Content

Archiwum

[Naboo] Dzieci Mocy

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez Opliko » 16 Lut 2018, o 17:33

Imperium zamknęło kompleks. W bardzo brutalny sposób. Teraz musieli więc zniknąć z kompleksu zanim szturmowcy dotrą do nich. Chiss nie wiedział kim byli szturmowcy w czarnych zbrojach. Jak się nad tym zastanowił, to było kilka możliwości. Słyszał że kiedyś czarne zbroje nosiła jednostka służąca bezpośrednio pod głową Wywiadu, ale to było bardzo nieprawdopodobne. Było jednak kilka formacji które wykorzystywały czarne zbroje i nie służyły tylko tym wysoko postawionym. Ale gdyby Opliko miał zgadywać, stawiałby na to że Inkwizycja wykorzystuje tego typu pancerze. Nigdy nie słyszał by tak było, ale jednak logicznie patrząc chcieliby móc się łatwo identyfikować.
Gdy tylko Michael poprosił go o powiedzenie gdzie przechowują nieletnich, Chiss wskazał kierunek w którym było zaznaczone na mapie pomieszczenie.
Sam jednak w tym czasie wyjął swój komunikator i upewnił się że będzie w stanie szybko wezwać S1-C3. Rzeczywiście Imperialni mogli zdecydować by nie ryzykować i nie zostawiać świadków. A wówczas będzie musiał szybko uciekać.
Image
Ilość eksplozji przetrwanych przez postać:
Ilość przetrwanych rzutów o ścianę:
Ilość zdrad:
Discord: opliko#3114
Awatar użytkownika
Opliko
Gracz
 
Posty: 265
Rejestracja: 22 Cze 2016, o 13:59

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez Mistrz Gry » 19 Lut 2018, o 11:47

Nagłe pojawienie się nowych oddziałów znacznie podkręciło ich tempo. Opliko wskazał mu kierunek, w którym ma zmierzać i pomieszczenie, gdzie według map miały znajdować się dzieciaki. Droga nie była już skomplikowana. Wystarczyło przejść przez drzwi ze stróżówki i biec ile sił w nogach korytarzem. Przyszedł czas na rozdzielenie się. Zgodnie z tym, co powiedział Stardust, Opliko skierował się do wyjścia z pomieszczenia.
- Powodzenia - rzucił tylko chiss i wybiegł w stronę hangarów.
Pozostawało mieć nadzieję, że Opliko dotrze do hangarów i poza myślą o własnym ratunku, poczeka też na niego i dzieciaki. Przeszedł przez drzwi i ruszył wskazanym korytarzem. Jednak niemal od razu przepływająca przez niego Moc uderzyła go kolejną falą niepokoju. O ile tylko mógł odróżnić, nie chodziło wcale o zbliżanie się do miejsca przesyconego Ciemną Stroną. Moc zdawała się ponownie przed czymś go ostrzegać, jakby zmierzał w złą stronę. Niepokój ten narastał, ale biegł dalej korytarzem aż dotarł do rozwidlenia. Według wskazówek Opliko, powinien teraz skręcić w lewo. Obrócił się i swoim spojrzeniem napotkał kolejne pancerne drzwi. Kolejne? Nie. Dotarło do niego, że znalazł się dokładnie w tym samym miejscu, przez które już przechodzili docierając do części mieszkalnej. Teraz rozpoznał korytarz, którym wcześniej przechodzili, rozwidlenie, które przed chwilą minął, docierając do niego innym korytarzem i wzmocnione drzwi prowadzące do kwater. Spojrzał na podłogę, gdzie jeszcze widniały mokre ślady butów wściekłego oficera. Został oszukany...

***


Opliko wybiegł co sił na zewnątrz i popędził do hangarów. Patrząc na szybkość działania nowoprzybyłych Imperialnych i ich dobre uzbrojenie, ucieczka jego własnym statkiem nie wchodziła teraz w grę. Nie zdążyłby. Mógł jednak spróbować wydostać się którymś z imperialnych statków i nim udać się w miejsce, w którym zmieni środek transportu. Szybko wydał odpowiednie polecenia S1-C3, ustalając miejsce zbiórki i popędził dalej. Kiedy wybiegał zza rogu budynku, usłyszał złowrogi dźwięk odbezpieczania karabinów blasterowych.
- Stać! Nie strzelać! Tego mamy wziąć żywcem!
Obrócił się i zobaczył grupę pięciu żołnierzy w białych pancerzach i z plecakami odrzutowymi. Celowali wprost w niego, ale komenda ich dowódcy zmusiła ich do przestawienia karabinów w tryb ogłuszania. To dało mu chwilę na reakcję. Myślał szybko. Był już na otwartym terenie. Za sobą miał w prawdzie budynek, za którego rogiem mógłby się skryć, ale nie wiedział, czy kolejny oddział nie nadejdzie z tamtej strony. Przed sobą miał natomiast otwartą przestrzeń lądowiska. Faktem było też, że nie zastrzelili go od razu, tylko mieli ogłuszyć i zabrać. Ktoś najwyraźniej rozkazał im go odnaleźć.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez Opliko » 19 Lut 2018, o 17:06

Opliko miał nadzieję, że nie zostanie w środku masakry i skontaktuje się z Wywiadem dopiero po opuszczeniu kompleksu. Nie było mu to jednak dane. Na szczęście jednak spotkani szturmowcy tym razem nie zamierzali go zabić, co było miłą odmianą po poprzednich spotkaniach z ubranymi w białe pancerze żołnierzami. W końcu teraz już były to osoby stojące po stronie Imperium, a nie lokalnej władzy.
Dlatego też zdecydował się nie robić im problemów. Powoli podniósł ręce do góry, by przekazać im swoje zamiary. Miał nadzieję, że wówczas zdecydują się nie strzelać i po prostu pójdzie z nimi przytomny. Rozumiał jednak, dlaczego mogli by to zrobić. Najpewniej nie wiedzieli kim on dokładnie jest i najpewniej jedynie dostali rozkaz by go nie zabić.
Chiss zastanawiał się jednak co się stanie z innymi Rebeliantami. Próbował ich wyprowadzić zanim przybyły siły Imperium - w końcu też walczyli z policją i wojskiem na Naboo. Miał nadzieję, że nie zostaną zabici. Jednak nie można było zaprzeczyć, że byli to w końcu rebelianci. Z pewnością część z nich nie przestała by walczyć po tym jak zostanie rozwiązana sytuacja z dziećmi. Szczególnie obawiał się, że robiłby to Michael. W końcu on nie zaczął od prób ratowania tutejszych dzieci.
Do tego przecież nie każdy rebeliant był tutaj. Część została w ich kwaterze głównej. A do tego... był tam Maurice. Oficer ISB cały czas był więziony przez nich. Kiedy Opliko ostatnio go widział, ten powiedział że można wyjaśnić ich sytuację z dowództwem. Będzie więc mógł mu powiedzieć, że udało się to zrobić.
Image
Ilość eksplozji przetrwanych przez postać:
Ilość przetrwanych rzutów o ścianę:
Ilość zdrad:
Discord: opliko#3114
Awatar użytkownika
Opliko
Gracz
 
Posty: 265
Rejestracja: 22 Cze 2016, o 13:59

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez David Turoug » 19 Lut 2018, o 17:25

