Nie był to jednak typowy port, bowiem wgryzał się on w miasto szerokim kanałem, wzdłuż którego również mogły cumować statki. Kanał kończył się małą zatoczką, przy której zatrzymywały się statki rybackie lub te dostarczające zapasy i towary dla miasta.
Gunganin zawinął "rogala", ustawiając bongo dziobem do wylotu zatoczki, po czym podprowadził statek burtą do nabrzeża. Twi'lekowie mogli w końcu wyjść na świeże powietrze.
Monab pomógł wypakować im rzeczy, dołożył też kilka paczek z ładowni, po czym kazał im iść za sobą. Poprowadził ich wąską uliczką i przystanął przy jednym z domów, który stał w niewielkiej odległości od buchty.
- To moja stancja - powiedział po gungańsku, wpuszczając ich do środka. - Możecie się rozgościć. Rzadko tu bywam, zwłaszcza teraz, bo mam trochę zleceń na głowie, dlatego możecie wziąć sobie moje łóżko. Niestety jest tylko jedno, ale za jakiś czas może uda się coś załatwić. Na dachu jest taras, widać z niego zatoczkę. Mam nawet bieżącą wodę.
Wskazał im łazienkę i wspomniane łóżko. Położył przy nim paczki, które dźwigał.
- Tutaj macie trochę świeżego jedzenia i jakieś zapasowe ubrania - powiedział, wskazując pakunki - Teraz zostawiam was samych, będę jutro pod wieczór, to oprowadzę was po mieście. Na razie radzę wam się nigdzie nie szwendać.
- Dziękujemy.
Gunganin posłał im nikły uśmiech, po czym zamknął za sobą drzwi.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Mistrz Gry » 28 Cze 2018, o 19:12

Uciekinierzy znaleźli tymczasowe schronienie. Gunganin w zasadzie już zrobił więcej niż powiedział że zrobi, ale to tylko lepiej dla nich.
Kiedy jednak ich gospodarz odszedł, Karl zaczął się lekko śmiać.
- Coś cię śmieszy w tym, że gości nas Gunganin? - zapytał się młodszy rebeliant.
- Nie, po prostu wyobraziłem sobie minę Montiego jak tylko dowie się, że nie ma nas w Krainie Jezior. Być może nawet będziemy mieli dzięki temu w końcu spokój. Patrząc na to jak bardzo starał się nas złapać, najpewniej naraził się swoim przełożonym. A teraz będzie musiał wrócić do nich z pustymi rękami... - odpowiedział były szturmowiec.

***


Monty był wściekły. Każde kolejne szczegóły incydentu z promem tylko bardziej go wkurzały. Zdradził go. Szturmowiec go zdradził. Szturmowiec, którego oddział wybrał specyficznie przez ich rzekomą niezachwianą lojalność. Do tego wkrótce Inkwizytor skończy przeszukiwanie miasta o którym mu powiedział... On też będzie wściekły, tyle że na niego.
Lecz on może go znaleźć, a oficer ISB był wściekły właśnie przez to, że jego cel mu się wywinął...
Na szczęście wyglądało na to, że rzeczywiście gorzej już być nie mogło. Myśliwce znalazły bowiem prom, a jego pilot wylądował pod groźbą zestrzelenia. Oznaczało to jednak, że na pokładzie najpewniej nie ma osób których szukał... Oni by walczyli - a prom był mimo wszystko uzbrojony. Nie miał co prawda szans w walce z eskadrą TIE, ale to przecież nigdy nie przeszkadzało rebeliantom próbować.

Kiedy przybył na miejsce lądowania szturmowcy już trzymali pilota, który okazał się być jedyną osobą w promie, w kajdankach. Był to Gunganin...
- To pomyłka! Ten prom miał być z demobilu! Zapłaciłem za niego dobre pieniądze, nie ja go ukradłem! - od razu próbował przekonać oficera ISB. Mówił zaskakująco dobrze w Basicu, choć miał dalej ten śmieszny gungański akcent...
- Od kogo go więc kupiłeś?
- Jakiegoś gościa w mundurze Imperium. Mówił, że to okazja! Że w takiej cenie to by normalnie sprzedał co najwyżej uszkodzony, ale obecnie potrzebował pieniędzy!
- Imię?
- Err...
- Tak myślałem. Niech zgadnę, nie przedstawił się?
- Nie, ale przecież Imperialnym można ufać, prawda?
- Czy miał jakiś współpracowników?
- Nie, był sam.
- A jak ty się nazywasz?
- Tobler Nass, jestem uczciwym człowiekiem, nigdy nie oszukiwałem. Możesz się zapytać innych w Otoh Jahai. Po prostu zobaczyłem okazję, więc skorzyst...
- Masz minutę by powiedzieć mi gdzie są, albo zrobi się znacznie mniej przyjemnie. - przerwał mu Monty.
- Gdzie kto jest? Sprzedawca? Kupiłem to w okolicy rodzinnego miasta, mogę pokazać gdzie dokładnie. Bardzo łatwo tam trafić, jeśli tylko wie się gdzie...
- Gdzie jest Major, Daesha'Rha i SIB-982123. Jesteś świadom co ci grozi za pomoc wrogom Imperium, prawda? Zostało ci 30 sekund.
- Uciekli do Theed! Przez jądro! Jeszcze pewnie są w drodze.
- Widzisz, da się. Zabrać go do bazy. - rozkazał sztumowcom.
- Ale przecież powiedziałem wam wszystko co wiem! - protestował Gunganin.
- Wątpię.

***


Dom nie był bardzo duży, ale był dość dobrze urządzony. Gdyby nie brak większej ilości łóżek byłby świetnym miejscem dla nich wszystkich.
Widać było jednak, że właściciel bywał tu rzadko. Większość mebli wyglądała jakby dawno nie była ruszana, a do tego było na nich całkiem sporo kurzu.
Był tu jednak także wyświetlacz z dostępem do HoloNetu, więc w razie czego mieli jakiś dostęp do informacji ze świata.
Ogólnie mieli dużo szczęścia jak na uciekinierów. Mogło być znacznie gorzej. Dzięki pomocy Toblera jednak mogli teraz odpoczywać nie w Imperialnym więzieniu, a domu Monaba.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Daesha'Rha » 28 Cze 2018, o 20:39

