Opliko leżał pod ścianą, kiedy na miejsce przybyła ekipa ratunkowa. W między czasie poruszał różnymi częściami ciała, sprawdzając, jak bardzo jest połamany. Mimo pulsującego bólu na skutek całej masy zbitych mięśni i kości i groźnie wyglądającego nadpalonego ubrania, czuł, że tylko łopatka ucierpiała bardziej. Miał szczęście, widocznie drzwi szafy, które widział w chwili wybuchu lecące w jego stronę uchroniły go przed dużą częścią fali uderzeniowej.
Jego partner przybył kilka chwil po ekipie ze straży i policji. Dzięki sprawnej akcji mieszkanie i jego okolice były już dogaszane z ognisk pożaru i zabezpieczane przed dalszymi uszkodzeniami. On sam zaś był opatrywany przez ratowników. Widząc Maurica, na własne życzenie kazał poczekać z transportem do policyjnej kliniki, aż nie porozmawia z kolegą.
- Żyję, żyję. Ratownicy mówią, że trochę bacty i za dwa dni stanę na nogi. Z łopatką będę musiał uważać, ale to nic poważnego. Sprawdź mieszkanie zanim tutejsi pozacierają ślady.
Sierżant Maurice kiwnął tylko głową koledze, uspokajając się w duchu, że nic poważniejszego mu się nie stało. Przekroczył powoli przez próg rozwalonego wybuchem mieszkania. Korytarz zawalony był całą masą zniszczonych mebli, sprzętu elektronicznego i złomu z durastalowych ścian. Wszystko było popalone, powykręcane i zniszczone przez wybuch. Wśród szczątków dostrzegł jednak części jakiegoś droida technicznego. Dolna jego część byłą urwana, górna jednak zachowała się w całości i byłą szansa, że uda się odzyskać jakieś dane. Podążając dalej Maurice dotarł do sypialni, w której wśród odłamków komputerowego sprzętu leżało ciało, a raczej to, co z niego zostało. Poszczególne jego fragmenty były rozrzucone po całym pokoju, zwęglone i nadpalone. W całym mieszkaniu roznosił się niemiłosierny smród spalenizny. Maurice powiódł wzrokiem po zgliszczach. Ładunek albo ładunki umieszczone były perfekcyjnie. Wszystkie komputery zostały doszczętnie zniszczone. Jedynym ocalałym elementem zdawał się panel wejściowy do drzwi na korytarzu.
***
2 dni później...
Raport, który dotarł do nich z kostnicy nic a nic nie pomógł, a zrodził jeszcze więcej pytań. Maurice trzymał go właśnie przed sobą, idąc na odwiedziny Opliko do sali, w której leżał. Według koronera, ciało informatyka Julesa było martwe już od wielu dni. Dokładna data zgonu była niemożliwa do określenia przez uszkodzenia wywołane wybuchem. Pewne było tylko jedno - informatyk nie żył już od kilku dni w chwili wybuchu. Natomiast analiza pirotechników wykazała to, czego można było się spodziewać. Wybuch spowodowało kilka umieszczonych perfekcyjnie ładunków wybuchowych, w tym wśród komputerów, aktywowanych przecięciem promienia z fotokomórki.
Kiedy Maurice wszedł do sali, Opliko właśnie siedział na łóżku, rozpracowując zdrową prawą ręką na swoim komputerze zdobyte informacje. W przeciwieństwie do Maurica, dużo lepiej radził sobie z komputerami i jemu, mimo obrażeń, przypadło wydobycie wszelkich danych z droida i panelu u drzwi. Nie było tego wiele, ale udało mu się dowiedzieć, że ktoś bardzo sprawnie przeprogramował droida, by ten przy próbie wejścia do mieszkania uruchomił inteligentny program odpowiadający na pytania wchodzącego. Jednocześnie na panelu wyświetlany był wcześniej nagrany obraz Julesa. Wszystko wskazywało na to, że ktoś bardzo starannie przygotował całą scenę, która miała być też jednocześnie pułapką. O ile zniszczenie komputerów mu się udało, o tyle droid i Opliko wbrew planom zamachowca przeżyli.
- Lekarze mówią, że mogę już wychodzić. Mogę ruszać lewą ręką, ale bardzo powoli, przynajmniej przez najbliższe klika dni. Możemy ruszać od razu. - powiedział Opliko na widok towarzysza.