Stardust nie miał czasu na rozpamiętywanie faktu, że został oszukany a wręcz zdradzony. Od początku miał wątpliwości co do Chissa, które przekazał jeszcze majorowi będąc w bazie rebeliantów. Nie było też sensu rozpaczać, w końcu nic z tego by nie wynikło, jedynie strata kolejnych cennych sekund. Bezimienny przymknął oczy i wyrównał oddech.
- Nie ma emocji, jest spokój. - powtórzył w myślach pierwszy wers legendarnego kodeksu Jedi. Odrzucił wszystko co do tej pory powiedział mu Opliko, a skupił się na Mocy, która powinna doprowadzić go do uwięzionych dzieci oraz pozwolić na ucieczkę z kompleksu.
W końcu ruszył przed siebie korytarzem, zachowując czujność. Teraz mógł polegać tylko na sobie i mistycznym polu energii spajającym świat. Odsiecz ze strony Jainy czy kogokolwiek innego była praktycznie niemożliwa. Wątpił też by Jeers i spółka chcieli ryzykować życie dla niego. Podobnie jak dwóch towarzyszących mu komandosów. Ostatecznie sam nie był na tyle ważny, kluczowe były nieletnie istoty, zniewolone przez imperialną maszynę.
Skupiając się na mocy intuicyjnie wybierał drogę, z każdą chwilą zbliżając się do miejsca gdzie przetrzymywane były dzieci. Automatycznie zapamiętywał też każdy szczegół drogi, która mogła być ewentualną ścieżką ewakuacyjną.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez Mistrz Gry » 21 Lut 2018, o 12:18

Biegł co sił w nogach, mijając kolejne korytarze i rozwidlenia. Kierował się Mocą i prowadzony przez nią nie musiał się już zastanawiać, w którą stronę iść. Zaufał jej w pełni.
W końcu razem z dwójką ludzi Jeersa dotarł do wejścia, którym dostali się do kompleksu. Tym razem wybrał drugą odnogę, którą to od początku powinni się kierować. Moc mówiła mu, że w końcu zbliża się do dzieciaków. Wrażenie strachu i cierpienia się potęgowało, nie tłumione nawet przez masakrę, która działa się na zewnątrz. Co jakiś czas przez ściany przebijały się przeraźliwe krzyki albo odgłosy wybuchów. W momencie gdy przebiegli już obok drzwi wejściowych, usłyszeli, że się otwierają i rozbrzmiały odgłosy strzelaniny.
- Biegnij dalej, zatrzymamy ich jak długo się da - ludzie Jeersa staneli w korytarzu szukając osłony i przygotowując się do zaciętej obrony - Idź!
Źle ocenił ludzi Jeersa. Wcale nie chcieli się ratować i nie zostawili go bez pomocy. Każdy z nich szedł na tą misję akceptując, że może z niej nie wrócić. Naprawdę zależało im na tych dzieciakach.
Nie tracił czasu. Biegł dalej, po drodze mijając otwarte drzwi do jakiegoś centrum dowodzenia. Dotarł do kolejnego rozwidlenia, po prawej miał następne pancerne drzwi, ale Moc prowadziła go korytarzem w lewo. Zostawił drzwi za sobą i biegł dalej. Skręcił jeszcze dwa razy i na końcu korytarza zobaczył znajomą twarz. Jeers stał przed panelem kontrolnym kolejnych wzmocnionych drzwi i bezradnie próbował złamać do nich hasło. Co chwila walił pięścią we wzmocnione płyty. W końcu zauważył nadbiegającego Sturdusta.
- Gdzie wy kurwa byliście?! - wrzasnął - Zaraz, gdzie reszta? Przybiegłem tu, jak włączył się alarm, bo droga była wolna, ale czekam na was w chuj czasu. Co się stało?!

***


- Idziemy! - rozkazał dowódca oddziału - Tylko nie próbuj robić problemów.
Piątka żołnierzy poprowadziła Opliko wzdłuż muru, starając się przejść jak najdalej od strefy walk. Chociaż walk to za dużo powiedziane. Cała baza powoli zamieniała się w jedno wielkie miejsce egzekucji. Dwóch z żołnierzy przycisnęło lufy karabinów do jego pleców, cały czas mając go na oku, a pozostała trójka go prowadziła. Szli w kierunku bramy, po drodze mijając kolejne ciała tych, którym udało się uciec dalej. Kiedy dotarli poza teren bazy, od razu skierowali się w stronę jednego z czterech czołgów, przy którym stał jeden z ludzi w czarnej zbroi. Widząc chissa odpalił jego hologram, dokładnie przyglądając się wyświetlonej i żywej wersji niebieskoskórego.
- To on, możecie go puścić. Powrót na pozycję.
Żołnierze zasalutowali i odbiegli z powrotem na teren walk, po chwili wznosząc się też w powietrzu. Chiss nie został jednak sam z dowódcą
Wokół kręciło się jeszcze sporo żołnierzy jako wsparcie i zwiad. Z nielicznych usłyszanych rozkazów Opliko podsłuchał, że grupa ma jeszcze wsparcie powietrzne, które zajmuje się najemnikami, którzy wyjechali na pomoc drugiej bazie.
- Nuruodo'plik'Oiiri zwany Opliko, zgadza się? Dowództwo rozkazało pana odzyskać z terenu bazy w zamian za pana zasługi. Ponoć posiada pan też informacje o placówce. Po zakończeniu akcji zrobi pan z nami rozeznanie, opisując sprawę. Proszę pozostać na miejscu. Spodziewamy się, że dowódca wkrótce tutaj przybędzie i on będzie prowadził dalsze rozmowy.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez David Turoug » 21 Lut 2018, o 12:34

Stardust był niezwykle wdzięczny dwu mężczyznom, którzy pozostali by wstrzymać jak najdłużej pościg imperialnej inkwizycji. Jeszcze większe zaskoczenie pojawiło się na jego twarzy gdy przy wzmacnianych drzwiach zastał Jeersa, próbującego złamać hasło. Nie było jednak czasu na moment radości czy dłuższe tłumaczenia.
- Opliko zdradził, już wcześniej mówiłem twojemu majorowi że mam co do niego wątpliwości. Ponadto dwóch z twoich ludzi, jest parę korytarzy z tyłu, powiedzieli że opóźnią nadejście szturmowców. To prawdopodobnie inkwizycja, a teraz odsuń się od drzwi. - rzekł szybko i stanowczo Bezimienny, podchodząc do wrót za którymi powinni zastać dzieci.
Bezimienny dotknął dłonią zimnej, durastalowej powierzchni i sięgnął głęboko po Moc. Techniki z której korzystał nauczył się od swojego ojca i zarazem mistrza Tala Vapora, a ten od legendarnego członka Rady Jedi, Kiffara Laertesa Basai. Moc powoli ukazywała mu budowę drzwi, eksponując słabe punkty. Co prawda nie był w tym aż tak biegły, by w tych warunkach odnaleźć punkt przełomu, jednak w ostatnim czasie tylko Moc go nie zawiodła. Po kilkunastu sekundach odstąpił od bariery i sięgnął do wnętrza płaszcza. Szarostalowy cylinder błysnął w ręku Michaela, a ułamek sekundy później pomieszczenie rozświetliła niebieska klinga miecza świetlnego.
Ostatnie spojrzenie w kierunku wskazanego przez Moc miejsca, gdzie powinien uderzyć, ostatni oddech i niespotykana w obecnych czasach broń zatopiła się w durastali, przetapiając przejście. Jednego Stardust nie był pewien ile czasu zajmie mu pokonanie przeszkody. W tym momencie nie przejmował się faktem, że niejako dokonał jawnej deklaracji kim jest. Z każdą chwilą koncentrował się na mistycznym polu energii, które swobodnie przez niego przepływało, dodając sił i otuchy. Mimo fizycznego zmęczenia, wyrównał oddech i delikatnie pracował klingą w celu pokonania przeszkody.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez Opliko » 23 Lut 2018, o 01:33