Gdyby nie pamięć ostatnich wydarzeń, Daesha'Rha czułaby się jak na wakacjach. W bardzo biednym ośrodku.
Przejrzeli jedzenie przyniesione od Monaba i przygotowali sobie skromny posiłek. Zjedli tylko niezbędne minimum, żeby nie czuć głodu. Nikt nie miał za bardzo apetytu, a nie wiedzieli, kiedy będzie okazja zdobyć następne zapasy.
Starali się zachowywać, jakby sytuacja była normalna, jakby nic dzisiaj nie zaszło. Jej rodzice krzątali się po kuchni, a Daesha'Rha wyglądała przez jedyne dwa okna, starając się dostrzec jak najwięcej na zewnątrz. Karl rozluźnił się, chodził po mieszkaniu z uśmiechem na ustach i ogólnie jakoś nie pasował do nastroju pozostałych uciekinierów. Jakby naprawdę wierzył, że Montgomery zaprzestanie pościgu tylko dlatego, że dłużej ich będzie szukał. W końcu, jak to mówią, nie o to chodzi, żeby mieć króliczka, ale żeby gonić go...
Drugi rebeliant dużo rozmawiał przyciszonym głosem z Majorem. Widocznie układali jakieś plany znane tylko sobie i bardzo nie chcieli, żeby Twi'lekowie je poznali. Szkoda tylko, że mało kogo one teraz obchodziły.
Po zjedzonym w milczeniu posiłku zaczęli szukać sobie miejsca do spania. Nabat'Rha i Alema'Rha zmieścili się jakoś na jedynym łóżku, obok niego na ziemi Daesha'Rha ułożyła się na starym kocu Monaba, zamiast poduszki używając kupki zmiętych ubrań. Rebelianci rozeszli się po mieszkaniu. Młodszy chciał nawet ustalić jakieś warty, dlatego czatował przez jakiś czas pod drzwiami, aż wreszcie i on usnął na podłodze.

Ranek wstał niezauważalnie. Okna wpuszczały niewiele światła, dlatego kiedy pierwsze osoby się obudziły, mogło dochodzić południe dnia następnego.
Próbowali czymś się zajmować. Mężczyźni, na zmianę lub wszyscy na raz, wychodzili na dach i obserwowali miasto. Daesha'Rha też kilka razy wyjrzała, próbując zapamiętać układ ulic odchodzących od ich mieszkania. Poniżej ruch wzmógł się - do przystani przybijały nowe promy lub bongo, a ludzie i Gunganie biegali między budynkami, dźwigając paczki, skrzynie i worki.
Wytrzymała może z godzinę takich obserwacji. Kiedy się znudziła, zeszła na parter. Dalej nie wiedziała, czym się zająć, dlatego uruchomiła wyświetlacz i spojrzała, co się dzieje w HoloNecie.
Wiadomość, że zamknięto Krainę Jezior zdziwiła ją. Nie spodziewała się, że rebelianci są aż tak poszukiwani.
- Spodziewałem się tego - powiedział Major, kiedy pokazała im informację - Dobrze, że uciekliśmy za pomocą bongo, bo stąd jeszcze będziemy w stanie odlecieć. W razie takiej konieczności, oczywiście - dodał, kiedy spojrzała na niego z wyrzutem.
Nie podobało jej się to, bo miała wrażenie, że zamknięcie spowodowała osobiście.
Bała się skontaktować z Toblerem. Chciała mu powiedzieć, że wszystko z nimi w porządku i dowiedzieć się, czy nie miał żadnych problemów po drodze do domu, ale pomyślała, że kontaktując się z nim teraz, narobiłaby mu tylko kłopotów.
Znalazła za to czas, żeby opowiedzieć całą historię rodzicom jeszcze raz, tym razem ze wszystkimi szczegółami. Major wtrącał się od czasu do czasu, dopowiadając to, co niezbędne. Doszła przez to do wniosku, że może nadeszła pora, żeby dowiedzieć się więcej o samych rebeliantach.
Siedzieli na podłodze w kręgu, słuchając siebie nawzajem, bo co też innego mieli do roboty. Tylko towarzysz Majora co jakiś czas wyglądał przez okna, jakby obawiając się nieproszonych gości.
- Może opowiecie mi teraz więcej o tej waszej rebelii? - zapytała mężczyzn, nie kierując tego pytania do nikogo konkretnego. - Dlaczego imperium tak niestrudzenie was ściga? Co zamierzacie teraz zrobić? Tylko dokładnie, bez rzucania ogólnikami. Mamy sporo czasu.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Mistrz Gry » 16 Lip 2018, o 14:18

- No, dobrze, zdecydowanie zasłużyłaś na odpowiedzi. - zaczął Major - Zacznę może od tego dlaczego walczymy. Dla mnie Imperium było wrogiem już od bardzo dawna i walczyłem o wolność Galaktyki... No, może trochę przesadzam. Oczywiście miałem takie ideały, ale trudno powiedzieć by ktoś mógł walczyć tylko o wolność. Imperium praktycznie zabrało mi wszystko i po prostu nie chcę by więcej ludzi musiało przeżyć to co ja. - przerwał na chwilę - Ale to nie jest powód dla którego inni na Naboo walczyli. Oni mieli bardziej konkretny powód. To w zasadzie tylko moja wina, że nie stanęło za nami więcej osób. Że nie uświadomiliśmy większej ilości osób. - westchnął - Imperium porywało dzieci. Zabierało czułe na moc, nie winne niczemu dzieci. Ale to jeszcze nie było najgorsze. O najgorszym dowiedzieliśmy się dopiero gdy udało nam się dotrzeć do nagrań z tego co z tymi dzieciakami robiono. Nawet nie jesteśmy pewni czy eksperymentowano na nich, czy torturowano tylko dla przyjemności. Gdy udało nam się uratować kilka dzieciaków, nie były sobą. Część w ogóle nie reagowała na nic, inne nie mogły się opanować. Były w opłakanym stanie.
- Dlatego właśnie zaatakowaliśmy bazę w której ich przetrzymywali. - przerwał młodszy rebeliant. - Choć w zasadzie nie wiemy czy się udało...
- Do tego zmierzałem... - kontynuował Major - Straciliśmy kontakt z grupą szturmową, która miała odzyskać dzieci. To, że Imperium dalej szuka Stardusta oznacza, że możemy mieć nadzieję, że udało mu się uciec. Szczególnie, że dość oczywistym jest, że teraz pozbywa się wszystkich śladów tego co się działo. Wszystko zrzucili na nas, pozbyli się komendanta który się zajmował organizowaniem sprawy i spróbowali się pozbyć także nas. Uciekaliśmy, ale nas zestrzelili. I gdyby nie twoja pomoc to najpewniej już nawet nas by nie było na tym świecie. Na szczęście nie wszyscy byli w centrali i wciąż mamy przyjaciół znających sytuację na całej planecie. Do tego oficer który nas ściga ma... osobiste powody by mnie konkretnie doprowadzić przed Imperium. Ale jak tylko będziemy bezpieczni to spróbuję wam zorganizować jakieś schronienie. Pewnie spróbuję się jakoś skontaktować z rebeliantami poza planetą. A ty Karl? Decydujesz się w końcu na walkę? - powiedział do szturmowca.
- Już chyba za późno bym mógł robić cokolwiek innego. Jedyny sposób na sprawienie, że Imperium mnie zostawi, to byłoby wydanie was. - powiedział żartobliwym tonem.

