Content

Archiwum

[Naboo] - Ostatni

[Naboo] - Ostatni

Postprzez Mistrz Gry » 4 Kwi 2018, o 19:28

Kraina Jezior była miejscem bardzo spokojnym. Dla wielu mogłoby się nawet wydać, że zupełnie nic tu się nie działo. Mieszkańcom jednak to nie przeszkadzało, a wielu turystów przyjeżdżało tu właśnie po to, by doznać tego spokoju.
Oczywiście, czasami były jakieś festyny, a do tego codzienne życie przecież też pisało własne, małe historie. Szczególnie, kiedy, tak jak Daesha’Rha, pracowało się jako weterynarz. Raz na jakiś czas ktoś przychodził do niej z jakimś dziwnym problemem. Zwierzętom działy się najróżniejsze rzeczy.
Dzisiejszy dzień nie wydawał się wyjątkowy. Poza codziennymi obowiązkami związanymi z hodowaniem falumpasetów, nie działo się nic specjalnego.

Jak można się już pewnie domyślać: to nie był zwyczajny dzień. Na Naboo działo się dzisiaj wiele rzeczy. Imperium szturmowało pewne labolatorium i bazę wojskową. Pewien mocowładny uciekł przed Inkwizycją wraz z kilkunastoma dzieci związanymi z Mocą. Pewien komendant policji stracił pracę.
Jednak to wszystko działo się daleko. Jaki mogło mieć wpływ na Krainę Jezior?

***


W bazie Rebeliantów panował chaos.
Nie to, by była to dziwna reakcja na bombardowanie całego miejsca. Większość osób tam przebywających czekała przecież pewna śmierć.
Jednak większość, to nie wszyscy. Do jednego transportowca typu 878-R pakowało się tyle osób ile mogło. Jednak było pewne, że nie uda się ewakuować całej bazy... Nie było miejsca dla wszystkich, nie było czasu by ich zabrać.
Major Mon'ogram musiał więc podjąć ciężką decyzję: odlatywali. Zostawiali resztę na pastwę Imperium. Mimo, że dzięki temu pasażerowie transportowca mieli szansę na przetrwania, będą teraz musieli spełnić resztę swojego życia ze świadomością, że zostawili swoich przyjaciół.
Na ich nieszczęście, nie oznaczało to długiego czasu...

Stary transportowiec nie miał szans w starciu z myśliwcami TIE. Nie zdążył uciec zbyt daleko zanim te sprawiły, że już nie mógł uciekać dalej. Z jednej śmiertelnej pułapki, Rebelianci trafili w drugą.

***


Daesha’Rha właśnie wychodziła z domu, kiedy usłyszała dźwięk przelatującej jednostki kosmiczej. Jednak coś w nim było nie tak... Był jakiś dziwny, a do tego zdecydowanie zbyt głośny. Nie wspominając o tym, że zwykle nad Krainą Jezior nikt nie przelatuje niczym innym niż pojazdy repulsorowe. Zanim jednak zobaczyła co dokładnie leciało, usłyszała coś innego. Znacznie wyraźniejszego.
Coś uderzyło w ziemię. Coś dużego. Nie tylko to słyszała, ale też czuła. Fakt, że równocześnie z tym zupełnie ucichł dźwięk silników, raczej wyraźnie wskazywał na to, co to było.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Daesha'Rha » 4 Kwi 2018, o 21:56

Kolejny dzień na farmie upływał jak zwykle szybko. Daesha'Rha doglądała ostatnio jednej samicy falumpaseta, która niedługo miała się źrebić, dlatego dużo czasu spędzała w stajni. Ledwo wyrabiała się z innymi obowiązkami; od rana nie miała nawet chwili na zjedzenie czegokolwiek poza śniadaniem, więc postanowiła w końcu zrobić sobie przerwę.
Właśnie wychodziła z domu, kiedy usłyszała coś w oddali. Dźwięk narastał, aż Daesha'Rha mogła śmiało stwierdzić, że w pobliżu przelatuje jakaś jednostka. Trochę ją to zdziwiło, a hałas nasilał się. Jednak nie zdążyła nawet zobaczyć, co to było - usłyszała głuchy huk gdzieś za stajniami. Jednostka musiała być duża, bo uderzenie poczuła przez wibracje ziemi pod stopami. Kilka falumpasetów, które stały na pastwisku, oddaliło się w panice od źródła dźwięku. Po chwili ucichł świst silników i zapanowała cisza.
Daesha'Rha uniosła w zdziwieniu brew, ale zaraz dotarło do niej, że statek mógł uderzyć w inne pastwisko. Rzuciła się biegiem w tamtą stronę. Minęła stajnie i wyjrzała na padok, jednak nic tam nie było, poza kilkoma wystraszonymi zwierzętami. Pobiegła dalej, poza granice swojej ziemi. Tam, wśród położonej, lekko nadpalonej trawy, zobaczyła duży statek. Z tej odległości dostrzegła, że transportowiec był poważnie uszkodzony, z jednego z silników unosił się czarny dym. Wokół niego leżały chyba części kadłuba, ale równie dobrze mogły to być przewożone towary.
Statek był duży, z pewnością mógł pomieścić sporo osób. Jednak do tej pory na zewnątrz wydostała się tylko jedna osoba. Po chwili ten ktoś zwrócił się w stronę statku i wyciągnął coś z niego. To był chyba kolejny pasażer, albo jego ciało, bo widocznie odniósł tak ciężkie rany, że z odległości nie dało się tego odróżnić. Nikt inny z wraku już nie wyszedł.
Obserwowała całe zajście leżąc w trawie, tak, aby rozbitkowie jej nie zauważyli. Widziała, że są w naprawdę ciężkim stanie, ale bała się podejść. Nie wyglądali na imperialnych, Twi'lekanka zaczynała podejrzewać, że mogą to być jacyś przemytnicy, uciekający przed ISB. A jeśli tak było, to prawdopodobnie niedługo odwiedzą ją Służby. Będą wypytywać o rozbitków, może zaczną coś podejrzewać, w końcu jej dom jest najbliżej miejsca wypadku. Nie miała zamiaru robić sobie dodatkowych problemów, dlatego nie ruszała się z miejsca. Stwierdziła, że jeśli ktoś z tych przemytników zacznie podchodzić bliżej, dopiero wtedy wyjdzie z kryjówki, żeby nie dopuścić ich bliżej domu. Na razie obserwowała uważnie transportowiec i niebo nad głową.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Mistrz Gry » 6 Kwi 2018, o 19:30

Rozbitkowie zdecydowanie próbowali uciec jak najdalej od swojego statku. Ranny zdecydowanie spowalniał tego drugiego, jednak jakoś się poruszali.
Daesha'Rha pozostawała w ukryciu, obserwując jak ci szli bez większego celu. W kierunku który wybrali nic ciekawego bowiem nie było. Nie wyglądało to jednak na to, że wiedzieli coś, czego ona nie wiedziała, a raczej na zwykły brak znajomości terenu.
W pewnym momencie się jednak zatrzymali. Ten zdrowy wyszarpał z małego plecaka makrolornetkę i zaczął się rozglądać. Najwyraźniej sam się zorientował, że nie wiem gdzie iść.
W pewnym momencie jednak spojrzał się w kierunku Twi'lekanki - i chyba ją zauważył. Skierował lornetkę chyba bezpośrednio na nią i na chwilę tak zastygł.
Po krótkiej rozmowie z rannym, ruszył w jej kierunku.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Daesha'Rha » 6 Kwi 2018, o 21:36