-Tak jest. Udało mi się zdobyć plan kompleksu, a także prawdopodobne hasła do pancernych drzwi wewnątrz. - odpowiedział Opliko do noszącego czarną zbroję
Nie był pewien jak dokładnie wyglądała w tym momencie hierarchia. Czy wciąż oficjalnie miał swoje dawne stanowisko? Kim dokładniej był jego rozmówca? Jeśli była to jakaś jednostka związana z wywiadem, a Chiss dalej był oficjalnie w IntConie, to chyba mógł być wyżej. Jednak jeśli noszący czarny pancerz był powiązany bardziej z ISB lub Korpusem Szturmowców, to albo byli zupełnie niezależni od siebie, albo to on był wyżej.
A teraz jeszcze miał spotkać dowódcę. Może on odpowie na nurtujące go pytania, ale czy były one na tyle ważne? Na pewno będzie musiał powiedzieć mu o bazie rebeliantów. Nie tylko byli tam potencjalnie wciąż niebezpieczni buntownicy, ale także mogły być informacje o większej rebelii, z której Jeers sprowadził Michaela. Nie mógł także zapomnieć o Maurice'u.
Na razie wszystko wskazywało na to, że nie będzie dalszych komplikacji które przeszkodziły by w jego planach. Druga z baz także została wzięta pod uwagę, a wsparcie powietrzne najpewniej przynajmniej odstraszy statki rebelii od zrobienia czegoś głupiego.
Image
Ilość eksplozji przetrwanych przez postać:
Ilość przetrwanych rzutów o ścianę:
Ilość zdrad:
Discord: opliko#3114
Awatar użytkownika
Opliko
Gracz
 
Posty: 265
Rejestracja: 22 Cze 2016, o 13:59

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez Mistrz Gry » 26 Lut 2018, o 23:50

Drzwi powoli poddawały się ostrzu miecza, ale Stardust wolałby, żeby były jednak znacznie mniej wytrzymałe, niż na to wyglądały. Kiedy dotarł mniej więcej do połowy wycinanego kolistego przejścia, z tyłu, z korytarza, którym przyszedł, rozległ się wybuch i odgłosy strzelaniny. Ludzie Jeersa krwawo dawali im właśnie cenne sekundy czasu. Stojący za nim Jeers zreflektował się szybko i poszukał załamania ściany żeby chronić tyły. Do tej pory z małym szokiem wpatrywał się w legendarną broń jedi tnącą wzmocnioną durastal niczym aluminiową folię.
Michael nie przerywał swojej pracy. Metodycznie, w skupieniu i złączony z Mocą ciął dalej. Czuł, że ta mistyczna energia wskazuje mu dokładnie ten kierunek. Za tymi drzwiami znajdzie się bliżej dzieciaków. Ale Moc mówiła mu coś jeszcze, niejasno i nieprecyzyjnie, ale czuł się, jakby za tymi drzwiami miał znaleźć też odpowiedź na długo zadawane pytanie. W końcu wykroił całe przejście. Zgasił mieccz i delikatne pchnięcie mocą pozwoliło wybić wypalony krąg stali do środka sali. Za nimi wciąż trwała strzelanina.
Stardust wszedł do środka i pchany przeczuciem, ponownie zapalił miecz. W ostatniej chwili, by odbić strzał z działka zawieszonego pod sufitem. Kilka następnych ruchów mieczem wystarczyło, by z działka strażniczego pod sufitem zostały już tylko wypalone strzępy.
Znaleźli się w okrągłej sali, wyłożonej na środku parkietem, z trzema kolejnymi wyjściami. Sufit wieńczyła szklana kopuła, przez którą widać było niebo. Dwa z wyjść prowadziły do magazynów, gdzie dostrzegli najróżniejszy sprzęt treningowy: kije, tarcze i inne tego typu rzeczy. Trzecie drzwi ponownie zrobiono ze wzmocnionej durastali i to tę drogę wskazywała Moc. obok tych drzwi znajdował się też panel z kilkoma komputerami, które prawdopodobnie służyły do obsługi sali albo robiły za stróżówkę. Jeden z ekranów był jeszcze włączony. Widniały na nim twarze kilkorga z dzieci.
Nie tracili ani chwili. Pobiegli pod przeciwległe przejście i Stardust ponownie zaczął wycinać w drzwiach otwór wejściowy. Metal był równie oporny jak ostatnio i musiał skupić na czynności większość swojej uwagi. Był jednak świadomy toczącej się za ich plecami strzelaniny. Jeers schował się za panelem komputerów i przygotował do osłaniania mu pleców. W międzyczasie zaczął też przyglądać się ekranowi komputera. Najwyraźniej nie zobaczył tam twarzy swojego syna, ale wyjął dysk z danymi i włożył go do stacji.
- Nie poznaje tych dzieciaków. nie są z Naboo a przynajmniej my nic o nich nie wiemy. jeśli są z innych planet, miejsc takich jak to, może być więcej. Zgram ci te dane i zrób z nimi użytek.
Stardust pracował dalej, licząc każdą upływającą sekundę. Kątem oka widział ruch na ekranie, kiedy to przemykały przez niego kolejne dane zgrywane przez Jeersa. Kolejne twarze dzieci. Wtedy zamarł. Była to ledwie chwila, ale dla niego czas jakby zwolnił, kiedy na ekranie komputera dostrzegł znajomą twarz dziecka. Chłopaka z Nar Shaddaa. Nie mógł się pomylić. Chłopak, który zginął w płomieniach na lądowisku, wpatrywał się w niego tym samym błagalnym wzrokiem. Niemal słyszał to wołanie o pomoc i pytanie "dlaczego" z wizji, które zesłała mu Moc.

Odpisuje tylko David. Opliko masz ze dwa posty przerwy, bo muszę zachować jakąś chronologię w czasie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez David Turoug » 27 Lut 2018, o 12:34

Gdyby Moc nie była jego sprzymierzeńcem, nigdy nie byłby w stanie przebyć tak trudnej i niebezpiecznej drogi. Niestety wszystko wskazywało na to, że najtrudniejsza część zadania jeszcze przed nim. Wycinanie przejścia w drzwiach pancernych wymagało nie tylko precyzji ale także ogromnej siły i wytrzymałości. Temperatura wzmacnianej durastali osiągała wartość kilkusetstopni.
Do tego dochodziło jeszcze zmęczenie psychiczne oraz to zdjęcie, które przedstawiała chłopca z Nar Shaddaa. W ostatnim czasie wizje nie wracały do niego, jednak teraz wszystko uderzył jakby ze zdwojoną siłą. Michael był świadomy, że wtedy zrobił wszystko by uratować chłopaka. I tak cudem wyciągnął z pożogi kilka osób, sam odnosząc liczne poparzenia. Gdyby podjął jeszcze jedną próbę, zostałby tam na zawsze, stopiony w pogorzelisku.
- Jeers, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak ważne są te dane. - rzekł cicho Stardust, a ciężkie krople potu spływały z jego twarzy na podłogę - Jeżeli komukolwiek uda się stąd wyjść cało, niech to zabezpieczy. Gdy skończysz kopiować, zaopiekuję się nośnikiem pamięci, jeżeli jednak coś mi się stanie, pamiętaj żeby dostarczyć to wyżej.
Bezimienny był zmęczony, choć wiedział, że nie może ulec panice. Głęboko sięgnął po Moc, a ta dawała mu różne sygnały. Czuł niebezpieczeństwo nadchodzące ze strony wcześniejszego przejścia. Inkwizycja nieubłaganie zbliżała się, mimo to bliski był także moment przepalenia kolejnej bariery, za którą powinni odnaleźć dzieci.
Tuż przed ostatecznym sukcesem, Michael wysłał jeszcze jeden impuls ku Jainie. Choć nie było szans, by przyszła im z pomocą, to przynajmniej dzięki temu zostanie zaalarmowana o tym, jak ważkie rzeczy Stardust i ruch oporu odkryli na Naboo. Oczywiście był świadomy, że misja na planecie słynnej z Krainy Jezior, nie jest jedyną i zapewne nie tylko on znalazł się w poważnych tarapatach.
W końcu wrota ustąpiły a niewielki nacisk Mocy pozwolił wybić wypaloną część pancerza. Wysłannik Solo wziął głębokich oddech, ocierając rękawem pot z czoła i po raz kolejny pozwolił legendarnemu polu energii przepływać przez niego swobodnie by choć w małym stopniu zregenerować utracone siły.
- Jeers skończyłeś? Ruszamy dalej... - rzekł bardzo cicho, przekraczając kolejny próg.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez Mistrz Gry » 27 Lut 2018, o 19:50