***


Monty miał szczęście. Inkwizytor mu co prawda już teraz nieźle przyłożył, ale w zasadzie to żył i miał się dość dobrze. Na pewno lepiej niż ten Gunganin do którego Torgutanin się dorwał.
Przesłuchanie trwało jego zdaniem jednak znacznie dłużej niż powinno. Dobry agent ISB wyciągnął by już wszystkie informacje kilka godzin temu. Jednak w końcu Durhash opuścił zamknięte pomieszczenie.
- Są w Dee'ja Peak. Idziesz ze mną i jeśli tym razem mnie zawiedziesz, to możesz zapomnieć o planach na przyszłość.
Oficer ISB przytaknął. Jeśli to co słyszał o inkwizytorze było prawdą, to wręcz nie wierzył w swoje szczęście.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Daesha'Rha » 17 Lip 2018, o 15:26

Kiedy jeszcze w jej domu rebeliant mówił o tych dzieciach, nie bardzo w nie wierzyła. Jednak teraz, po wysłuchaniu Majora, dotarło do niej, że historia nie jest w żaden sposób przekoloryzowana. Chociaż nie lubiła dzieci, wywarło to na niej ogromne wrażenie. Teraz miała prawdziwy dowód na to, że wszystko, co złego mówiło się o Imperium, było prawdą.
Widziała, jak zareagowali jej rodzice. Alema'Rha zawsze lubiła dzieci, nawet te ludzkie, dlatego była równie wstrząśnięta, co córka. Nabat'Rha zamyślił się, ale Daesha'Rha wiedziała, że jej ojciec wyobraża sobie właśnie, do czego zdolni są imperialni, skoro nie wahają się krzywdzić nawet dzieci.
Gdy skończyli rozmawiać, Twi'lekanka dalej nie mogła się otrząsnąć. Czuła się niemal jak przedszkolak wyrwany ze świata pełnego kolorowych zabawek i wrzucony w błoto slumsów. Przez całe życie nie miała nawet pojęcia, ile okrucieństwa jest nawet na jej ukochanej, pozornie spokojnej planecie.
Imperium okazało się być rakiem, a właściwie bezwzględnym pasożytem. Jak czerw wgryzało się w Naboo i żerowało na spokoju i szczęściu mieszkańców. Spasło się i dalej żywiło okrucieństwem. Takie pasożyty trzeba było jak najszybciej usuwać, wiedziała o tym choćby z racji zawodu.
Tylko dlaczego wszyscy o tym wiedzą i nic nie robią? Tyle istot, tylu mieszkańców na planecie, wszyscy wycierpieli swoje, ale nikt nie chce nic z tym zrobić! Jakby mieli zaślepki na oczach! Ilu z nich musi jeszcze stracić tyle, co ona i jej rodzice, żeby zrozumieć?
Czy tylko ta garstka rebeliantów była gotowa się przeciwstawić? Czy tylko oni wiedzieli, co trzeba zrobić?
W tym momencie Daesha'Rha zrozumiała sens tej rebelii. Zawsze uważała, że Imperium nie należy się przeciwstawiać, że trzeba je po prostu znieść. Ale wyglądało na to, że takie przyzwolenie tylko rozjuszało bestię dalej. Zrobienie czegoś na skalę Galaktyki, jak mówił Major, nie miało za bardzo racji bytu. Ale Naboo było jak najbardziej w zasięgu.
Czuła się związana z tą planetą. W końcu to na niej jej rodzice znaleźli dom, a ona się wychowała. Alema'Rha nauczyła ją miłości i szacunku do natury. A Naboo było jak Matka Natura, stanowiło ostoję i podporę dla wszystkich mieszkańców, od najmniejszego zwierzęcia, do największej istoty. I właśnie dlatego nie można było pozwolić, żeby ten nowotwór w postaci Imperium, drążył niczemu niewinną planetę.
Przez resztę dnia Daesha'Rha chodziła nabuzowana, jak jaboon podczas rui. Kręciła się w tę i we w tę, jakoś nie mogła znaleźć sobie miejsca. Dopiero po kilku godzinach zdołała się uspokoić.
Nabat'Rha znalazł gdzieś jakieś części, chyba mechaniczne. Daesha'Rha podeszła do niego i zerknęła mu nad ramieniem.
- Co tam masz? - zapytała. Nowa rzecz pozwoliła jej odwrócić na chwilę uwagę od złości. Przebywanie w zamkniętym pomieszczeniu nie działało na nią dobrze.
- Znalazłem jakiś odbiornik. Chyba. Wygląda mi to na stacjonarne radio, czy coś w tym rodzaju. Taki komunikator, tylko większy. Podłubię w tym, może zdołam to uruchomić.
- Pokażesz mi, jak to się robi?
- Pewnie. Niewiele tu narzędzi, więc pokażę ci alternatywną medycynę sprzętów mechanicznych. Podaj mi tamten drucik.
Usiadła razem z ojcem i zaczęli rozkręcać mechanizm.
- Co o nich sądzisz? - zapytała - O rebeliantach i tej całej rebelii?
- Nigdy nie podobały mi się takie akcje - odparł od razu - Narwane dzieciaki próbują zmieniać świat. Tak w każdym razie zawsze sądziłem. Teraz, jak na nich patrzę, myślę, że mogą mieć trochę racji.
Daesha'Rha pokiwała głową, nie chcąc mu przerywać.
- Tylko dlaczego musiało się to odbić na nas? - mówił dalej - Mogliby przecież zabijać się i rujnować sobie nawzajem życia bez udziału postronnych. Na razie niewiele chcę o tym myśleć. Wolałbym wrócić na farmę, do codziennej rutyny, po prostu do życia. - podniósł głowę i poruszył ramionami - Dalej mam wrażenie, że to jakiś dziwny sen, że zaraz się obudzę i wszystko wróci do normy. Tylko jakoś nie mogę się wybudzić.
Dalej pracowali w milczeniu. Twi'lekanka musiała przetrawić sobie te słowa i wszystko, co dzisiaj usłyszała.
Zanim się obejrzeli, zbliżył się wieczór, a tym samym pora, żeby wrócił Monab.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Mistrz Gry » 24 Lip 2018, o 20:18

Mimo, że już był wieczór, Monab nie przychodził. Oczywiście - nie zdefiniował kiedy dokładnie, więc początkowo czekanie nie było aż tak dziwne...
Jednak kilka godzin minęło, pora mogła by już być lepiej określona jako noc niż wieczór, a gunganina dalej nie było.
Było wyraźne, że wszystkim z uciekinierów się to bardzo nie podobało. W końcu Major, Karl i młodszy rebeliant zdecydowali się, że trzeba sprawdzić czy coś się dzieje.
Otworzyli drzwi w idealnym czasie, by zobaczyć jak szturmowiec rozmawia z kimś w drzwiach innego domu. Po chwili osoba, z którą rozmawiał wskazała palcem w kierunku domu Monaba...
Rebelianci bardzo szybko zamknęli drzwi.
- Kurwa, chyba wiemy już dlaczego Monab nie wraca. Imperium tu jest. - powiedział Karl
Choć można było oczekiwać, że zaraz dom otoczą szturmowcy, to na razie nic się nie działo. Po wyjrzeniu przez okno, szturmowca już nie było przy drzwiach. Nie było go nigdzie. Albo nie wiedzieli jednak, że tutaj coś było, albo uznał, że nie mógł iść sam.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Daesha'Rha » 31 Lip 2018, o 13:10