Daesha'Rha westchnęła w duchu i podniosła się. Tamci przyspieszyli kroku, widocznie nie widząc w niej zagrożenia. Ranny opierał się ciężko na ramieniu towarzysza, szedł ostatkiem sił, powłócząc nogami. Dopiero z bliska, przyjrzawszy się dokładniej, Twi'lekanka zauważyła, że mężczyzna był bardzo poparzony, a jego ubranie było nadpalone i w strzępach; tylko z nielicznych ran ciekła krew.
Podchodziła do nich powoli, podświadomie trzymając puste dłonie na widoku. Z twarzy nieznajomych wyczytała, że są bardzo spięci, jakby zaraz coś miało wyskoczyć na nich z trawy. Nerwowo rozglądali się na boki, a ich ruchy świadczyły o tym, że gdyby mogli, puściliby się biegiem w jej stronę.
Gdy stanęli naprzeciwko siebie, Daesha'Rha chciała ich zapytać kim właściwie są, ale ranny nie dał jej ku temu okazji. Osunął się zemdlony na ziemię; jego wyczerpany towarzysz nie poradził sobie z nagłym ciężarem i niemal stracił równowagę. Spojrzał na Twi'lekankę tak, jakby był dla niej co najmniej oficerem i rzucił tonem nieznoszącym sprzeciwu:
- Ty, pomóż mi!
Nie odmówiła - i tak własnie chciała obejrzeć nieprzytomnego. Ostrożnie uklękła przy nim, ale tylko pobieżnie zbadała poparzenia. Znalazła kilka miejsc, które wyglądały na mniej zwęglone i wskazała je zdrowemu mężczyźnie.
- Złap go za nogi i chodź ze mną - rzuciła, biorąc poszkodowanego pod pachy.
Razem go podźwignęli. Daesha'Rha skinęła głową w stronę stajni, po czym ruszyli we wskazanym kierunku. Udzielił jej się nastrój rozbitków, bo sama narzuciła najszybsze tempo, jakie mogli osiągnąć z rannym. Szybko dotarli na miejsce, po czym ułożyli mężczyznę w pustym boksie, na świeżo wymienionej słomie. Twi'lekanka zostawiła ich na chwilę i pobiegła po opatrunki z bactą. Były co prawda przeznaczone dla zwierząt, ale w tej chwili musiało im to wystarczyć. Przyniosła także trochę wody do picia dla rozbitków i trochę do obmycia własnych rąk.
Opatrywała go w milczeniu, czując na sobie uważny wzrok tego drugiego. Kiedy skończyła, dokładnie umyła ręce i upewniła się, że nie ma żadnych śladów na ubraniu. Bała się, że jeśli ktoś zobaczy ją teraz z krwią i zwęglonym naskórkiem na koszulce, nie wytłumaczy się nagłym porodem klaczy falumpaseta.
Dopiero teraz odwróciła się do drugiego mężczyzny.
- Dobra. To kim wy, do cholery, jesteście? I przed kim uciekacie?
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Mistrz Gry » 10 Kwi 2018, o 21:22

Mimo, że nieprzytomny otrzymał pomoc medyczną - która, nawet jeśli nie była bardzo profesjonalna, powinna wystarczyć by przeżył - to drugi mężczyzna wydawał się bardziej nerwowy niż wcześniej. Jego głos nie miał już w sobie nic z nieznoszącego sprzeciwu tonu, który Daesha'Rha usłyszała wcześniej.
- Bardzo przepraszam, że musiałem cię w to wciągnąć. Jednak bez ciebie jestem pewien, że Major by nie przeżył. - zaczął, niby zupełnie ignorując jej pytanie. Wkrótce jednak się poprawił - Zasługujesz więc z pewnością na wyjaśnienie. Słyszałaś może o tym, że na całym Naboo była fala zniknięć dzieci? - chwilę popatrzył się na Daeshę z... nadzieją? Ona jednak nie miała pojęcia o żadnych znikających dzieciach - Nie? Tak myślałem. Imperialne media nie mówiłyby przecież o tym. To stało się niektórym znane tylko dzięki rodzicom szukającym pomocy, po tym jak policja ich zignorowała. Imperium zbiera czułe na moc dzieci z całej planety, a pewnie i część sprowadza z innych miejsc. Jednak to nie jest najgorsze. Najgorsze jest bowiem to, co się z nimi dzieje dalej. Nie wiemy dokładnie co im robią, ale wygląda na to, że przeprowadzają na nich różne eksperymenty nie zastanawiając się nad tym czy cierpią w ich wyniku. Gdy udało nam się zdobyć jakieś nagranie z placówki, w której to robią, myśleliśmy najpierw, że je torturują. Pod przywództwem Majora powoli jednak zebrała się grupa osób gotowych z tym walczyć. Nie mogliśmy pozwolić by to robili! Szukaliśmy konwojów, w których je przewożą i udało nam się odbić kilkoro... - na chwilę się zatrzymał i Twi'lekanka zauważyła, że stara się nie płakać. - Przez to co im zrobili były one praktycznie szalone! Nie były nawet po prostu dziećmi po przejściach. Jedna z nich zupełnie nie reagowała na cokolwiek, inny się cały czas rzucał, nawet na chwilę się nie uspokajając! Najnormalniejszy powtarzał tylko w kółko coś o wężu i próbował rysować jakiś poprzekreślany symbol Imperium! To z nimi zrobili! - znów zrobił pauzę by przywrócić się do porządku - Próbowaliśmy odbić resztę. Jednak odkryli nas. Próbowaliśmy uciekać, ci którzy zdążyli odlecieli transportowcem. Lecz to nie wystarczyło. Zestrzelili nas. Jesteśmy jedynymi którzy przeżyli. Resztę już znasz.
Człowiek spojrzał się na Twi'lekankę wyczekując jej odpowiedzi. Od niej tak naprawdę zależało przecież, co się z nimi stanie. Mogła ich w końcu w każdej chwili wydać Imperium.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Daesha'Rha » 12 Kwi 2018, o 22:26