Nie można było nazwać przypadkiem tego, że w tym miejscu zobaczył twarz dokładnie tego samego chłopaka, którego widział w płomieniach i którego wizje zsyłała mu Moc. Odpowiedzi na pytania, co to wszystko znaczy i jaką wiedzę z tych doświadczeń powinien Stardust wyciągnąć, musiały jednak poczekać. Zbyt wiele teraz zależało od niego i od tego, czy zachowa skupienie. Nie czas był teraz na rozmyślania.
Ledwo przekroczył próg wypalonego otworu i wypowiedział ostatnie zdanie, odgłosy strzelaniny z tunelu za nimi ucichły. Obydwaj wiedzieli, co to oznacza. Ludzie Jeersa w końcu zostali zabici i ich pogoń ponownie zaczynała się zbliżać. Jeers spojrzał na Sturdusta i wręczył mu dysk z danymi.
- Weź je. Uratuj dzieciaki. Uratuj mojego syna. Teraz ja ich zatrzymam.
Mówiąc to, odwrócił się i poszukał lepszej osłony przy drzwiach, ustawiając się przodem do ścigających ich żołnierzy. Nie było sensu kłócić się z decyzją Jeersa. Nie, kiedy widziało się wyraz determinacji na jego twarzy.
Stardust pobiegł dalej. Nsjpierw do przodu, a potem w lewo. Kiedy jednak wychylił się zza zakrętu, od razu rzucił się w tył, unikając strzałów z blastera. Moc w porę go ostrzegła. Wyjrzał szybko jeszcze raz. Korytarz kończył się kolejnymi pancernymi drzwiami. Na końcu po lewej były jeszcze jedne takie, a po prswej otwarte wejście do innego pomieszczenia. Właśnie tam stało trzech żołnierzy i strzelało do Stardusta. Kątem oka dostrzegł jeszcze przynajmniej jedną osobę w głębi pomieszczenia, ubraną chyba w kitel. Być może był to jeden z pracujących tu naukowców. Napastnicy byli jednak teraz znacznie ważniejsi. Ich osłona nie była raczej zbyt dobra, a na wyposażeniu mieli zwykłe karaniny E-11. Liczyli bardziej na element zaskoczenia niż na swój sprzęt czy umiejętności.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez David Turoug » 28 Lut 2018, o 15:47

Dzięki Mocy Stardust bez większych problemów uniknął serii z karabinka E-11. Pozwolił sobie na jeden głębszy oddech, po czym sięgnął do pasa ekwipunkowego, z którego wydobył granat błyskowy. Odległość między nim a szturmowcami nie była przesadnie duża, więc wolał nie ryzykować możliwości samooślepienia. Postanowił jednak rzucić zabezpieczony granat w kierunku żołnierzy, by ci chociaż na ułamek sekundy skupili się na nim.
- Moc jest ze mną... powiedział w myślach, a następnie ruszył przed siebie.
Momentalnie zapalił miecz świetlny, koncentrując się w Mocy. W końcu w jego kierunku poleciały pierwsze bolty, które odbił zakreślając świetlisty łuk swoją bronią. Miał świadomość, że nie ma do czynienia z komandosami Imperium, a ich pokonanie powinno być w zasięgu jego umiejętności. Krok po kroku zmniejszał odległość do nich, odbijając kolejne wiązki.
Stardust starał się blokować strzały w ten sposób by unieszkodliwić wrogów, a zarazem nie uśmiercić mężczyzny w kitlu, który powinien posiadać informację dotyczące dzieci mocy. W końcu jeden ze szturmowców poległ od odbitego bolta, a strzały jego towarzyszy były co raz mniej precyzyjne, co wynikało z nerwowości jaka pojawiła się w ich ruchach.

Nie chciałem powergamingować z tymi szturmowcami, więc decyzję co z pozostałą dwójką pozostawiam MG.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez Mistrz Gry » 1 Mar 2018, o 21:18

Spotkanie z wojownikiem z legend było dla szturmowców sporym zaskoczeniem. Kiedy ich strzały co chwila odbijały się od świetlnego miecza, ich panika coraz bardziej narastała. W końcu, gdy jeden z nich padł od odbitego strzału z własnej broni, nie wytrzymali. Jeden z nich sięgnął po wibroostrze i rzucił się na Stardusta. Niewićwiczonymi ruchami nie mógł wiele zdziałać i wystarczyły dwa ruchy mieczem świetlnym, by przeciwnik padł niemal przecięty w pół. Ostatni z żołnierzy zaczął strzelać w panice. Stardust skupił się na Mocy i skierował jeden z boltów prosto w jego hełm. Droga do naukowców była wolna. Kiedy wszedł do pomieszczenia, które było średniej wielkości laboratorium, piątka z nich kuliła się po przeciwnej stronie, szukając schronienia wśród sprzętu, notatek i wyników badań. Pod jedną ze ścian stały szafy serwerów, pod drugą stół i najrozmaitsze naukowe sprzęty, na których Michael za bardzo się nie znał. Poza tym, teraz dużo bardziej jego uwagę przykuwały przerażone twarze naukowców.

***


Opliko stał obok dowódcy atakujących sił. Ten, który był od niego wyżej, nadal nie przybył i wykonywali na razie wcześniejszy plan. Co chwila chiss słyszał meldunki o postępach akcji. Ponad dwie trzecie terenu bazy zostało już zabezpieczone. Nieliczne siły broniły się jeszcze w okolicach hangaru i lądowisk. Jedna z grup broniła się też w środku bazy, niedaleko wewnętrznych pomieszczeń. W pewnym momencie żołnierze przywlekli ze sobą dwa ciała i rzucili je przed nimi.
- Sir! Ta dwójka strzelała w kierunku innych żołnierzy z bazy, próbując się przez nich przebić do ścigaczy. To sugeruje, że w środku jest jeszcze jedna grupa.
- Dziękuję, możecie odejść. Opliko, czy poznajesz tych dwóch?
Oczywiście, że ich poznawał. Dwójka z ludzi Jeersa, którzy razem z nim ruszyli zająć się reaktorem, wpatrywała się teraz w Opliko swoimi martwymi, pustymi oczami.

Opliko wraca do gry :)
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez David Turoug » 3 Mar 2018, o 00:05

Stardust nie mógł pozwolić sobie na chwilę dekoncentracji. Zbyt daleko zaszedł by teraz odpuścić i zrezygnować ze swojej misji. Właśnie dlatego, mimo pokonania szturmowców, nie wyłączył na razie miecza, sondując czy któryś z naukowców nie ma blastera typu hold-out, którego gabaryty świetnie pasowały nawet do niewielkiej, damskiej dłoni. Jednak przede wszystkim to co wyczuwał ze strony naukowców, to strach i obawa o własne życie. Mimo, że było ich pięcioro nie mieli większej szansy na unieszkodliwienie mężczyzny z legendarnym orężem.
- Nie mam dużo czasu, więc jeżeli macie przy sobie jakąś broń radziłbym ją odłożyć. Z mojej strony nic wam nie grozi, pod warunkiem że zachowacie się rozsądnie. - rzekł nadspodziewanie spokojnym tonem Michael, wzmacniając jego wydźwięk Mocą - Wskażcie mi miejsce gdzie przetrzymywane są dzieciaki oraz możliwą drogę ewakuacji. Nie wierzę, że nie macie tutaj jakiegoś awaryjnego wyjścia.
Artykułował słowa stosunkowo powoli, by mogły dotrzeć do przestraszonych badaczy. Wiedział, iż zdania skierowane do grupy mają mniejszą siłę, więc po chwili wskazał dłonią na najbliższego człowieka w białym kitlu.
- Może ty mi powiesz. - rzekł dobitnie, po czym spojrzał na kolejną osobę - A ty zgraj przekaż mi wszelkie datakryształy z informacjami zawartymi w komputerach. Żadnych nerwowych ruchów, jeżeli Imperium krzywdzi także was to jesteście na najlepszej drodze do wyswobodzenia się z takiego stanu.
Stardust postąpił krok ku naukowcom, jednak w taki sposób by widzieć też drzwi i to co mogło się dziać za nimi. Miał świadomość, że Jeers nie będzie w stanie bronić wcześniejszego przejścia wieczność. Jego poświęcenie warte było najwyższego uhonorowania i jeżeli dane mu będzie odlecieć z Naboo, na pewno nie zapomni by uwiecznić heroiczną postawę bojownika ruchu oporu. Jednak teraz był skupiony na wykonaniu misji i uratowaniu dzieci mocy.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez Opliko » 4 Mar 2018, o 02:41