Nikt raczej nie wątpił w to, że szturmowiec poszedł po posiłki. Teraz odnalezienie uciekinierów było tylko kwestią czasu.
- Pakujemy się. - zarządziła szybko Daesha'Rha.
Rzucili się do swoich rzeczy. Nie było tego wiele, dlatego po chwili stali gotowi, z całym życiem upchniętym w plecakach.
- Musimy uciekać, nie ma sensu tu zostawać. - zakomenderowała - Pobiegniemy do jakiejś przystani i spróbujemy złapać prom. Majorze, musi się pan skontaktować z tymi przyjaciółmi na Naboo i załatwić nam wszystkim schronienie. Nie ma już odwrotu, a sami sobie nie poradzimy. Tylko nie teraz, bo boję się, że ktoś może nas namierzać.
- Karl, pójdziesz przodem, przebadasz teren. Kierujemy się na wschód, tam były jakieś małe odnogi od głównego portu. Będziesz szedł przed nami w zasięgu wzroku i pozwalał nam dołączyć co kilka minut.
Były szturmowiec kiwnął głową i przygotował broń. Dobrze go wyszkolili, wykonywał rozkazy, kiedy tylko ktoś je stanowczo wydał. Twi'lekanka wskazała na drugiego rebelianta.
- Ty zostaniesz z tyłu, masz pilnować, czy nikt nas nie zauważył i nie zaczął śledzić. W razie czego - krzycz, wtedy to i tak będzie bez znaczenia. Karl, wyjdź proszę na zewnątrz i rozejrzyj się. Wychodzimy zaraz za tobą.
Mężczyzna skinął głową i ostrożnie uchylił drzwi. Rozejrzał się, zrobił kilka kroków, znowu rozejrzał. Przypadł do ściany najbliższego budynku, ostrożnie wychylił zza węgła, dał im znać dłonią, po czym zniknął w uliczce.
Jeszcze zanim wyszli, Daesha'Rha złapała Majora za ramię. Może z nerwów na mocno je ścisnęła, bo Mon'ogram skrzywił się.
- Potrzebujemy schronienia, daleko stąd. Skoro Imperium nie znalazło do tej pory waszych przyjaciół, to znaczy, że macie dobre kryjówki. - mówiła cicho, prawie szeptem. - Pomóż nam się ukryć, to zyskacie nowych członków rebelii.
- Ludzie nie powinni się do nas przyłączać jako karty przetargowe. - powiedział Major.
- My nie jesteśmy ludźmi. A poza tym, to macie teraz braki kadrowe, prawda? Proszę cię, pomóż nam przeżyć to szaleństwo.
We czwórkę wyszli na zewnątrz i podążyli za Karlem. Drugi rebeliant wyszedł chwilę po nich, pełniąc rolę straży tylnej.
Nocą w Dee'ja Peak ruch na ulicach ustawał. Dalej można było spotkać jakieś istoty, które kręciły się po mieście w tylko sobie znanych celach, jednak nikt nie zwracał większej uwagi na grupę, przemykającą zaułkami.
Nie tylko Daesha'Rha czuła się, jakby Imperium dyszało jej w kark. Nabat'Rha i Alema'Rha również rozglądali się, szukając prześladowców. Tylko Major wydawał się spokojniejszy, widocznie nie pierwszy raz musiał tak nagle uciekać.
Zrównali się z Karlem. Mężczyzna zatrzymał ich gestem, wyjrzał na skrzyżowanie, które mieli przed sobą. Szybko odwrócił się z powrotem.
Za tym skrzyżowaniem idziemy w prawo. - powiedział, chowając blaster za paskiem pod koszulą - Tam powinna być przystań na kanale, który łączy się z głównym portem.
- Jak przekonamy kogoś, żeby nas zabrał? Nie jesteśmy raczej kimś, kto nie wzbudza podejrzeń. - zapytała Alema'Rha.
- Najpierw musimy znaleźć jakikolwiek prom. - odparł Major - Potem coś wymyślimy.
Młodszy rebeliant dołączył do nich i potwierdził, że nikt za nimi nie szedł ani się nie oglądał. Karl kiwnął głową i nie czekając, ruszył na wprost. Szybko pokonał skrzyżowanie, przylgnął do ściany budynku i dał im sygnał.
Szli gęsiego, w niewielkich odstępach od siebie. Kiedy wcisnęli się plecami w ścianę, Karl wyglądał za zakręt.
- Na razie czysto. Idziemy, tylko starajcie się nie skradać.
Na przystań wyszli już normalnym krokiem. Przystań to było właściwie zbyt duże słowo, bo przed sobą zobaczyli tylko jeden kanał i zaledwie kilka bongo przy pomostach. Po obydwu jego stronach, blisko siebie, stały budynki mieszkalne, małe magazyny i sklepy. Znalazł się nawet jakiś bar, ale nie był zbyt uczęszczany, skoro pozostawał zamknięty o tej porze.
Przystanęli pod okapem dachu jednego ze sklepów. Przy jednym z promów kręcił się człowiek albo Gunganin, w ciemnościach ciężko było to stwierdzić. Na niebie nie świecił żaden księżyc, jednak na przystani i w otaczających ją domach świecił się różnego koloru światła. Żółte, błękitne i białe refleksy odbijały się od wody i bruku na ulicy; oświetlały również sylwetkę tej jednej istoty na pomoście, nadając jej dziwne kształty.
Młodszy rebeliant wkrótce do nich doszedł.
- Co robimy? - zapytał.
- Idziemy grzecznie poprosić o podwiezienie.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Mistrz Gry » 8 Sie 2018, o 01:00