On coś kręcił. Daesha'Rha nie bardzo wierzyła w historię o jakichś zwariowanych dzieciach, zresztą dzieci jakoś nigdy nie chwytały jej za serce. Wydawało się, że cała opowieść to po prostu wymyślona naprędce wymówka, mająca zatuszować coś, do czego mężczyzna nie chciał się przyznać. Jednego była pewna - Imperium pewnie już szukało rozbitków. Niezależnie od jej wyboru, ma już na karku Służby. Ciężko będzie się wytłumaczyć z tych dwóch w stajni.
Biła się z myślami, które przewalały się szybko w jej głowie. Przecież nie może wydać ich, ot tak, imperialnym. Wiedziała przecież, jakie metody stosują na "wrogach publicznych". Z kolei pomoc rozbitkom może sprowadzić na nią kłopoty. Chociaż... już zwróciła na siebie uwagę ISB, a wiedziała na pewno, że nie zostawi mężczyzn na pastwę tych białych kubłów.
Ehh... a zapowiadał się taki spokojny dzień.
- Dobra chłopaki - zaczęła, chociaż ranny raczej jej teraz nie słyszał - nie znam was, a tym bardziej nie ufam. Ale nie mogę was wydać Imperium. - w oczach pierwszego mężczyzny zobaczyła ulgę. - Zrobimy teraz bardzo głupią rzecz, ale chyba najlepszą z możliwych.
Mężczyzna wydawał się lekko zakłopotany, ale kiwnął tylko głową i słuchał Twi'lekanki, jakby nagle stała się jego przełożoną, a z niego spadł ciężar podejmowania decyzji.
- Muszę zamienić z kimś teraz kilka słów. W tamtym budynku - wskazała na zewnątrz stajni - jest ścigacz, trochę zdezelowany, ale nas jeszcze udźwignie. Wpakuj tam kolegę i przykryj jakimiś workami, czy coś. Ma wyglądać jak koreliańskie ziemniaki. Dla siebie też przygotuj jakiś kamuflaż, nikt nie może nas zobaczyć razem, jasne? - mężczyzna kiwnął głową, zadowolony, że wreszcie ktoś inny wydaje mu rozkazy - Posprzątaj też zakrwawione siano, nie chcę tu żadnych ludzkich wydzielin.
Mężczyzna zabrał się do pracy, a w tym czasie Daesha'Rha znowu pobiegła do domu. Wrzuciła szybko wszystkie swoje kredyty do plecaka, razem z potrzebnymi dokumentami, scyzorykiem i kilkoma dodatkowymi opatrunkami. Następnie skontaktowała się przez komunikator z Toblerem Nassem.
- Daesha! - przywitał się Gunganin - Co tam słychać? Mieliśmy się przecież jutro spotkać.
- Tobler, mam problem.
Gunganin, słysząc ton jej głosu, spoważniał w jednej chwili.
- Co się dzieje?
- Muszę omówić z tobą kilka spraw. Pilnie. Gdzie jesteś? - powiedziała, jednocześnie wyglądając w stronę stajni, żeby zobaczyć, jak radzi sobie mężczyzna.
- Przy Ishitiba.
Było to jedno z jezior w pobliżu rodzinnego miasta Toblera, co wyjątkowo odpowiadało Twi'lekance.
- Poczekaj tam na mnie, niedługo będę i wszystko wyjaśnię. Zaciągam właśnie u ciebie ogromną przysługę.
- Daesha, o co...
- Zaraz będę - przerwała mu i rozłączyła się.
Mężczyzna zdążył już "zapakować" swojego towarzysza. Deasha'Rha upewniła się, że w boksie nie została żadna krew ani nic, co mogłoby wskazywać na obecność ludzi, po czym ukryła w ścigaczu drugiego pasażera, stanowczo zabraniając wychylania się i zadawania zbędnych pytań. Doskonale zdawała sobie sprawę, że dla niego mogło to wyglądać, jakby próbowała go oszukać, ale nie zamierzała tracić teraz czasu na wykładanie mu planu. Zresztą i tak improwizowała.
Zajrzała ostatni raz do ciężarnej klaczy falumpaseta i upewniła się, że samicy nic się nie stanie przynajmniej przez jeden dzień. Resztą zwierząt się nie przejmowała, więcej czasu na padoku im nie zaszkodzi. Wrzuciła swój plecak do ścigacza i ruszyła w stronę Ishitiba tak szybko, jak mogła.
Dotarli po kilkudziesięciu minutach podróży. Jezioro leżało wciśnięte między dwa wzniesienia, porośnięte na szczytach drzewami, z pomiędzy których leniwie spływały strumyki wody. Drugi brzeg niknął gdzieś za wzgórzem po lewej, przez co jezioro przypominało szeroką, nieregularną rzekę.
Równina, po której jechali, kończyła się wąską, piaszczystą plażą. Tam właśnie czekał na nich Tobler Nass. Gunganin miał już swoje lata, jednak wiek nie odcisnął na nim swojego piętna. Tobler posiadał ciemnozielony odcień skóry, tylko drobne zmarszczki pod nosem oraz pokaźnej długości wąsy. I wyglądał na bardzo zdenerwowanego.
Daesha'Rha wysiadła, pozdrowiła przyjaciela uniesieniem dłoni i zaprosiła bliżej ścigacza. Gdy Gunganin podszedł, Twi'lekanka uniosła puste worki, ukazując wystraszonego mężczyznę i jego nieprzytomnego kolegę.
- Poznajcie się. To jest Tobler - wskazała Gunganina - Toblerze, to są nasze kłopoty.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Mistrz Gry » 15 Kwi 2018, o 23:28

- Twoisa będzie misa dużo winna. - odpowiedział Gunganin w charakterystycznym dla swojego gatunku dialekcie. Daesha była jednak do niego już przyzwyczajona. - Mojsa zgaduje, że chcesz by ich gdzieś przetransportować lub schować, prawda? Mojsa nie spodziewał się po twoisa takich rzeczy, ale pewnie masz dobry powód. Masz też szczęście, bo misa może dać radę ich przewieźć do Keren. Tam można znaleźć pilota i skeebeetle.

***


W okolicy wraku od jakiegoś czasu stał imperialny prom. Dookoła zniszczonego statku kłębili się szturmowcy, a po niebie krążyły myśliwce TIE.
W pewnym momencie ze środka jednostki wyszedł szturmowiec, którego naramiennik wskazywał na to, że był dowódcą oddziału i udał się w stronę stojącego w pobliżu oficera w białym uniformie.
- Raportuj - rozkazał oficer
- Praktycznie cała załoga i wszyscy pasażerowie martwi lub na granicy śmierci. Nie znaleźliśmy jednak żadnej osoby pasującej do opisu, a także ślady wskazują na to, że ktoś przeżył i wydostał się z transportowca.
- Zamknąć cały obszar. Nikt nie może opuścić Krainy Jezior.
- Sir, cały obszar? Ale... - szturmowiec nie dokończył zdania, ponieważ oficer mu przerwał.
- Chyba nie muszę się powtarzać, prawda?
- Tak jest sir.

Gdy szturmowiec odszedł, człowiek w białym uniformie wyciągnął komunikator i po chwili majstrowania przy nim, po czym zaczął do niego mówić:
- Vanessa, on wciąż żyje.
- Kto? Aaa... On. Myślałam, że już z tym skończyłeś. - pojawiła się odpowiedź.
- Zorganizował buntowników na Naboo. To chyba oczywiste, że muszę się tym zająć.
- Jak chcesz. Ja się nie będę wtrącała w twoje sprawy. A i jeszcze jedno Monty, jesteś pewien, że mojego ojca tam nie było?
- Tak. Zresztą nawet jakby był, to nie znaleziono jego ciała. Jesteś mi dużo winna za krycie go.
- Wyrównuje się z twoim długiem wobec mnie.
- Ech... Nie da się z tobą dyskutować.
- Więc nie próbuj.

Mężczyzna zakończył połączenie i wrócił do swojego zadania. Musiał w końcu znaleźć "Majora" Mon'ograma.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Daesha'Rha » 17 Kwi 2018, o 22:55