Chcieli przebić się do ścigaczy? Wyglądało na to, że chcą coś wydostać ze środka. Ale co? Przecież nie mogli dotrzeć do dzieci, nie? Nie mieli poprawnych planów... Jedyną opcją było by chodzenie na ślepo. A jednak próbowali się wydostać.
- Tak, to jedni z rebeliantów którzy mieli zająć się sabotażem. Byli razem z Jeersem, zastępcą komendanta lokalnej policji. Nie wiem o nich jednak nic więcej.
Na razie Opliko postanowił nie dzielić się z dowódcą swoimi podejrzeniami. Nie był pewien czy ma rację, a także jeśli Rebelii się udało, to oznaczało to, że nie wykonał swojej misji do końca.
Chiss starał się przypomnieć sobie gdzie zostawił Michaela i lokalizację laboratorium. Jakie było prawdopodobieństwo, że dotarli aż tam przypadkiem? Bo jak inaczej by tam dotarli? Chyba, że Michael jakoś przekonał jakiegoś Imperialnego do pokazania mu drogi. W końcu to mu się zawsze udawało.
No właśnie... Dopiero teraz miał czas na zastanowienie się nad tym przekonywaniem. Dotąd uznawał to po prostu za socjotechniki, ale czy na pewno było to tylko to? To nie wyglądało na coś normalnego, ale jaka była alternatywa? Chyba tylko współpraca z celami...
Image
Ilość eksplozji przetrwanych przez postać:
Ilość przetrwanych rzutów o ścianę:
Ilość zdrad:
Discord: opliko#3114
Awatar użytkownika
Opliko
Gracz
 
Posty: 265
Rejestracja: 22 Cze 2016, o 13:59

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez Mistrz Gry » 5 Mar 2018, o 15:48

Żaden z mężczyzn nie miał przy sobie broni, a przynajmniej żaden z nich nie odłożył żadnego ukrytego wcześniej sprzętu. Nadal stali pod ścianą wpatrzeni w Stardusta niczym w zwiastuna śmierci. Po jego zapewnieniu jeden z nich, sądząc po oznaczeniu na kitlu szef zespołu, nieco rozluźnił się. Stanął prosto i starał się wyglądać poważnie, ale pot na czole i z trudem skrywane drżenie rąk zdradzało, że cały czas się boi. Michael nadal wyczuwał od nich strach i niepewność. Wskazani dwaj naukowcy spojrzeli na kierownika szukając pomocy z jego strony i pozwolenia na działanie. Wyglądało na to, że mają między sobą ścisłą i bardzo wyraźnie określoną hierarchię, skoro nawet w takiej sytuacji odruchowo oczekiwali zgody szefa.
- To bez znaczenia. - kierownik przemógł się by się odezwać - Inkwizycja zabije nas, ciebie i wszystkich z tego kompleksu. Śmierć z twoich rąk będzie prawdopodobnie nawet lżejsza. Dzieciaki są za tamtymi drzwiami. Nic ci nie musimy mówić, bo i tak nie przeżyjemy, gdy tamci do nas dotrą. Z dzieciakami też ci się nie uda. Teraz, podczas ataku, są pewnie tak nabuzowane, że rozsmarują cię po ścianach. Ale możemy się dogadać. Jeśli przeżyjesz wejście do cel, to damy ci te informacje, które chcesz oraz kody startowe do statku, który jest w hangarze, po drugiej stronie więzienia. Inną drogą stąd już nie uciekniesz. W zamian za to zabierzesz nas ze sobą.
Propozycja naukowca mówiła jasno: chcieli przeżyć i nie obchodziło ich, co będzie po tym. Byli inteligentni i dobrze zdawali sobie sprawę, że spotkania z Inkwizycją nie przeżyją. Czas na odpowiedź na ich propozycję gnał nieubłaganie. Stardust słyszał już odgłosy strzałów z sali, gdzie został Jeers. Nawet pogodzony ze śmiercią, były zastępca komendanta nie utrzyma się długo.

***


Dowódca przez chwilę przyglądał się zwłokom zabitych rebeliantów, po czym kazał wezwać dwóch ludzi i wynieść ciała. Zwrócił się w stronę Opliko.
- Załatwimy sprawę do końca. Nie będziesz musiał się przejmować nową listą wrogów, którzy będą cię ścigać. Ilu w sumie was było? Spodziewaliście się jakiejś odsieczy albo drogi ucieczki z tej bazy?
Opliko nadal pozostawało czekać na głównodowodzącego. Jego nieobecność była trochę zagadkowa, ale jeśli był oficerem Wydziału Wewnętrznego na pewno nie był głupi i przygotował jakiś sprytny plan. Pozostawało czekać na kontakt z nim.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez David Turoug » 5 Mar 2018, o 22:35

Nie wiedzieć czemu Stardust przestał zupełnie myśleć o możliwości swojej śmierci. Praktycznie był z nią pogodzony, a na taką postawę pozwalała mu najprawdopodobniej Moc, o czym zwykli śmiertelnicy wiedzieć nie mogli. Stąd też wynikało zdziwienie naukowców, że mężczyzna ten nie chce ratować się za wszelką cenę, a pragnie przede wszystkim dotrzeć do dzieci i zrobić wszystko by je uratować.
- Niech tak będzie. Wiedzcie jednak, że nawet jeżeli teraz uciekniecie stąd w kierunku inkwizycji, to nim ją spotkacie, natkniecie się na moich współpracowników. Oni mają jasne instrukcję, jeśli ktokolwiek poza mną wyjdzie tą drogą, zostanie zabity. - rzekł Michael nadspodziewanie spokojnym głosem, naginając prawdę - Przyszykujcie kody startowe oraz wszelkie niezbędne datanośniki. Jeśli mi się nie powiedzie, cóż możecie próbować uciekać na własną rękę, dla nie będzie to już bez znaczenia. Mimo to ze mną macie większe szansę na przeżycie, a więc...
- To te drzwi... - powtórzył naukowiec wskazując na jeden z wrót. Stardust czuł, że mężczyzna nie kłamie, gdyż w Mocy wyczuwał ogromne zakłócenia, jakich nie powstydziłby się w pełni wyszkolony Mistrz Jedi. Jednak to co wyróżniało ową aurę był chaos, zmieszany z lękiem. Bezimienny nie zamierzał tracić więcej czasu. Wcześniej zdołał uspokoić troje podobnych dzieciaków, niestety tutaj będzie musiał stawić czoła nieujarzmionej sile być może dwudziestu nieletnich istot.
Stardust po raz ostatni przymknął oczy otwierając się maksymalnie na Moc. Chyba jeszcze nigdy nie uzyskał takiego zespolenia z tą mistyczną energią. Nawet na Dantooine gdzie w wizji spotkał Mistrzyni Thane, otoczenie nie wibrowało w ten sposób. Wysłannik Jainy stanął przed ostatnią przeszkodą jakie stanowiły drzwi...