Rebelianci znowu uciekali... Zresztą mieli szczęście, że ich przygoda już nie skończyła się spotkaniem z grupą szturmowców, którzy zaprosili by ich na miłą rozmowę, w przypadku odmowy dzieląc się boltami blasterowymi na pożegnanie.
Jednak wciąż taka możliwość była bardzo realna. Musieli się wydostać z miasta jak najszybciej. Ukryć się gdzieś, gdzie Imperium ich nie znajdzie.
Dość szybko udało im się znaleźć możliwego przewoźnika, jednak przez ciemność przy dokach nie dało się rozpoznać nawet jego gatunku. Do momentu, gdy grupa nie podeszła bliżej...
Cóż, nie mogli wiedzieć jaki błąd popełniają.
Sylwetka, wcześniej niezidentyfikowana, nabrała kształtów. Kształtów podobnych do człowieka, lecz różniących się pewnymi szczegółami... Osoba, która stała przy statku, miała na sobie zupełnie czarną zbroję, co trochę wyjaśniało jej słabą widoczność. Jednak przerażającą częścią było to, co to była za zbroja. Przed nimi stał szturmowiec.
Szturmowiec w czarnej zbroi.
Było mało prawdopodobne, by rodzina Rha zupełnie rozumiała dotąd tego znaczenie. Nawet młodszy z rebeliantów nie wiedział zbyt wiele o szturmowcach odzianych na czarno. Jednak Major i Karl wiedzieli. I po ich reakcji łatwo było się domyślać, że oznacza to tylko kłopoty.
Imperialny już patrzył się w ich stronę, więc okazja na ucieczkę minęła. Gdyby się zbliżyli, najpewniej by ich rozpoznał. Karl zrobił więc jedyną rzecz, jaką mógł. Wyciągnął szybko blaster i strzelił, wykorzystując element zaskoczenia.
Trafił idelnie w miejsce, w którym był szturmowiec. Przed chwilą. Bowiem cel zdążył zareagować i rzucić się w prawo. Chwilę później wystrzelił Major, lecz i jego strzał nie dotarł do szturmowca, przypalając jedynie stojącą w odległości skrzynie.
Kontratak nie był już taki pechowy i wyjaśniał dlaczego rebelianci zdążyli oddać pierwszy strzał. Młodszy rebeliant szybko padł na ziemię od trafienia z broni przestawionej na tryb ogłuszania, a Karla uratowało tylko rzucenie się za pobliski kontener. Reszta też szybko znalazła jakąś osłonę, zostawiając jedynie jedną, nieprzytomną już osobę na widoku.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Daesha'Rha » 10 Sie 2018, o 21:58

Już kiedy Karl oddał strzał, Daesha'Rha pociągnęła rodziców za jakiś kontener, który akurat znajdował się najbliżej. Przypadli za nim do ziemi, jednak Młody (dalej nie wiedziała, jak on ma na imię) nie zdążył i runął na bruk jak długi. I tak już został, ogłuszony, twarzą do ziemi. Dobrze to świadczyło - przynajmniej chcieli ich żywych.
Karl klęczał za kontenerem po lewej, Major za czymś z przodu, trochę na prawo. Szturmowiec oddał kolejny strzał, żeby zmusić ich do schowania głów, po czym też znalazł sobie osłonę.
Major starał się coś przekazać Karlowi, wykonywał jakieś gesty, zrozumiałe tylko dla ich dwójki. Mężczyzna w odpowiedzi tylko kiwnął głową. Potem zaczął nawoływać Twi'lekankę, ale Daesha'Rha siedziała plecami do osłony, skulona, osłaniając oburącz głowę. W głowie miała szum, bo za szybko się wszystko działo, żeby mogły być w niej jakieś racjonalne myśli.
W tym momencie Major oddał kilka strzałów, a Karl podczołgał się do Twi'leków. Świst boltów ucichł.
- Nabat - wyszeptał Karl, kiedy już schronił się obok nich - Umiesz poprowadzić bongo?
- Umiem - odparł jej ojciec. Jako jedyny z ich trójki zachował chociaż pozory spokoju.
- Dobrze. Major zaraz mnie osłoni, ja spróbuję zajść gościa od boku. Musicie wciągnąć młodego za osłonę, a potem postarajcie się zbliżyć do kanału, nie dalej niż do tamtej skrzyni - wskazał tą, obok której sam przed chwilą się chował.
- Dobrze... tak, rozumiem - powiedział Nabat'Rha.
- Czekajcie na sygnał Majora.
Karl przesunął się bliżej krawędzi i czekał. W końcu znowu rozległ się odgłos blastera. Wtedy kilka rzeczy stało się jednocześnie.
Major starał się przyszpilić wrogiego szturmowca do jego kryjówki i uniemożliwić mu wychylenie choćby palca. Karl, czołgając się energicznie, wychynął zza kontenera i skierował się w stronę najbliższego budynku, żeby obiec go i podejść do przeciwnika z drugiej strony. Nabat'Rha podpełzł do Młodego i zaczął ciągnąć do siebie po bruku. Alema'Rha rozglądała się, bez wychylania głowy.
Daesha'Rha siedziała otępiała z kolanami pod brodą i czekała na cud.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Mistrz Gry » 24 Sie 2018, o 01:35

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Mimo, jak bardzo się to wydawało nieprawdopodobne, cud nadszedł.
Ogień Majora przyszpilił szturmowca do jego kryjówki wystarczająco długo, by reszta zdążyła przejść dalej. Nabat przeciągnął młodego po bruku za osłonę blisko kanału. Daesha podążała niedaleko za nimi. W pobliżu był także ich główny cel: zadokowane Bongo. Ich droga ucieczki. Być może biorąc je zniszczą komuś biznes, ale to chyba lepsza opcja niż utrata życia...
Kiedy jednak Major przestał strzelać w celu zapewnienia osłony, bo nie było mu już czego chronić, szturmowiec zyskał okazję by zobaczyć co się dzieje po drugiej stronie barykady. I szybko zrozumiał, co się działo...
Po chwili, poświęconej najpewniej na zmianę trybu z ogłuszania na zabójczy, rozległy się strzały ze strony Imperialnego. Nie były jednak skierowane w żadnego z chowających się za skrzyniami rebeliantów. Szturmowiec wziął na cel Bongo.
Nie strzelał długo, bo dotarł do niego Karl. Walka dwóch szturmowców nie trwała długo, bo ten po stronie Rebelii oddał pierwszy strzał trafiając w ramię Imperialnego. Nie powaliło go to jednak od razu, dzieła dokończył Major. Człowiek w czarnej zbroi leżał na chodniku, jeśli nie martwy, to przynajmniej ranny i nieprzytomny. Nie musieli się więc nim dłużej martwić.
Rebelianci w pośpiechu starali się teraz dostać do pojazdu i uciec zanim przybędą posiłki. Bongo, obok którego byli, było najmniej strzeżonym z okolicznych łodzi - wystarczył jeden strzał z blastera by je uwolnić. Nabat starał się uruchomić wszystkie systemy jednostki, w czasie kiedy reszta wsiadała do środka. Jednak wyraźnie miał z czymś problemy.
- Kriff, bańka nie działa. Możemy pływać, ale się nie zanurzymy. - wyjaśnił, o co chodziło...
Łódź rebelii mimo to musiała wyruszyć w dół kanału. Szturmowcy to zwierzęta stadne, więc wkrótce będzie się tam od nich roić.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Daesha'Rha » 27 Sie 2018, o 17:58