- Myślałam raczej o tym, żeby ich ukryć w którymś z waszych miast - powiedziała do Toblera, ignorując zirytowane spojrzenie mężczyzny - Tam raczej imperialni nie będą ich szukać. Zakładam, że niedługo zamkną przestrzeń nad Naboo i w najbliższym czasie nikt stąd nie odleci.
- Chyba dam radę ich tam jakoś przechować, chociaż będę...
- Przepraszam bardzo - wtrącił się bezceremonialnie mężczyzna, widocznie oburzony, że ignoruje się kogoś jego stopnia - ale chyba zapomnieliście zapytać, co ja mam na ten temat do powiedzenia.
Tobler przewrócił oczami i spojrzał z politowaniem na nieznajomego. Daesha'Rha gwałtownie chwyciła mężczyznę za ramię i z siłą przyparła do ścigacza.
- Posłuchaj teraz uważnie, generałku - powiedziała z ustami tuż przed jego twarzą, wciąż wbijając mu palce w biceps - Znaleźliście się właśnie po uszy w gęstym gównie i teraz brudzicie mnie i mojego przyjaciela. Cały czas znajdujecie się na mojej łasce, więc jeśli nie zaczniesz okazywać nam choćby odrobiny szacunku, to zaraz pomachasz mi z imperialnej więźniarki, jasne?
Mężczyzna stracił nieco rezon i kiwnął szybko głową, wciąż nie bardzo wiedząc, co się właśnie dzieje.
- Plan jest taki - zaczęła Twi'lekanka, kiedy ten przetrawił jej słowa - Jedziemy teraz wszyscy do najbliższego gungańskiego miasta. Tam Tobler postara się was ukryć; będziecie się podawać za jakichś mechaników, czy coś w tym stylu. Przeczekacie, aż wasza sprawa trochę ucichnie, po czym uciekniecie z planety. Za jakiś czas Tobler was po prostu przemyci do jakiegoś mniejszego miasta, a tam poszukacie sobie transportu.
- Ale oni nas szukają - powiedział mężczyzna, tym razem spokojniej - Lepiej jest uciekać jak najszybciej...
- Nie. Teraz, to jesteście pewnie bardziej rozpoznawalni, niż świeże szczyny na śniegu. Po wejściu do miasta zaraz was zgarną, a o statku to nie ma co marzyć, nie stać was nawet na żadnych przemytników. Decyduj się - idziecie z nami, czy próbujecie dostać się do miasta?
Mężczyzna widocznie bił się z myślami, podejmował w końcu najważniejszą decyzję w życiu, kto wie, może nawet ostatnią. Wtedy nieprzytomny na ścigaczu poruszył się niespokojnie.
- Ukryjcie nas, proszę. - wychrypiał Major.
Daesha'Rha puściła mężczyznę i skinęła głową.
- Nie wiem, czy to jest dobra decyzja, ale w tej chwili chyba najlepsza z możliwych. - powiedziała.
Tobler w milczeniu wsiadł do ścigacza, mężczyzna z powrotem został ukryty pod workami. Ruszyli, jadąc zgodnie ze wskazówkami Gunganina. Zostawili za sobą Ishitiba, pędząc wśród wysokich traw Krainy Jezior. Gdyby nie ponury nastrój, jaki im towarzyszył, zachwycaliby się tym otwartym morzem zieleni. Trawa kładła się przed ścigaczem, niczym fale na jeziorze, by zaraz powrócić do powolnego kołysania się na delikatnym wietrze, ciągnącym przez wzgórzyste łąki. Gdyby nie ponury nastrój, śmieszyłby ich widok shaaka skaczącego z niewielkiego wodospadu. Ale nie zachwycali się i nie śmiali - nikomu nie było to teraz w głowie. Gdy minęli wzniesienie po lewej, ukazała im się linia ciemnego lasu. Tobler pokierował ich między drzewa i wkrótce nad głowami zamknęła im się kopuła z soczyście zielonych liści. Przecięli kilka polanek, aż dotarli nad niewielką zatoczkę jeziora. Z brzegu wydawało się małe - wylot zatoczki był ciasny, zamknięty przez zalesione cyple, jednak Daesha'Rha wiedziała, że jest to bardzo mylące wrażenie. Jezioro dalej rozszerzało się, rozlewając wśród nierównego terenu, poznaczone na powierzchni plamkami mniejszych i większych wysp. Miało mnóstwo małych zatoczek, mielizn przy brzegach oraz dopływów strumieni z lasów. Na środku było jednak bardzo głębokie - mieściło w końcu całe gungańskie miasto.
Tobler zostawił ich na chwilę, żeby wrócić później w bongo, gotowy do zabrania świeżo upieczonych, tymczasowych obywateli swojego miasta.
Daesha'Rha w tym czasie pomogła postawić Majora na nogi. Ten, gdy tylko stanął o własnych siłach, uścisnął po żołniersku jej ramię.
- Jesteśmy wam bardzo wdzięczni za pomoc - powiedział - Nie myśl, że tego nie doceniam.
- Z podziękowaniami chyba lepiej zaczekać, aż opuścicie Naboo, ale na razie dziękuję. Tobler będzie się wami opiekował, a za jakiś czas skontaktuję się z wami. Powodzenia.
- Tobie też - odparł z uśmiechem, chociaż w jego głosie brzmiała powaga.
Wkrótce zniknęli w odmętach wód jeziora, a Daesha'Rha jechała ścigaczem, wymyślając po drodze jakąś dobrą przykrywkę.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Mistrz Gry » 21 Kwi 2018, o 00:40

Mogło by się wydawać, że po "pozbyciu się" problematycznych osób, wszystko wróci do normy. Już zbliżając się do swojej farmy, Daesha'Rha wiedziała jednak, że tak nie będzie.
Pierwszą wskazówką były widoczne już z pewnej odległości dwa promy Imperialne. Ale to oczywiście mógł być przypadek, nie? W końcu rozbity statek był niedaleko.
Jednak drugą wskazówką był fakt, że na jej terenie znajdowało się przynajmniej kilkudziesięciu szturmowców...
Tak, Imperium z pewnością coś podejrzewało. Wymyślona przykrywka wkrótce z pewnością się przyda.

Zbliżając się do swojego domu, została zatrzymana przez jednego z ludzi w białych pancerzach:
- Jest pani właścicielką tej farmy? - po tym, jak kiwnęła głową na potwierdzenie, mężczyzna kontynuował - proszę tu zaczekać, kapitan Mon'ogram ma do pani kilka pytań.
Wykonała rozkaz i przez dobre kilkanaście minut czekała wraz z stojącym niemal bez ruchu żołnierzem. W końcu jednak w zasięgu wzroku pojawił się człowiek w białym mundurze, którego insygnia wskazywały na rangę kapitana. Kolor jego ubrania był jednak ważniejszy - oto właśnie Twi'lekanka miała przed sobą oficera ISB. Tego niesławnego ISB.
- Pani Daesha'Rha, jak zgaduję? Nazywam się Montgomery Mon'ogram. - przywitał się człowiek - i interesuje mnie sprawa pewnego terrorysty, który, jak dotąd ustaliło nasze śledztwo, uciekł na teren pani farmy. Czy może chce pani mi coś o nim powiedzieć? - zapytał, od razu sugerując odpowiedź.
Albo wiedział już, że Daesha pomogła rebeliantom, albo chciał by ona myślała, że wie. W każdym z tych wypadków ważne było jednak jedno - była tutaj raczej podejrzanym, a nie świadkiem.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Daesha'Rha » 21 Kwi 2018, o 19:52

Ehh, kurwa... szybcy są.
Sytuacja nie wyglądała zbyt dobrze. Teraz trzeba będzie szybko myśleć. Miała już gotową przykrywkę, ale nie spodziewała się tutaj aż oficera ISB. Wychodziło na to, że zmyśloną historyjkę trzeba będzie nieco przerobić.
W głowie miała cały kalejdoskop myśli; wszystkie wydarzenia tego dnia stawały w urywkach przed jej oczami. Oficer wyglądał na takiego, który z marszu jest gotowy ją aresztować, wystarczyło tylko jedno błędne słowo, żeby z wybitnie podejrzanego zamienić się w wybitnie pozbawionego wolności.
Dobra, mała. Skup się. - pomyślała, powstrzymując się przed głębokim westchnięciem. Przybrała minę szczerze zaskoczonej pytaniem.
- Terrorysta? - zapytała. Przynajmniej strachu w głosie nie musiała udawać. - Ten ktoś jest niebezpieczny? Może wciąż tu być?
Nie udało jej się niczego wyczytać z twarzy oficera.
- Niedaleko wylądował jego transportowiec. Widziała pani coś więcej? - drążył uparcie.
No, teraz pora na popis moich umiejętności aktorskich.
- Cały dzień byłam poza domem, nic nie widziałam. Mam nadzieję, że nie uszkodził nic na farmie...
- Gdzie pani była w tym czasie? - przerwał jej Montgomery zniecierpliwionym głosem.
- Pojechałam w interesach nad Ishitiba. Chciałam obejrzeć kilka zwierząt przeznaczonych na zakup.
- Z kim pani była?
- Rozmawiałam z Gunganinem, Toblerem Nassem.
Montgomery zamilkł na chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał, dlatego Daesha'Rha postanowiła wykorzystać okazję.
- Mam nadzieję, że tego terrorysty nie ma teraz na mojej farmie - powiedziała szybko, uniemożliwiając zadanie kolejnego pytania - Zakładam, że ten człowiek powinien zostać niezwłocznie zatrzymany.
- Pracujemy nad tym - odparł oficer - Na razie ustaliliśmy, że tu go nie ma.
- Całe szczęście - powiedziała, kładąc dłoń na piersi - Po terrorystach raczej nie można spodziewać się niczego dobrego. Mogę wam jakoś pomóc w znalezieniu go?
Nigdy nie podejrzewała u siebie takich pokładów patriotyzmu i umiejętności płaszczenia się przed imperialnymi ścierwami, ale pewne sytuacje wymagały czasem nawet zeszmacenia.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Mistrz Gry » 24 Kwi 2018, o 21:02