***


- Nie będę, mam już dosyć. W kółko to samo i nic mi nie wychodzi! Mam dosyć! - krzyczał około 12-letni chłopiec, tupiąc ze złości nogą.
- Spokojnie, nie możesz się zrażać niepowodzeniami. Wszyscy uczymy się na błędach i porażkach. Ważne żeby wyciągać z nich wnioski. - odparł cicho Tal Vapor, stojąc kilka kroków od swojego syna, na sali treningowej, zorganizowanej w jednym z przedziałów krążownika typu Corona, o wdzięcznej nazwie "Nostalgia".
- Powiedziałem że mam dość! Denerwuje mnie to, że ktoś każde mi się uspokoić! - wykrzyczał młody Michael, a stojące na stoliku szklanki z wodą pękły. Wielu rodziców miałoby już dosyć takiego zachowania, jednak Vapor swoją niezachwianą cierpliwością jakby nie przejmował się wściekłym synem.
- Jesteś głupi!!! - krzyknął sięgając po miecz treningowy, gdy nagle wszystko ustało. Cała złość uleciała niespodziewanie w przestrzeń, a z dłoni nastolatka wypadł stalowoszary cylinder. Jego ojciec stał przed nim, z przymkniętymi oczami i delikatnie ukierunkowywał Moc w stronę potomka. Na twarzy Tala zagościł promienny uśmiech, natomiast Michael stał jak wryty, zdając sobie sprawę z ataku złości, którego nie do końca był świadom. Mimo całej sytuacji młodzieniec nie wybuchł płaczem, ani wzmożoną agresją. Po prostu się uspokoił, wyrównując oddech, a nieme spojrzenie wystarczyło za przeprosiny.
Tal Vapor cieszył się w duchu nie tylko z uspokojenia syna, ale także z faktu, że jego kiffarski mistrz Laertes Basai przekazał mu wiedzę dotyczącą tej techniki Mocy. Była niezwykle potężna, czego przed dziesiątkami lat był świadkiem, gdy Basai opanował atak paniki blisko setki dzieciaków, znajdujących się w płonącym budynku na Drunost...


***


Stardust nawet nie wiedział w którym momencie przekroczył próg, za którym mogła czekać go klęska. Z każdej strony napierała na niego myśl uciśnionego dziecka, przepełnionego strachem, lękiem i cierpieniem. Początkowo myślał nad wzniesieniem ochronnej bariery, jednak przez to mógł sprowokować nieletnich do dalszego ataku. Dlatego też skorzystał z lekcji, jaką dał mu jego ojciec przed piętnastoma laty. Mimo fizycznego i psychicznego zmęczenia sięgnął najgłębiej jak potrafił po pokłady Mocy, by następnie, stopniowo uwalniać je w kierunku małych jeńców Imperium.
Bezimienny z każdą chwilą czuł napierający ból, a pot ściekał mu obficie po skroni i plecach. W tej walce nie było półśrodków, jeżeli nie uda mu się uspokoić dzieci, swoją próbą może obudzić coś straszniejszego. Coś co w znacznym stopniu może wpłynąć na losy nawet całej planety. Świadomość, że tylko wygrana w tej mentalnej walce, przyniesie pozytywne skutki, dodawała mu sił. Mimo to wszystko stało na krawędzi, przechylając się to na jedną, to na drugą stronę.
- Jestem tutaj z wami, dla was... - przeszło przez myśl Stardusta, gdy wszystko rozbłysło jaskrawym, białym światłem...
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez Opliko » 6 Mar 2018, o 23:41

- Nie licząc tych dwóch - Opliko wskazał na martwych rebeliantów - i mnie, zostało 5 osób. 3 osoby są pod dowództwem Jeersa. Podobno mają za sobą jakieś szkolenie wojskowe, a także z pewnością są dobrze uzbrojone. Do tego jest też jedna osoba "z zewnątrz". Z pewnością jest świetnym pilotem, a także wydaje się świetnym socjotechnikiem. Po wydostaniu dzieci mieliśmy uciec transportowcem typu 878-R. Mam koordynaty zaplanowanych punktów zbornych - Chiss wyjął swój komunikator w którym je zapisał - Ale wątpię by próbowali dalej podążać dokładnie tym planem.
Początkowo Opliko nie chciał się przyznać do możliwej porażki, jednak uznał że jeśli rzeczywiście udało się im coś zdobyć, to i tak Imperium się o tym dowie.
- Jednak ta dwójka chyba próbowała samemu zabezpieczyć drogę ucieczki. To może oznaczać, że jednak coś zdobyli. Zaprowadziłem ich daleko od dzieci i nie zostawiłem planów, jednak jest szansa, że jakoś trafili do laboratoriów. Mogą starać się uciec z kompleksu.
Opliko znów wyjął datapad z planem bazy. Tym razem jednak szukał na nim drogi którą Jeers i Michael mogli próbować uciec. Główna brama była raczej bezpieczna, jednak mogły być inne sposoby na wyjście. A także jakieś lądowiska z których mogli zostać zabrani. Oczywiście jeśli mają wsparcie powietrzne było mało prawdopodobne by transportowiec dotarł w całości...
Jednak Chiss przypomniał sobie co sam powiedział o Michaelu - był bardzo dobrym pilotem. Jeśli ktokolwiek miałby wylecieć stąd nie tracąc przy tym napędu, to właśnie on. Szybko rozejrzał się więc po planie w poszukiwaniu hangarów i lądowisk na których mogły już czekać statki.
- Wydaje mi się, że wciąż mogą próbować uciec za pomocą jednostki kosmicznej. Jednak jak wspomniałem nie będą raczej podążać za starym planem, szczególnie że wiedzą iż działam dla Imperium i mogą dość słusznie założyć, że przekażę informację o ich planach. Dlatego pewnie spróbują znaleźć jakąś jednostkę w hangarach bazy.
Image
Ilość eksplozji przetrwanych przez postać:
Ilość przetrwanych rzutów o ścianę:
Ilość zdrad:
Discord: opliko#3114
Awatar użytkownika
Opliko
Gracz
 
Posty: 265
Rejestracja: 22 Cze 2016, o 13:59

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez Mistrz Gry » 9 Mar 2018, o 20:17

Pisałem posta przy tej muzie. Jak chcecie, nie musicie jej odpalać, możecie swoją do klimatu puścić :)