- Trudno, teraz nie ma wyjścia - zawyrokował Major - Płyniemy.
Bongo powoli odbiło od przystani; łódź zaczęła przyspieszać, poruszając się w dół kanału, w kierunku głównego portu miasta. Elektryczny silnik statku rozgrzewał się, wydając dźwięk, który pod pokładem brzmiał jak jednostajny szum.
Nabat'Rha siedział za sterami razem z Majorem, a Karl stał za nimi i obserwował okolicę z kokpitu. Alema'Rha zajęła się nieprzytomnym Młodym.
- Daesha'Rha, dziecko, pomóż mi tu - powiedziała.
Młodsza Twi'lekanka usiadła nad rebeliantem i przyłożyła mu palce do szyi, jednocześnie pochylając mu się nad twarzą.
- Oddycha normalnie - odezwała się po kilku sekundach - Ułóżmy go na boku.
Razem z matką delikatnie zmieniły pozycję nieprzytomnego. Daesha'Rha jeszcze nigdy nie układała w bezpiecznej pozycji kogokolwiek poza falumpasetami, ale wespół z Alema'Rha dały jakoś radę.
- Majorze, ma pan jakiś plan, co robimy dalej? - zapytała Daesha'Rha - Może skontaktować się pan ze swoimi ludźmi? Załatwić nam jakąś kryjówkę? Najlepiej teraz, bo imperialni i tak wiedzą, gdzie jesteśmy.
- Spróbuję wywołać ich przez nadajnik bongo. Jeśli się nie uda, użyję mojego komunikatora.
- Dobrze. I byłoby miło, gdyby dowodzenie przejął wreszcie ktoś, kto ma do tego kwalifikacje, bo ja już nie mam pomysłów.
To powiedziawszy, usiadła pod wejściem do ładowni. Na szczęście Karl znalazł się w swoim żywiole.
- Nabat, na razie płyniemy na wyłączonych światłach - mówił - Zapalimy dopiero przy wejściu do głównego portu, żeby nie wydawało się to podejrzane. Nie zatrzymujemy się, chyba że ja albo Major wydamy taki rozkaz.
- Aye, aye, sir - odparł Twi'lek z przekąsem.
Daesha'Rha zaczęła rozważać, co mogło się stać z Toblerem. W końcu tylko on i jego znajomy wiedzieli, gdzie ukryli się rebelianci. Bała się, że ISB mogło dobrać się do Gunganina i zrobić mu krzywdę. A ona nie miała nawet jak mu teraz pomóc. Mogła tylko dalej żywić nadzieję, że nic mu nie jest. Na samą myśl, że przez nią Toblerowi mogłoby stać się coś złego...
Dlatego stwierdziła, że skoro imperium wie, gdzie obecnie znajdują się uciekinierzy, może spróbować wywołać przyjaciela przez komunikator. A potem czekać na ratunek ludzi Majora, bo naprawdę nie wiedziała, co dalej robić.
Wyjęła komunikator z kieszeni i spróbowała skontaktować się z Toblerem.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Mistrz Gry » 5 Wrz 2018, o 23:30

Daeshę zaskoczyło jak szybko Tobler odebrał połączenie. Prawie tak samo jak to, że nie odpowiadał w jakikolwiek sposób. Słyszała jedynie szum... Czyżby Imperium ich jakoś zagłuszało? Może coś się rzeczywiście mu stało? Spróbowała zakończyć połączenie i zainicjować je ponownie: efekt był taki sam. Komunikator odbierał je natychmiastowo, ale nic nie było słychać, ani widać. No cóż, na początku. Kiedy jednak już miała się poddać coś kliknęło i usłyszała Gunganina. Nie było obrazu, ale lepszy dźwięk niż nic, prawda?
Jednak jego głos... Wydawał się okropnie zmęczony. Albo nawet gorzej... Ledwo mógł cokolwiek wymówić.
- D... Daesa? - nie zdołał nawet poprawnie powiedzieć jej imienia - J-ja... Przeprasz... am... Uciek... - w momencie gdy wypowiadał ostatnie słowo połączenie wróciło do szumów. Nic czego by Twi'lekanka nie próbowała tego nie zmieniło.

Reszta jednak wydawała się mieć więcej szczęścia w swoich zadaniach. Przynajmniej początkowo. Major nie dostał żadnego potwierdzenia, że rebelianci otrzymali jego wiadomości, ale nic nie wskazywało też, by Imperium ją powstrzymało. Pozostawało mu więc tylko się modlić.
Dość długo też nie było widać posiłków Imperium. Jakby szturmowiec z którym walczyli nigdy nie próbował się skontaktować ze swoimi przełożonymi.
Jednak była to tylko cisza przed burzą. Bowiem przy wejściu do głównego portu spotkali się z komitetem powitalnym Imperialnych. Komitetem złożonych z kilkudziesięciu szturmowców - w tym kilkunastu w czarnych pancerzach.
Stali na obu brzegach. Z bronią wycelowaną w ich pojazd. Gdyby rebelianci teraz próbowali uciec, to w taką drogę udać mogły by się tylko ich martwe - lub przynajmniej nieprzytomne - ciała.
- Natychmiast rzućcie broń, przybijcie do brzegu i powoli wyjdźcie na brzeg - rozkazał im jeden ze szturmowców. Nie chcieli ich od razu ogłuszyć? Może obawiali się, że będą próbowali uciekać i wpadną do wody. Utopiony rebeliant to jednak nie jest żywy, a pewnie za takich dostaną jakąś premię, czy coś.

Nabat nie miał wyboru. Gdyby to było kilku szturmowców, pewnie jeszcze mieli by szanse. Kilkunastu? Może przynajmniej części z nich by się udało. Ale było ich zdecydowanie zbyt dużo. Najpewniej nawet, gdyby każdy z nich strzelał bez celowania w ogólny kierunek grupy Majora, to i tak któryś by trafił.
Aleraa zauważyła, że kilku szturmowców majstruje coś przy swojej broni. Może jednak zamierzali ich mimo wszystko ogłuszyć? Albo na odwrót - dostali rozkaz by zabić buntowników na miejscu.
Czy to było jednak ważne, kiedy ostatecznie i tak Imperium ich dostało? Jedyna różnica to pewnie czas i bolesność śmierci. Jedynie cud mógł już ich uratować.