- Tak, oczywiście. Może pani powiedzieć nam gdzie obecnie przebywa Tobler Nass. Miałem nadzieję, że nie będziesz kłamać, jednak jak widać nadzieja nie wystarczyła. Prawda poruczniku?
- Tak, sir. ID25 potwierdził, że skuter repulsorowy, którym pani Daesha'Rha tu wróciła, opuścił ostatnio teren farmy co najwyżej dwie godziny temu, a prawdopodobnie nawet później.
ID25 należał do długiej linii małych droidów zwiadowczych. Od czasów dawnego Imperium Palpatine'a dawne modele z tej linii służyły w różnych jednostkach, jednak wówczas - choć były w stanie robić wiele przydatnych rzeczy - nie były to najlepsze droidy pod względem szukania. Od wersji ID16 jednak to się zdecydowanie zmieniło, ponieważ Arakyd zainstalował w nich wówczas dość dużo dodatkowych sensorów. Serie 18, 20 i 22 przyniosły jeszcze dodatkowe ulepszenia pod tym względem. Jednak ID23 do ID25 były głównie małymi poprawkami - nieco mniejsza waga, o jakieś kilka procent silniejsze repulsory, czy inne niewielkie poprawki. Wiele osób nawet krytykowało zakup tych modeli przez Imperium, jednak Arakyd sprzedawał je w niemal identycznej cenie co poprzedni model, więc choć nie było sensu ich zmieniać, to gdy potrzebna była większa ilość droidów - kupowano nowe.
I choć wersja 25 nie była już najnowsza, to i tak można było ufać jej sensorom.
- Może więc teraz szczerze odpowiesz na moje pytania, zanim będę zmuszony do zadania ich w mniej przyjemny sposób?

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Daesha'Rha » 27 Kwi 2018, o 21:43

- Przecież mówię, gdzie byłam. - powiedziała, krzyżując ramiona na piersi - Wasz droid ma chyba jakąś usterkę, a ja się muszę tłumaczyć, tak? I jeszcze zarzucacie mi kłamstwo, zamiast zająć się groźnym terrorystą.
Na wspomnienie o "zadawaniu pytań w nieprzyjemny sposób" poczuła, jak coś ściska ją w żołądku. Zawsze bała się bólu, dlatego tym bardziej nie zamierzała teraz im się do wszystkiego przyznawać.
- Prosiłem - powiedział Montgomery, patrząc na nią spod przymrużonych powiek - żebyś odpowiadała na pytania. Czy muszę teraz przytaczać wszystkie paragrafy, przewidujące karę za ukrywanie wrogów publicznych?
Nie- pomyślała - Nie musisz.
Dopiero teraz dotarło do niej, jak głębokie jest szambo, w którym się znalazła. Dlaczego za każdym razem, gdy komuś pomagała, miała z tego tytułu problemy? A mogła dać im zdechnąć w tym wraku! Czy ona zawsze musi być taka głupia?
Ale teraz było już za późno, musiała więc jakoś się z tego wykaraskać i chyba wiedziała jak.
Wtedy uświadomiła sobie, że ma w domu swoje rodzinne kalikori. Nie mogła go tam zostawić! Co jeśli oni zarekwirują jej rzeczy, albo zniszczą cały dobytek? Jej książki, ubrania, narzędzia - już teraz czuła żal, że może to wszystko stracić, ale kalikori zabierze ze sobą nawet do pieprzonego więzienia.
Wiedziała, że trzeba również będzie powiadomić szybko rodziców, chociaż bała im się przyznać, w co się wpakowała. Musi ostrzec też jakoś Toblera...
Dobra, po kolei. Najpierw muszę się dostać do domu.
- Słucham zatem - zaczął ponownie oficer - Gdzie jest Tobler Nass? I co pani wie o tym terroryście?
Wzięła głęboki wdech i opuściła ręce wzdłuż boków.
- Ktoś kręcił się przy mojej farmie - powiedziała - Byłam wtedy w domu i wolałam nie wychodzić. Nie wiem tylko, czy to na pewno był ten terrorysta.
Dostrzegła delikatny ruch w kąciku ust Montgomerego. Pułkownik natomiast słuchał uważnie.
- Czyli jednak dało się po dobroci - stwierdził oficer - Co było dalej?
- Pałętał się przy stajni, a potem zniknął mi z oczu. Wzięłam skuter żeby objechać pola i spróbować znaleźć go gdzieś w okolicy, ale niczego nie widziałam. Mam za to nagrania z kamer wokół pastwisk, pewnie się na nich złapał. - wskazała im wejście do swojego domu - Zakładam, że chcecie je zobaczyć, może pomogą w śledztwie. Pokażę je wam.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Mistrz Gry » 29 Kwi 2018, o 23:29

- Dziękuję, ale poradzimy sobie. Jeśli wszystko co powiedziałaś to prawda, to możemy zapomnieć o sprawie, jednak jeśli niczego się nie nauczyłaś, to obawiam się że nie skończysz tak dobrze. - odpowiedział Monty Daeshy, po czym zwrócił się do tego samego żołnierza co wcześniej -Poruczniku, może pan ją zabrać.
- Tak jest sir. - potwierdził szturmowiec.

Nie zważając na próby sprzeciwu ze strony Twi'lekanki, mężczyzna zaciągnął ją do promu. To co było jednak dziwne, to to że nie wziął żadnego ze swoich ludzi do pomocy. Nawet nie była zakuta w żadne kajdanki.
- Startuj, lecimy sami. Dam sobie radę z jedną farmerką. - powiedział porucznik do pilota. Był odwrócony plecami i pewnie gdyby nie to, że na zewnątrz było więcej żołnierzy, Daesha mogła by w tym momencie bez problemu uciec.
Po chwili rampa, po której weszli na statek została schowana, a sam prom wzniósł się w powietrze i ruszył w nieznane. Porucznik zamknął drzwi do kabiny pilota i usiadł obok Twi'lekanki.
- To właśnie przez takich jak "kapitan Montgomery Mon'ogram" Imperium upadło tak nisko... - powiedział do Daeshy - Kiedy się zaciągnąłem myślałem, że będę ochraniał bezbronnych, walczył z terrorystami i piratami. A na razie czuję się bardziej jak jeden z nich. - na chwilę zrobił przerwę w swoim wywodzie - Jednak chcę to zmienić. Proszę, odpowiedz mi szczerze. Czy wiesz, gdzie jest Major? I tak Kapitan ci nie wierzy. Nie jest ważne co jest prawdą. Go nie obchodzi czy zniszczy czyjeś życie tak długo jak zbliża się do swojego celu. Widziałem to już, zawsze daje nadzieję. - szturmowiec z pewnością mówił do Daeshy, ale jednak patrzył się przed siebie, w ścianę. Pewnie gdyby nie to, że na głowie miał hełm szturmowca, dałoby się rozpoznać dokładniej co obecnie czuje, ale nawet bez tego można było zgadywać...