Silna jest Moc, Mocą jestem silny. Przepływająca przez Stardusta Moc była czymś niesamowitym. Siła, która spajała wszechświat, siła tworząca wszystko i mogąca wszystko zniszczyć. Coś wykraczającego poza zwyczajny, rzeczywisty obraz. Dotknąć Mocy, to jak doznać całego życia naraz. Samotny człowiek szedł przez więzienie na Naboo, a każdy jego krok odbijał się falą przez delikatne struny świata. Galaktyka grała cicho nuty dawno zapomnianej melodii. Każdy oddech, każdy ruch wibrował zapomnianą przez ludzi siłą. Każda cząstka we wszechświecie zdawała się przekazywać sobie z radością długo wyczekiwaną wiadomość. Jasna Strona jeszcze ten jeden raz rzuciła wyzwanie Mrokowi. Niewinni znów mogli liczyć na pomoc. Znalazł się ktoś gotowy dla nich do poświęcenia.
Stardust stał skupiony, będąc centrum tego wszystkiego. Ściany więzienia, które widział wcześniej dawno już odpłynęły. Wokół niego szalała czarna burza złości, nienawiści, strachu i gniewu. Coś złego, coś potwornego trzymało w swojej mocy dzieci. Przez chwile myślał, że one same, doprowadzone do szaleństwa wytworzyły tą istotę. Ale nie. Wyczuł, że była stara. Wyczuł ją, tak jak czuł ją jeszcze w bazie rebeliantów, kiedy z nią wygrał. Mógł wygrać i tym razem. Była teraz w pełni swej potęgi, ale on za sprzymierzeńca miał Moc.
Przed sobą widział umysły przerażonych dzieci. Spętane, zniewolone, trzymane w uwięzi. Wiezienie było teraz kłębowiskiem czarnego dymu, wypełniającego każdą niemal przestrzeń. Każdą, poza jasnym punktem, w którym stał Michael. Był niczym latarnia w ciemną noc, zwiastująca ratunek i odpoczynek. Dym kłębił się coraz bardziej, dzieciaki szamotały się wśród niego. Kim jesteś...? Nikim... Echa rozbrzmiewały wokół niego. Skupił się na tej sile, na istocie, kierując uspokajającego fale Mocy w jej stronę. Czuł, jak słabnie, jak jego spokój zwycięża złą wolę tej istoty. Wysłał kolejną, jeszcze silniejsza falę Mocy. Aż wszystko ogarnęła jasność, a w tle słychać było jedynie potępieńczy wrzask bólu tej istoty. Dzieci.... dzieci były wolne. Czarny dym cofnął się i zamknął w czarnym krysztale, lewitującym teraz pośrodku więzienia. Wciąż jednak umysły jego podopiecznych były niespokojne. Czuł, jak dzięki kolejnym falom Mocy otacza ich umysły ochronną barierą, w której trzymał je w ciszy i spokoju, bezpieczne przed kolejnymi wybuchami.
- To prawda, to wszystko...
Były to pierwsze słowa, które usłyszał po powrocie do rzeczywistości. Czuł się wyczerpany, ale Moc pozwalała mu wykonywać większość ruchów wciąż utrzymując potężną falę uspokajania, którą trzymał dzieci w ryzach. Głowa bolała go jakby ktoś przyłożył mu w czoło metalową rurką, ale zdołał otworzyć oczy. Szef naukowców stał za nim przy drzwiach i ze zdumieniem patrzył na to, co przed chwilą zrobił Stardust. Naukowcy mieli na co dzień do czynienia z wrażliwymi na Moc. Dokonując potwornych rzeczy, musieli widzieć mnóstwo jej niekontrolowanych wybuchów, jednak mimo to byli pod wrażeniem umiejętności Stardusta. Uwierzyli, że z nim mogą zdołać ocalić i swoje życie.
- Wstawaj, biegniemy na koniec - zawołał jeden z naukowców - Mamy prom i jak będziesz pilotował, damy radę.
Stardust jednak zbył jego słowa. Podniósł się na nogi i rozejrzał po efektach swoich działań. Kilkoro dzieci stało o własnych siłach, reszta była nieprzytomna. Wszystkie jednak żyły i oddychały jakby spokojniej. Szóstka, która była przytomna, patrzyła przestraszonym, ale i pełnym nadziei wzrokiem na swojego wybawcę. Wśród nich był syn Jeersa. Na środku pomieszczenia leżał natomiast czarny kryształ, ten sam, który pojawił się w dziwnej wizji, teraz wyglądający całkiem niepozornie, jednak kiedy Stardaust na niego spojrzał, pulsujący z wysiłku ból głowy jeszcze się wzmógł. Stardust rozkazał naukowcom przenieść dzieci na prom typu lambda ukryty w hangarze za więzieniem. Po pokazie jego zdolności naukowcy, choć robili to niechętnie, nie ośmielili się mu sprzeciwić. Sam zabrał leżący na środku czarny kryształ, przedtem owinąwszy go w znalezioną w jednej z celi szmatę i zaprowadził dzieci, które miały siły iść samemu. Już na statku szef jajogłowych wręczył mu zebrane datakryształy i kody startowe. Spojrzał jeszcze przez ramię na stłoczone w statku dzieci, które jedynie Stardust utrzymywał bezpieczne dla reszty.
Poczuł wibracje startującego statku. Jeden z naukowców zdalnie otworzył górny właz i powoli wznieśli się ponad kompleksem. Niemal od razu przykuli uwagę atakujących sił. Kilku szturmowców z plecakami odrzutowymi pognało w ich stronę. Stardust nie tracił czasu. Wcisnął gaz do dechy, wgniatając siedzących w fotele, a stojących przewracając po pokładzie. Przerażeni bliskością dzieci naukowcy próbowali się od nich odsunąć, jakby parzyły, ale w promie było ich na tyle dużo, że nie mieli za bardzo gdzie się przemieścić. Na szczęście nikt nie ucierpiał a Stardust nie musiał wkładać dodatkowych sił w opanowanie dzieciaków. Na szczęście, bo już i tak utrzymywanie nadal tego stanu było niemożliwie wyczerpujące. Pozostałe resztki uwagi musiał skupić na pilotowaniu.
Wystrzelił w górę, oddalając się od ścigających ich szturmowców. Ciąg plecaków odrzutowych nie mógł dorównać silnikom promu, a kilka strzałów rozbiło się nieszkodliwie o pancerz. Liczyła się każda sekunda, by uciec poza zasięg broni przeciwlotniczej, którą mogły posiadać oddziały naziemne. Gdy dotarli do poziomu chmur, z prawej wyskoczyły na nich trzy myśliwce tie. Zbliżały się szybko, po kursie kolizyjnym. Stardust wykonał zwrot, próbując ich uniknąć, ale wiedział, że nie ma większych szans. Jeden z myśliwców wyróżniał się. Dowódca eskadry miał plan i czekał na jakiś statek, który będzie próbował wydostać się z bazy. To od początku była kolejna pułapka. Padły pierwsze strzały. Stardust musiał radzić sobie bez Mocy w unikach, nie mogąc wypuścić z jej uścisku dzieciaków. Seria uników, jaką wykonał, była zbyt prosta by oszukać ścigających. Kilka strzałów musnęło ich zaledwie o milimetry. Następna salwa, gdy podlecą chociaż trochę bliżej, będzie ich ostatnią. Wydawało się, że tym razem już mu się nie uda...
Nagle ze skanerów zniknął jeden ze ścigających ich myśliwców. Po chwili druga kropka także mignęła i niespodziewanie zniknęła. Stardust, wykonując kolejną akrobację, by uniknąć ostrzału ostatniego, tego wyróżniającego się myśliwca, ze zdumieniem odkrył, co się stało. Kiedy przez chwilę kokpit statku objął widok za ich plecami, ujrzał dwa myśliwce spadające w płomieniach na ziemię. W ich miejsce natomiast pojawiły się trzy inne, typu T-wing i raczej na pewno nie z sił Imperium, które przemknęły po niebie, ścigając dowódcę eskadry Imperialnych. Ten widząc przewagę liczebną całkiem umiejętnych pilotów, zawrócił, ostatecznie zostawiając Stardusta w spokoju.
W tej samej chwili z pulpitu przed Michaelem pojawił się hologram kel dora, siedzącego za sterami jednego z nowych myśliwców.
- Pozdrowienia od Jainy. A teraz spierdalaj, tylko uważaj na niszczyciel na orbicie. My odwrócimy ich uwagę.
Hologram jak się pojawił, tak zniknął. Sygnały wysyłane przez Michaela przez Moc do Jainy, okazały się zbawienne. Moc była razem z nim. Myśliwce odeskortowały ich prom na orbitę, gdzie od razu odbiły w prawo, w stronę nadlatującej od strony niszczyciela kolejnej eskadry myśliwców tie. Stardust przed sobą miał czystą drogę do wejścia w nadprzestrzeń.