Cudy, jak się okazuje, przychodzą w różnych opakowaniach. Tym razem cud przyszedł w formie toczącego się po podłożu kulistego urządzenia firmy Merr-Sonn Munitions, Inc. Niewielkiego temodetonatora V-1.
Był to starszy model, który nawet w czasie swojej świetności nie wyróżniał się siłą wybuchu. Był jednak tani i kompaktowy, dzięki czemu stał się podstawowym granatem dla obu stron Wojen Klonów.
Jak się jednak okazało, starsza technologia czasami wystarcza. W środku wybuchu znajdowało się kilkunastu Imperialnych. Zabijając większość z nich, a kilku przynajmniej poważnie raniąc.
Podsumowując: świetnie poradził sobie z odwróceniem uwagi szturmowców.
Wkrótce po wybuchu w stronę kubłów poleciało kilka boltów blasterowych z małych uliczek i dachu jednego z domów. Padło kolejnych kilku szturmowców, tym razem jednak najpewniej przeżyli dzięki swoim zbrojom. Atakującym zależało chyba tylko na wprowadzaniu chaosu i wyłączeniu z walki jak największej ilości wrogów.
Wkrótce wyjaśniło się dlaczego tu przybyli, kiedy z jedej uliczki wyleciały trzy ścigacze i zatrzymały się tuż przy przybijającym do brzegu bongo. Jednak ktoś odebrał wiadomość Majora. Byli uratowani.

- Wskakujcie, szybko. Nie będziemy w stanie walczyć długo. - powiedział jeden z ich wybawców na ścigaczu.
Grupa z bongo próbowała więc jak najszybciej zmienić swój obecny pojazd na lepiej nadające się na ląd pojazdy repulsorowe. Musieli to do tego robić w czasie, kiedy dookoła trwała strzelanina. W zasadzie kolejnym cudem było to, że żaden zbłąkany bolt nie trafił w nikogo z uciekinierów.
No cóż, tak było do czasu, gdy zaczęli odjeżdżać. Kilku szturmowców dopiero wtedy skupiło swój ogień na nich, jednak było już za późno. Jedyną osobą, która została trafiona, był Karl. Ale na szczęście dostał jedynie w ramię. Przeżyje, nawet jeśli będzie miał problemy z ręką.

W końcu, po dość długiej drodze, dotarli do wyglądającego na opuszczony magazynu. Tam czekał na nich siedzący przy jakimś rodzaju komputera, zdecydowanie niezadowolony z czegoś człowiek.
- Witam w Dee'ja Peak, Kajorze - powiedział wstając ze swojego miejsca. - Przepraszam, że to miejsce jest w takim stanie, ale nie ma nas wielu. Szczególnie teraz, nie mogę potwierdzić statusu dziewięciu z piętnastu osób, które miały zająć się waszą ekstrakcją. Nie mamy tu wiele więcej ludzi, więc będzie jeszcze ciężej. Ale ta lokacja powinna być jeszcze bezpieczna. - mówił wszystko jakby był albo zmęczony, albo smutny. - Mam więc nadzieję, że uda nam się znaleźć miejsce by was ukryć zanim Imperium nas tu znajdzie...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Daesha'Rha » 6 Wrz 2018, o 21:11

Człowiek wyglądał na takiego, co w swoim życiu widział już niejedno. Jego oczy mówiły same za siebie.
Nie wyglądał na starego, młody z kolei też nie był. Trudno było określić jego przybliżony wiek. Był trochę przy kości, miał ciemniejszą niż większość ludzi skórę i łysą głowę. Jedynym szczegółem, który wyróżniał jego ogoloną gładko twarz, były ciemne okulary. Jakoś nikogo nie dziwiło, że nosi je nocą. Może miały być elementem "kamuflażu", tak jak czarny skórzany płaszcz. Gdy wstał, Daesha'Rha zauważyła, że mężczyzna obracał w dłoniach jakieś niewielkie pudełko.
- Zjawiliście się w samą porę - odpowiedział Major, który jako jedyny z grupy uciekinierów nie stracił rezonu - Gdyby nie wy, byłoby z nami kiepsko.
- Szczęście chodzi po ludziach - odparł enigmatycznie ich "gospodarz", zupełnie, jakby nie zauważył trójki Twi'leków.
Rebelianci, którzy ich przywieźli, zajęli się rannym Karlem i nieprzytomnym Młodym. Mężczyzna zaczął natomiast omawiać coś z Majorem. W tym czasie Daesha'Rha zwróciła się do swoich rodziców:
- Skontaktowałam się z Toblerem - powiedziała im - Brzmiał, jakby mówienie przychodziło mu z trudem. Przeprosił mnie i kazał uciekać. Boję się, że Imperium go dopadło.
Twi'lekowie zmarkotnieli widocznie i przez jakiś czas nic nie mówili. W końcu Nabat'Rha wypuścił powietrze nosem.
- Miałem nadzieję, że jednak uda mu się ciec - powiedział.
- Co teraz? - zapytała Daesha'Rha.
- Nie możemy go tak zostawić - rzuciła Alema'Rha - Zbyt wiele dla nas poświęcił. Jest prawie jak rodzina, a rodzinie się tego nie robi.
Nagle obok zmaterializował się Major.
- Będziemy znikać - powiedział - Musimy przenieść się w inne miejsce.
- Zaraz - przerwała mu Daesha'Rha.
Odsunęła się od rodziców i zbliżyła do "gospodarza".
- Wspominałeś, że jest was niewielu, prawda? - zaczęła.
- Tak, chociaż nie sądzę, żeby to był odpowiedni...
- To jest, kurwa, idealny moment - przerwała gwałtownie, celując w niego palcem - Skoro wymieracie jak komary na zimę, to znaczy, że musicie dbać o swoich. Tym bardziej o takich, którzy przyczynili się do waszej pieprzonej sprawy! Gdyby nie pomoc moja i mojego przyjaciela Toblera, Major dawno gryzł by piach. Dlatego wypadałoby pomóc teraz Toblerowi, prawda? Nie możecie go przecież zostawić w łapach ISB!
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Mistrz Gry » 17 Wrz 2018, o 09:17

- Nie wiemy przecież nawet, czy twój przyjaciel żyje! Gdyby odbicie kogoś z łap ISB było proste, to nie bylibyśmy w tak desperackiej sytuacji! Jeśli rzeczywiście złapało go Imperium, to taki atak doprowadzi tylko do większych strat. - "prośba" Daeshy zdenerwowała dotąd spokojnego gospodarza.
- Nie, ona ma rację Genn - wtrącił się Major - Ten Gunganin nie tylko uratował nam życie, ale też przez to zbyt dużo o nas wie. Nie możemy pozwolić by przesłuchało go Imperium, a zabicie byłoby niewiele łatwiejsze od odbicia. Więc jeśli tylko uda nam się zdobyć wystarczająco informacji, to odbicie go staje się naszym priorytetem. - wytłumavzył.
- Ale... No dobrze, rozumiem. Zobaczę czy mogę czegoś się dowiedzieć o tym, czy ISB złapało ostatnio jakiegoś Gunganina... - zgodził się w końcu.