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Daesha'Rha » 30 Kwi 2018, o 20:10

Kiedyś, będąc jeszcze w szkole średniej, stwierdziła, że wiele istot widzi w niej kogoś, komu mogą spokojnie się zwierzać. Była w końcu dobrym słuchaczem i nigdy nie zdradziła nawet słowa z powierzonych jej problemów i rozmyślań. Zauważyła wtedy, że mało kto przejmuje się jej własnym stanem psychicznym po takiej rozmowie. Być może myśleli, że Daesha'Rha o wszystkim od razu zapomina. W rzeczywistości przechowywała w pamięci wszystkie te historie, niekiedy przejmując się nimi tak samo, jak rozmówca.
Teraz siedziała naprzeciwko człowieka skrytego za białą maską i chłonęła jego opowieść. Nigdy nie myślała nawet o tym, by żołnierze, zwłaszcza imperialni, wyrażali się krytycznie w stosunku do swojej pracy i przełożonych. Co ważniejsze - on rozumiał, że Imperium postępuje źle. Słuchając, było jej go nawet żal - w jego głosie brzmiała uraza i gorycz.
Zaraz jednak wróciła na ziemię. Jeśli w ogóle dało się tak powiedzieć podczas lotu promem. Przez myśl przemknęło jej, że szturmowiec może bardzo dobrze odgrywać swoją rolę. Sama czuła się, jak w jakimś teatrze - wciągnięta w grę. Pomimo prób, to reżyser w postaci Montgomerego kierował jej losami, nie ona sama.
Nie udało jej się ich spławić, nie dostała się do własnego domu, kalikori zostało gdzieś tam, na dole, a ona leciała teraz w nieznane w towarzystwie szturmowca, który najwyraźniej próbował ją "dyskretnie" wypytać. Miała już serdecznie dość tego dnia.
- Wiesz co? - zaczęła, po niemiłosiernie przedłużającej się chwili ciszy - Ja też miałam złudzenia. Łudziłam się, że pomagając komuś w potrzebie, zrobię coś dobrego. I że, wbrew zasadom tego cholernego świata, nie dostanę za to po dupie. Ale to była ułuda i pozory. Pomyliłam się, tak samo, jak ty.
Patrzyła prosto w jego nieprzeniknioną maskę, jakby samym wzrokiem chciała ją prześwietlić i zobaczyć jego reakcję.
- Nawet ich nie znałam, a cały czas nadstawiam karku. I już mam dość. W domu zostawiłam coś bardzo ważnego. Chcę tam wrócić, na moją farmę. Nie obchodzi już mnie, co Montgomery zrobi tym ludziom, byle zostawił mnie i mojego przyjaciela w spokoju.
- Powiedziałaś "ich". Co zatem stało się z "nimi"? - powiedział, odrywając wreszcie wzrok od ściany.
Tak, miała już dość. Ostatni raz poświęcała się dla obcych osób. Teraz chciała przede wszystkim ochronić Toblera. I wrócić do domu, po swoje kalikori!
- Pomogłam im się schować. Opatrzyłam Majora Mon'ograma i razem z jego towarzyszem ukryłam w gungańskim mieście.
Nastało milczenie, podczas którego szturmowiec uważnie lustrował ją wzrokiem.
- To już trzecia wersja twojej opowieści - powiedział wreszcie - Ale wydaje mi się, że ta jest w końcu prawdziwa.
Nie powiedział już nic więcej, dlatego Daesha'Rha oparła się na kolanach i opuściła głowę. Zaczęła rozważać wszystkie możliwe miejsca, do których mogli lecieć, ale żadne z nasuwających się jej nie pocieszało. Próbowała ułożyć sobie w głowie prawdopodobne dialogi i odpowiedzi na pytania, które mogą paść po wylądowaniu, ale ciężko jej było się skupić. Miała ochotę potańczyć. Wiedziała, jak komicznie by to wyglądało w obecnej sytuacji, ale taniec zawsze pomagał jej się skupić i uspokoić. Zamiast tego przymknęła oczy i zaczęła sobie cicho nucić coś, co pasowałoby do nowego tańca. Mógłby przedstawiać historię o samotnym, pozostawionym samopas drzewie, które chciało odnaleźć bliskich, ale korzenie nie pozwalały mu ruszyć się z miejsca...
Prom leciał spokojnie, a Twi'lekanka, pogrążona w swoim świecie, cicho nuciła pod nosem.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Mistrz Gry » 8 Maj 2018, o 00:43

W pewnym momencie lotu, Daesha nagle została wyrzucona ze swojego świata większym przeciążeniem. Została wbita w fotel, kiedy prom wykonał jakiś gwałtowny manewr. Dopiero wtedy jednak zauważyła, że w przedziale pasażerskim promu była już sama.
Samotność nie trwała jednak zbyt długo, bo drzwi do kokpitu się nagle otworzyły i coś przez nie wyleciało. Coś dużego, czarnego... Ciało! o było czyjeś ciało! Przez drzwi wyleciał nieprzytomny lub martwy człowiek w skafandrze pilota Imperium.
- Przypnij go jakoś by się nie rozbijał, nie potrzebujemy go latającego po statku. - usłyszała głos szturmowca. - Imperium dowiedziało się, że twój przyjaciel udał się do gungańskiego miasta. Jeszcze nie wiedzą którego, więc mamy szanse dotrzeć tam przed nimi. Gdzie więc dokładniej jest Major?

***


Na pokładzie innego promu tymczasem Monty Mon'ogram był w drodze do prawdopodobnej lokacji poszukiwanego przez niego rebelianta. Oczekiwanie na triumf przerwał mu jednak odgłos komunikatora.
- Durhash - wycedził po wyjęciu urządzenia. Mimo tego nastawienia odebrał jednak połączenie i natychmiast przeszedł do rozmowy - Wszystko jest pod pełną kontrolą, sir.
- Czyli jak rozumiem wszyscy uciekinierzy są martwi albo złapani, a blokada całej Krainy Jezior i zbieranie tam sił Imperium jest tylko przypadkiem, to mi chcesz powiedzieć?
- Nie, sir. Ale gwarantuję, że wkrótce wszystko będzie gotowe.
- Gwarantujesz?
- Tak sir, dałbym sobie rękę uciąć że moi ludzie dokończą robotę. Znaleźliśmy już ostatnich rebeliantów i właśnie jesteśmy w drodze do miejsca w którym się ukryli.
- Na twoim miejscu obawiałbym się o tę rękę. Zaraz wyruszę sam na miejsce. Wszystko muszę robić sam.
- Oczywiście, cele są najpewniej w Otoh Rogoe.
- Dobrze, a teraz wracaj do zadania. I tym razem mnie nie zawiedź.
- Tak jest sir. - rozłączył się.
Jak Monty nie cierpiał tego Togrutanina... Zawsze musiał się wtrącić. Nie znał się na niczym i nie nadawał się do niczego - poza demoralizowaniem podwładnych. W tym był wręcz ekspertem...
Nie mógł mu więc pozwolić na zniszczenie swojej misji... Otoh Rogoe było więc tym jednym miastem w którym na pewno nie było Majora. Było po prostu za daleko od możliwych celów.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Daesha'Rha » 11 Maj 2018, o 16:46