***


Opliko i dowódca atakujących sił stali wpatrzeni w powietrzną walkę, dopóki statki nie odleciały zbyt wysoko, by mogli je zobaczyć. Już mieli odwrócić głowy, czekając na meldunek ze strony lecącego już wsparcia kolejnej eskadry, gdy zobaczyli, że dwa imperialne myśliwce spadają w płomieniach na ziemię. Chwilę później, w ślad za nimi pojawił się tie dowódcy eskadry. Do dowódcy przyszły kolejne meldunki. Z tego, co zrozumiał Opliko, w uciekającym promie znajdowali się uciekinierzy z bazy i za wszelką cenę rozkazano ich zestrzelić. Eskadra, która nadlatywała z bazy obok nie miała szans zdążyć, więc wezwano posiłki z niszczyciela na orbicie Naboo.
W tym czasie wyróżniający się myśliwiec dowódcy eskadry, który wrócił z pościgu, skierował się w ich stronę. Po chwili wylądował niedaleko i wysiadł z niego togrutanin, od razu kierując swoje kroki w ich stronę. Sądząc po minach okolicznych oficerów i samego dowódcy sił naziemnych, oto właśnie zmierzał w ich stronę Inkwizytor. Ubrany w czarny kombinezon pilota z wściekłą miną był niemal zwiastunem awantury.
- Do cholery! Dorwać mi tych rebeliantów! Jakim prawem uciekli ci, poruczniku?! - zwracając się w stronę dowódcy rzucił trzymanym hełmem o ziemię. Wściekłość aż się z niego wylewała. - Co to za wsparcie, które otrzymali? Nic nie było o nich w raporcie. To nie były zwykłe ciecie jak cała reszta tej bandy! Macie ich dorwać! Ty! - wrzasnął w stronę Opliko - Kim był ten cholerny pilot?! Wywiad twierdzi, że z nim przebywałeś!
Wszyscy wokół próbowali wyglądać na małych i nieznaczących, korzystając, że inkwizytor skupił swoją uwagę na dwóch tylko nieszczęśnikach. Wszyscy jakby pochowali się po kątach. Dowódca, który dowodził natarciem wyglądał jak sto nieszczęść. Musiał mieć już wcześniej do czynienia ze swoim przełożonym i dobrze wiedział, czym może grozić porażka w wykonywaniu jego rozkazów.

Pierwszy pisze Dave.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez David Turoug » 11 Mar 2018, o 00:23

Stardust jeszcze nigdy w swoim życiu nie osiągnął takiej jedności z Mocą jak na Naboo. Czuł się tak jakby Moc była nim, a on Mocą. Mimo olbrzymich nacisków ciemnej strony, nie miał większych problemów z przezwyciężeniem jej i uspokojeniem kilkunastu dzieci. Bezimienny podejrzewał, że nawet gdyby wtedy stracił życie, nie odczułby tego w żaden sposób. Po prostu trwałby w Mocy jakby nigdy nic się nie stało. Jednak nie nadszedł jeszcze jego czas.
Po przezwyciężeniu mroku, musiał jeszcze wyprowadzić nieletnich oraz naukowców, a następnie ominąć flotę Imperium znajdującą się w systemie. Sytuacja od początku wyglądała na nieciekawą i gdy wszystko wskazywało, że nie tak łatwo opuszczą planetę, z pomocą przyleciały mu T-Wingi. Już wtedy wiedział, iż jego wezwanie w Mocy przyniosło niespodziewany skutek, a Jaina nie pozostawiła go samego.
Nim hologram przedstawiający Kel Dora zniknął, Stardust zdążył wychrypieć ciche dziękuję. To słowo pozwoliło zorientować się Michaelowi jak bardzo jest wyczerpany, a jak jeszcze wiele musi zrobić. Na szczęście Moc była jego sprzymierzeńcem, a dzięki niej jeszcze przez jakiś czas będzie mógł nieco oszukać swój organizm.
Nawet nie musiał sięgać po tą mistyczną energie, gdyż cały czas wartko przepływała przez niego. Pozwoliło to nie tylko ciągle wysyłać kojące fale ku dzieciom, ale także skupić się na pilotażu. Myśliwce rebeliantów skutecznie utorowały drogę, a Michael wprowadził koordynaty pierwszego skoku. Nie myślał by bezpośrednio udać się w okolice Lucrehulka. Wolał zminimalizować możliwość śledzenia jednostki, przez dokonanie kilku niewielkich podróży w nadprzestrzeni.
- Czas stąd spływać... Jeers twoje poświęcenie nie pójdzie na marne. - mruknął do siebie mężczyzna, przeciągając wolant hipernapędu.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez Opliko » 11 Mar 2018, o 12:28

Czyli Michael uciekł nawet Inkwizycji? I to promem? Opliko przecież ich ostrzegł, że może tego próbować, a i tak zdołał zniszczyć kilka myśliwców! Gdyby to byli zwykli piloci, świeżo po akademii, niegotowi do walki z kimś bardziej umiejętnym od nich, to może by to zrozumiał (zakładał, że walka w powietrzu była dość podobna do tej na ziemi pod wieloma względami). Jednak tam była Inkwizycja! Z założenia trafiali tam ludzie wystarczająco uzdolnieni, by być w stanie walczyć z Jedi! Tymi samymi Jedi, co w trakcie wojen klonów prowadziły swoją pozbawioną tożsamości armię klonów do zwycięstw nawet w niemal niemożliwych bitwach! Zwykły człowiek nie powinien mieć szans by promem uciec przed uzdolnionymi Imperialnymi pilotami w myśliwcach TIE.
To zostawiało jednak dwie możliwości: piloci nie byli uzdolnieni, albo Michael nie był zwykłym człowiekiem. Patrząc na to, co dotąd dokonał, ta druga wydawała się Chissowi znacznie bardziej prawdopodobna. Dotąd szukał racjonalnego wyjaśnienia wszystkiego co ten zrobił, ale czy na pewno takie było? Jakby nie patrzeć, to co potrafił ten człowiek nie było normalne. Do tego wydawał się pewien mówiąc o mocowładnym w tej placówce. Nic z tego nie było niezaprzeczalnym dowodem na jego umiejętności w mocy, a przynajmniej nie dla kogoś dla kogo jej definicją było "coś co dawało Jedi nadnaturalne zdolności". Ale razem stanowiły wystarczającą wskazówkę, że "coś jest nie tak", by nawet Opliko to zauważył. W sumie gdyby wysłuchał Jeersa, pewnie doszedł by do tego wcześniej. On od początku był podejrzliwy.
- Tak, najprawdopodobniej statek pilotował Michael Stardust. Niedawno przybył na Naboo i już przy naszym pierwszym spotkaniu pokazał wyjątkowe umiejętności pilotażu. Z tego co dowiedziałem się od niego i innych Rebeliantów, został tu przez kogoś przysłany by pomóc w walce z Imperium. I zdecydowanie pomógł, nieraz dokonując rzeczy graniczących z niemożliwością. Podejrzewam go o wrażliwość na moc, ale nie mam żadnych twardych dowodów. - powiedział Chiss Torgutaninowi
Opliko postanowił wyłożyć swoje karty. Jeśli się mylił, może i się ośmieszy, ale pewnie przynajmniej Inkwizycja zrozumie dlaczego posądził go o to. Mimo wszystko to czego dokonał zdecydowanie nie było normalne.

Chissowi nie podobało się, że Inkwizytor był obcym, ale nie miał co z tym zrobić. Przynajmniej nie był jakąś jeszcze gorszą kreaturą niż Torgutanin. Gdyby nie te głowoogony, nie byłoby z nimi problemu. Niby mała rzecz, a jak psuła wygląd. Obecnie jednak był chyba wyżej od Opliko w hierarchii imperialnej, więc raczej nie miał innego wyboru niż to zaakceptować. Do tego mimo wszystko nieludziom wciąż było trudniej wspinać się po rangach w Imperium, a więc Inkwizytor był najpewniej bardziej uzdolniony niż wskazywało na to jego stanowisko... Jakiekolwiek by ono nie było...
Image
Ilość eksplozji przetrwanych przez postać:
Ilość przetrwanych rzutów o ścianę:
Ilość zdrad:
Discord: opliko#3114
Awatar użytkownika
Opliko
Gracz
 
Posty: 265
Rejestracja: 22 Cze 2016, o 13:59

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum

cron