Wkrótce później, gdy już Genn - jak nazwał go major - zajął się swoimi sprawami, Daesha miała chwilę by porozmawiać z Majorem z dala od jego uszu.
- Wiem, jak brzmiało to, co powiedziałem, ale tak naprawdę kłamałem. Jeśli Imperium wie, że tu jesteśmy, to wątpię by Tobler mógł im zdradzić dużo więcej. Ale po prostu zgadzam się, że musimy go uratować, jeśli to możliwe.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Daesha'Rha » 23 Wrz 2018, o 21:15

Odczuła falę wdzięczności dla Majora, za to, że wstawił się za Toblerem. W tym właśnie momencie wszystkie wątpliwości, nieufność lub złość skierowane w jego stronę, rozwiały się niczym pyłki traw na wietrze.
- Dziękuję - powiedziała tylko, na co człowiek skinął głową.
To złudne uczucie ulgi, które na nią opadło, przesłoniło jednak gorszą wiadomość. Tą treść w wypowiedzi Majora, drobną sugestię, że Tobler mógł tak naprawdę dawno postradać życie na torturach. Na szczęście jej mózg chyba nawet nie przyjął do wiadomości tej informacji.
Teraz starała się myśleć tylko o akcji ratunkowej. Miała nadzieję, że ten cały Genn szybko dowie się czegoś przydatnego.
Pozostawili bowiem pewien ważny "szczegół" - Imperium w tej właśnie chwili siedziało im na ogonie. Genn powiedział, że znajdą im jakąś kryjówkę, ale Daesha'Rha nie wiedziała, czy oznaczało to zadekowanie się gdzieś w Dee'ja Peak, czy może ucieczkę gdzieś dalej, do którejś z mniej znanych lokacji na Naboo. I co mieliby wtedy zrobić dalej? Tyle pytań pozostawało teraz bez odpowiedzi.
Razem z rodzicami podeszła do Majora, żeby dowiedzieć się, co mają teraz ze sobą zrobić.
- Będziemy się gdzieś zaraz przenosić? - zapytała - I czy na chwilę obecną możemy w czymś pomóc? Bo skoro rebelianci zgodzili się na odbicie Toblera, to mogą przydać im się wszyscy chętni do pomocy.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Mistrz Gry » 2 Paź 2018, o 20:51

- Tak, przenosimy się. Ale dopiero rano. Wtedy będzie nam łatwiej przemknąć się w tłumie. Nie będziemy ryzykować. Powoli zbieramy najważniejsze rzeczy, ale w zasadzie najlepsze co możemy zrobić, to odpocząć. I przygotować się na jutro. I tak nie mamy dużo do zabrania... - odpowiedział Major.
Nie wyjaśnił dokąd się przenosili, ale zanim Daesha zdążyła się go zapytać, ten zaczął się zajmować czymś innym. No cóż, jak nie mieli w czym pomóc, to odpoczynek mógł rzeczywiście dobrze im zrobić. Nikt nie żyje z uciekania, co najwyżej dzięki niemu.
Następnego dnia więc, jak zapowiedział Major, zabrali się do przeprowadzki. Nie mieli specjalnie co zabierać, więc jak tylko był gotowy środek transportu, to mogli już zaraz wyruszyć.
Poruszali się dość starym ST-101, ale poza nimi (bez młodszego rebelianta, który został w magazynie. Wyruszali dość wcześnie rano i ten najwyraźniej wciąż się nie obudził) i dwoma osobami z Dee'ja Peak było w nim trochę skrzyń z magazynu.
Wszystko szło dobrze, do momentu gdy nie zatrzymał ich patrol.
- Dokumenty. - rozkazał krótko szturmowiec.
- Oczywiście, już podaję - oznajmił kierujący pojazdem tutejszy rebeliant, sięgając do schowka. Po chwili wyciągnął potrzebne przedmioty i podał je do kontroli.
- Jest was dość dużo jak na tak mały ładunek. - zauważył sprawdzając papiery.
- To dlatego, że mimo małego rozmiaru jest on dość ciężki. I delikatny. Wieziemy kilka komputerów nawigacyjnych. Sam się zdziwiłem ile te cholerstwa ważą gdy po raz pierszy musiałem jeden przewieźć. A do tego bez obudowy są cholernie wrażliwe na repulsory, więc nie można po prostu wsadzić tego na wózek.
- Hmm... Naprawdę? Myślałem, że to dość małe elementy...
- Dla małych frachtowców, pewnie. Ale te są do dużych statków transportowych. Jeśli coś takiego trafi nie tam gdzie miało, to wiąże się to z wielkimi stratami. Do tego samo prowadzenie tak dużej jednostki jest trudniejsze.
- Ach, rozumiem. Puściłbym was od razu, ale procedury wymagają ode mnie przejechania skanerem po każdym ładunku. Ponoć jacyś rebelianci ukryli się w mieście. Jeśli widzieli byście grupę złożoną z Twi'lekanki, dwóch ludzi - jenego starego i drugiego w okolicy dwudziestki, a i jeszcze gościa w zbroi szturmowca, to zgłoście to. Jeśli będę w okolicy, to doceniłbym gdybyście zgłosili to mi. Może przyśpieszyło by to mój awans - lekko się roześmiał - ale serio, słyszałem, że to mogą być goście odpowiedzalni za to co się stało w Theed. Naboo było by znacznie lepsze bez takich szumowin. Dobra, wejdę do środka, sprawdzę wszystko i szybko to załatwimy.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Daesha'Rha » 4 Paź 2018, o 20:12

- Jasne, jak coś znajdziemy, na pewno zgłosimy to panu - uśmiechnął się uroczo rebeliant za sterami.
Szturmowiec już chciał przejść na tył pojazdu, ale odezwał się drugi chłopak, siedzący do tej pory obok kierowcy.
- Ja. Ja chyba widziałem gdzieś tych podejrzanych - powiedział niepewnie.
Patrolujący odwrócił się na pięcie i spojrzał na mówiącego. Kierowca też rzucił mu zaciekawione spojrzenie.
- Słucham zatem. Gdzie i kiedy to było?
- Widziałem jedną taką, tę Twi'lekankę i trzech chłopa. Z samego rana, jak wyjeżdżaliśmy, to może będzie z godzinę temu. Jechaliśmy tam - wskazał palcem kierunek - Między magazynami, na drodze do czwartego kanału przy dokach B. Jak jechaliśmy, minęliśmy taką uliczkę i tam mi gdzieś mignęli. Z początku się zastanawiałem, po kiego grzyba oni się gdzieś skradają, ale szybko skręcili, a my pojechaliśmy dalej, to nie wnikałem. Chociaż teraz, jak tak myślę, to rzeczywiście podejrzane jakby...
Szturmowiec nie odzywał się i nie przerywał, toteż wywnioskowali, że informacja go zainteresowała. Całe szczęście, że chłopak zna Dee'ja Peak, inaczej musiałby wymyślać tamtą trasę.
Czekając na reakcję patrolującego, Daesha'Rha i jej rodzice niemal przestali oddychać. Z miny Majora Twi'lekanka wyczytała, że mężczyzna szykuje się albo do ucieczki, albo do walki.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum

cron