Wyrzucona z własnego świata, jakby uderzona obuchem, Daesha'Rha nie od razu zorientowała się w sytuacji. Jednak rozkaz szturmowca dotarł gdzieś do jej podświadomości, dlatego podeszła do leżącego na pokładzie ciała, walcząc z turbulencjami.
Z trudem podniosła ciało pilota i usadziła na miejscu. Wydawało jej się, że żyje, chociaż na chwilę obecną mogła tylko tak sobie gdybać. Przewiązała go pasami na krzyż przez klatkę piersiową, a po chwili zastanowienia związała mu ręce za plecami. Tak na wszelki wypadek.
Przeszła do kokpitu, w którym szturmowiec zdążył ustabilizować lot i jakby czekając na odpowiedź, nie przyspieszał zbytnio.
- Zawiozłam go do Otoh Jahai. Niedaleko Ishitiba.
Jeszcze zanim skończyła mówić, prom przyspieszył. Daesha'Rha widziała, jak gnali nad równinami, a trawa w dole zamazywała się i zlewała w jednostajną, zieloną plamę. Trochę zdziwiło ją, że porucznik bez wahania skierował się tam, gdzie mu wskazała. Widocznie albo był bardzo głupi, albo zdesperowany. Na jedno wychodziło.
Postanowiła mu nie przeszkadzać podczas lotu, dlatego usiadła w milczeniu na swoim miejscu, naprzeciwko nieprzytomnego pilota. Właściwie sprawy przybrały całkiem znośny obrót - dotrą tam sami, Montgomery będzie myślał, że sprawa z nią została załatwiona - pozostanie tylko przeczekać, aż wyniosą się z jej farmy i będzie mogła wracać do siebie. Tylko najpierw muszą wylądować.
Wyjęła swój komunikator i skontaktowała się z Toblerem. Gunganin odebrał szybko, widocznie spodziewał się tego.
- Coś się stało? - powiedział Nass na wstępie.
- Tak - odparła zdawkowo, starając się mówić na tyle cicho, żeby porucznik jej nie słyszał - Lecę teraz do ciebie, jestem z jakimś szturmowcem. Gość znieczulił pilota i chyba bardzo chce się zobaczyć z Majorem. Możesz wyjść na brzeg, schować się gdzieś i na nas poczekać? Mówił mi, że imperialni wiedzą, gdzie jesteś.
Usłyszała jakieś stłumione, gungańskie przekleństwo, którego jeszcze nie znała.
- Jasne. Ale jeśli on chce zobaczyć się z Majorem, to chyba powinniśmy mu go oddać i pozbyć się problemu.
- Wiem, dlatego powiedziałam mu, gdzie lecieć. Niedługo będziemy, trzymaj się.
Po tych słowach schowała komunikator do kieszeni i wróciła do kokpitu. Lecieli jakiś czas w milczeniu. Porucznik rozglądał się po okolicy nerwowo, spodziewając się widocznie jakichś przeszkód po drodze. Jednak nic takiego nie zastali, toteż dolecieli na miejsce spokojnie. Daesha'Rha zastanawiała się, czy tyle czasu wystarczyło Toblerowi.
Wskazała szturmowcowi dogodne miejsce do lądowania, a kiedy posadził prom, zapytała:
- Właściwie, to po co ty to robisz? Co masz do Majora?
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Mistrz Gry » 15 Maj 2018, o 00:38

Podczas swojej rozmowy Daesha usłyszała jak porucznik też prowadził swoją rozmowę, choć słyszała tylko jej połowę, a dokładniej - tylko to co szturmowiec mówił.
- Prom LB-429222 zgłasza problem techniczny. Pilot stracił przytomność i wszystko wskazuje na to, że nie damy rady dolecieć do celu. Spróbuję wylądować i zbadać problem. Nie, na razie lepiej nie odciągać nikogo od poszukiwań. A, oczywiście. Mówi SIB-982123. Przesyłam kody do potwierdzenia tożsamości. Zrozumiano, kończę transmisję.
Wkrótce potem statek zmienił już delikatniej kurs, by dotrzeć do wskazanego przez Daeshę miasta. Albo raczej jego okolic. Wylądowali między dwoma wodospadami, tak że prawie w ogóle nie byli widoczni z zewnątrz. Dobre miejsce na kryjówkę.

- To dzięki niemu rebelianci zorganizowali się na Naboo. A ta rebelia nie zginęła, jakkolwiek Imperium by tego nie chciało. Zniszczyli ich główną siedzibę, ale na całej plancie są osoby które zrozumiały do czego doprowadzi tę Galaktykę Imperium. Są osoby gotowe walczyć, gotowe kontynuować opór. Jednak Impy zadały nam duży cios i teraz potrzebny jest symbol. Major więc może na nowo rozpalić ogień rebelii... A ten będzie potrzebny na Naboo w czasie kiedy inne grupy się łączą, kiedy te ognie płonące wszędzie w Imperium zbierają się by utworzyć jeden wielki pożar. Ja sam nie zgadzam się z wieloma innymi buntownikami jeśli chodzi o idealny rząd, ale czegokolwiek nie wymyślą to będzie to lepsze niż obecna władza... - odpowiedział na pytanie.

Na miejscu już czekał na nich Tobler w gungańskim pojeździe. Wraz z nim oczywiście był Major, a także drugi z rebeliantów.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Daesha'Rha » 21 Maj 2018, o 21:23

Odpowiedź trochę ją zmieszała, bo cały czas była przekonana, że Major był jakimś zwykłym zamachowcem lub kimś w tym rodzaju. Często słyszała o podobnych akcjach, jak ta, w której się obecnie znalazła - pomoc niebezpiecznym uciekinierom, poszukiwania przez ISB. Ale dopóki tylko się o tym czytało, pozostawało się jakby z boku, w oddzielnym świecie. Chyba nie tylko niewiedza była błogosławieństwem, ale też pozostawanie w cieniu.
Wiadomość o jakiejś zadekowanej na Naboo rebelii była... dość zaskakująca, a właściwie to bardziej nieprawdopodobna. Daesha'Rha nigdy nie przypuszczałaby czegoś takiego. Jakby ci ludzie nie mieli nic lepszego do roboty, tylko sprawiać wszystkim naokoło problemy. Chociaż w jednym zgadzała się ze szturmowcem - obecną władzę należało zmienić.
Nie odpowiedziała mu, tylko wstała i podeszła do trapu. Pilot dalej siedział na swoim miejscu, nie dając znaku życia.
Wyszła pierwsza, żeby Tobler się nie niepokoił. Gunganin zszedł na ląd i, z pomocą drugiego mężczyzny, wysadził Majora.
Dla Twi'lekanki cała scena prezentowała się jednocześnie komicznie i epicko. Oto ich dwójka wyłoniła się spomiędzy wodospadów, skrywających prom. Przed nimi czekały trzy osoby, z czego jeden był Gunganinem, drugi, ranny, usiadł ciężko na trawie, a trzeci wyglądał, jakby miał zaraz zejść na zawał.
Daesha'Rha zbliżała się ramię w ramię ze szturmowcem. Wyglądali, jak oddział najemników, spotykający się po długiej rozłące lub posłańcy z arcyważną wiadomością. Albo jak grupa desperatów specjalnej troski. Nadawało się to na ciekawe opowiadanie, może nawet nowy układ taneczny...
Tobler wyszedł jej naprzeciw i objął szybko. Chyba się denerwował.
- Co teraz robimy? - zapytał, gdy szturmowiec podchodził do Majora.
Sama chciałaby wiedzieć, co dalej zrobić.
- Dobre pytanie. Panowie - zwróciła się do "rebeliantów" - coś czuję, że zaraz tu będzie dym. Proszę o szybkie wyjaśnienia i zbieramy się stąd.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Mistrz Gry » 31 Maj 2018, o 00:39

Kiedy zbliżyli się do rebeliantów i Toblera, szturmowiec postanowił zdjąć swój hełm. Spod białego kubła ujawniła się twarz zaskakująco młodego człowieka. Na pewno miał mniej niż 25 lat. Fakt, że mimo tego był już porucznikiem był raczej zastanawiający.
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj Karl. Co zmieniło twoje zdanie? - zwrócił się do niego ranny.
- To nie tak, że was porzuciłem, Majorze. Po prostu myślałem, że poradzicie sobie bez mojej pomocy i lepiej nie ryzykować. Ale usłyszałem co się stało. Do tego jeszcze on o tym wie i ciebie szuka. - odpowiedział mu szturmowiec.
- A już miałem nadzieję, że będzie łatwiej. Zabierz stąd wszystkich, którzy się w to wplątali, a ja tu na niego poczekam.
- Nie! Budowałeś tutejszą rebelię i nie możesz teraz jej porzucić. To nie jest odpowiedni czas na bycie męczennikiem!
- A kiedy czas jest odpowiedni!? Nie obchodzi mnie co się dalej stanie, po prostu nie chcę być odpowiedzialny za więcej cierpienia niż Imperium przeciw któremu walczę.
- Nie rozumiesz, że właśnie do tego doprowadzisz? Nie możesz myśleć tylko tak krótkoterminowo! To przecież w planowaniu byłeś najlepszy!
- Ech... Masz rację. Nie mogę się po prostu wycofać.

- Czyli... Co? - Tobler przerwał rozmowę.
- Czyli uciekamy wszyscy. - odpowiedział mu Major - Bardzo przepraszam, że zostaliście w to wciągnięci, ale teraz już nie ma innej opcji. Jeśli nam się uda, postaram się byście mogli wrócić do starego życia.
- Czy mówisz bym porzucił wszystko co mam, bo to was goni Imperium?
- Niestety, tak. Już raczej za późno by ktokolwiek tutaj mógł być zapomniany przez nich. Nawet jeśli by wszystko powiedział, to ich by to nie obchodziło.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] - Ostatni

Postprzez Daesha'Rha » 2 Cze 2018, o 23:17

Kiedy usłyszała słowa Majora, schowała twarz w dłoniach i odeszła kawałek. Musiała wziąć kilka głębokich oddechów i pomyśleć trochę.
Mieli wszyscy uciekać. Tak po prostu? Zostawić dotychczasowe życie i co? Może jeszcze odlecieć na inną planetę? Jak mogła wpakować się w takie szambo...
Dobra, po kolei. Nie mogła tak po prostu wrócić do domu, bo tam pewnie czekają na nią imperialni. To znaczy, że przez jakiś czas będzie zmuszona się gdzieś zadekować. Trzeba będzie też szybko zabrać rodziców, bo z pewnością ISB ich odwiedzi i, jeśli już tego nie zrobili, aresztuje i przesłucha. Nie miała pojęcia, jak im się przyznać do całej sytuacji i jak powiedzieć, że muszą razem z nią uciekać. W końcu nie byli niczemu winni, a w swoim życiu zaznali już dostatecznie dużo strachu przed pościgiem.
Będzie musiała im to jakoś wytłumaczyć, nie był innego wyjścia. Jednak zanim po nich wyruszą, musiała chociaż na chwilę wrócić na swoją farmę. Coś trzeba zrobić ze zwierzętami i zabrać z domu niezbędne rzeczy.
Gdy tak stała, odwrócona plecami do reszty, podszedł do niej Tobler.
- Daesha, trzeba szybko decydować - powiedział, kładąc jej dłoń na ramieniu.
- Wiem - odparła, odwracając się - Rozumiem, że musimy się gdzieś ukryć - powiedziała do mężczyzn - ale najpierw muszę wrócić do domu po parę rzeczy, a potem jeszcze zabrać rodziców. Toblerze, co ty zrobisz?
- Ja jestem bezpieczny w swoim mieście - stwierdził Gunganin, gładząc się po wąsach - Ale wy już nie. Nie będę się nigdzie z wami ukrywał, nie mam zamiaru wszystkiego porzucać, ale mogę pomóc. Mam znajomego, który mieszka dostatecznie daleko od Krainy Jezior, może zgodzi się was ukryć u siebie.
- Toblerze, mam jeszcze jedną prośbę - powiedziała Daesha'Rha - Ktoś będzie musiał zając się moimi i moich rodziców falumpasetami...
- Wypuść je na razie wolno, za jakiś czas przyślę kogoś, żeby je znalazł i zabrał w bezpieczne miejsce.
- Dziękuję. Chyba właśnie zaciągnęłam u ciebie dług życia.
- Zrobiłaś to już dzisiaj rano.
- Rozumiem - wtrącił się Karl - że możemy się stąd już zbierać?
- Tak - odparła zdecydowanie - Ale najpierw lecimy na moją farmę, a potem do rodziców. I tak, zdaję sobie sprawę, że to niebezpieczne, ryzykowne i tak dalej. Ale jak nie będę miała na pokładzie własnych rodziców i mojego kalikori, to równie dobrze mogę na nas wszystkich donieść Imperium, bo mnie już będzie wszystko jedno.
Może uniosła głos trochę bardziej, niż trzeba było, ale widocznie to podziałało. Major tylko kiwnął w milczeniu głową, po czym wszyscy weszli na pokład promu.
Mężczyźni stłoczyli się w kokpicie i rozmawiali o czymś, gestykulując gorączkowo. Daesha'Rha i Tobler usiedli w przedziale pasażerskim. Musieli jeszcze raz ogłuszyć pilota, bo ten zaczął odzyskiwać przytomność i nieco panikować, gdy poczuł, że jest związany.
- Kim jest ten twój znajomy? - zapytała.
- Przewoźnikiem przez jądro planety - odparł spokojnie - Ale nie martw się, przewozi legalne towary.
No to teraz i jemu zaburzymy życie - pomyślała.
Z każdą chwilą czuła, że własne życie wymyka jej się z rąk. Jeszcze nie bardzo doszły do niej wydarzenia tego dnia, a najmniej fakt, że właśnie miała uciekać ze swojego domu. Wydawało jej się, że to jest po prostu sen, a ona za chwilę się obudzi i wróci do codziennych zajęć. Jednak "sen" jak na złość nie chciał się skończyć i powoli przeradzał w koszmar.
Na jej farmę dotarli jeszcze szybciej, niż kiedy z niej odlatywali. Karl posadził statek w pewnej odległości od domu, tak by nikt go nie zauważył. Daesha'Rha poszła sama, zabierając ze sobą tylko komunikator.
Na miejscu nie zastała nikogo. Widocznie skończyli przeszukiwanie i wszystko inne, co się tam robiło w domach podejrzanych. Zostawili za to trochę porozrzucanych rzeczy i ogólny nieład.
Pierwszym, co zrobiła, było wejście do sypialni i pieczołowite schowanie kalikori na samo dno plecaka. Dopiero wtedy zaczęła pakować pozostały dobytek. Do plecaka trafiły wszystkie papierowe książki oraz własnoręcznie zrobiony atlas botaniczny. Za nimi poszło nieco dodatkowych ubrań, datapad, pozostałe opatrunki dla zwierząt. Uświadomiła sobie, że te kilka rzeczy w zasadzie stanowiło jej największy majątek, nie licząc zabranych kredytów.
Potem pobiegła do stajni. Tam otworzyła wszystkie boksy i zagoniła zwierzęta na padok. Otworzyła bramkę, wyłączyła zabezpieczenia ogrodzeń i dosłownie wygnała falumpasety z pastwiska. Zwierzęta zatrzymały się blisko, ale Twi'lekanka wiedziała, że nie można było nawiązywać więzi z tyloma osobnikami, toteż podejrzewała, że po jakimś czasie same się sobą zajmą. W okolicy nie brakowało im pożywienia i wody, dlatego nie martwiła się, że pozdychają z głodu. Nie mogła jednak powstrzymać samotnej łzy na myśl, że zostawia te piękne i mądre stworzenia bez opieki.
Upewniła się ponownie, czy zabrała wszystko co chciała i wróciła na statek. Wskazała Karlowi drogę na farmę swoich rodziców, po czym usiadła na swoim miejscu i wywołała przez komunikator swoją matkę.
- Cześć, córuś. Co u ciebie słychać?
Jak jej to teraz powiedzieć?
- Mamo, mamy ogromny problem.
- Oj, co się takiego stało?
- Możliwe, że... no, jakby to powiedzieć... możliwe, że ściga nas ISB. Właśnie zabrałam swoje rzeczy, lecimy teraz po was. Musicie się szybko spakować, Tobler pomoże nam się ukryć.
- Dziecko drogie, o czym ty mówisz? Jak to "ściga nas"?
- Mamo, to naprawdę nie jest żaden żart. Proszę cię, spakujcie się z tatą i bądźcie gotowi, zaraz będziemy.
Zakończyła połączenie, czując jak ze wstydu i stresu drgają jej głowoogony. Cieszyła się, że nie rumieni się jak ludzie, a nikt z tu obecnych nie rozumie ruchu lekku. Chociaż co do Toblera, to miała wątpliwości.
Image
Awatar użytkownika
Daesha'Rha
Mistrz Gry
 
Posty: 200
Rejestracja: 29 Mar 2018, o 19:55

Następna

Wróć do Archiwum

cron