Content

Archiwum

[Naboo] Dzieci Mocy

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez Mistrz Gry » 13 Mar 2018, o 02:07

Pierwszy przeskok poszedł po jego myśli. Zostawili za sobą Naboo i toczącą się na orbicie planety potyczkę między myśliwcami. Gwiazdy zamigotały, po czym rozmyły się w znajomy i przyjemny sposób. Udało się.
Stardust nie chciał być wyśledzony, więc pierwsza część podróży była krótka. Wyszli z nadprzestrzeni ledwie po kilku minutach, unosząc się w próżni z dala od jakichkolwiek planet i gwiazd. Obejrzał się po pokładzie. Za sobą widział przerażone twarze naukowców i przestraszone dzieci. Jednak wolne, przynajmniej te przytomne, chyba rozumiały, że ktoś je uratował. Stardust cały czas czuł poprzez Moc, jak trzeba pilnować ich leku i niepewności. Były już jednak wolne od tej niezbadanej jeszcze siły istoty, która tkwiła teraz w czarnym krysztale. Ją też Stardust czuł przez materiał swojego ubrania. Jednocześnie po raz pierwszy dotarło do niego, że od tego momentu, w którym tak mocno złączył się z Mocą, odczuwa ją jakby inaczej. Będzie się musiał później nad tym zastanowić.
- Możesz lecieć dalej. Ten prom nie ma lokalizatora, więc bez obaw. Służył do tajnego przewozu kriokapsuł - odezwał się siedzący obok niego szef naukowców.
Jego tłumaczenie było jak najbardziej logiczne, a wyczerpany Stardust musiał zachować wszystkie siły na dokończenie podróży. Pozostawało więc mu uwierzyć w słowa naukowca i lecieć dalej.
Przez resztę podróży cały czas pozostawał skupiony, siedząc za sterami. Pozostali obecni w którymś momencie posnęli, znużeni stresem i długim lotem. Kilka dzieciaków ocknęło się też z letargu, którymi rozkazał się od razu zająć. Przez cały lot obok niego, na miejscu drugiego pilota, siedział kierownik naukowców. W końcu, po kilkunastu godzinach lotu w nadprzestrzeni, wyszli z niej w miejscu, gdzie znajdował się Lucrhulk i siły rebeliantów. Niemal natychmiast odezwał się komunikator promu.
- Tu Lucrehulk. Pozostań na swoich współrzędnych i zidentyfikuj się.
Był w "domu".

***


Zaraz po słowach Opliko przyszedł meldunek, że prom, którym prawdopodobnie leciał Stardust, wszedł w nadprzestrzeń i uciekł. Ryk wściekłości Inkwizytora zagłuszył, a wręcz przerwał wszelkie inne rozmowy. Hełm, który togrutanin trzymał, skończył roztrzaskany o burtę czołgu. Minęło kilka chwil, aż inkwizytor uspokoił się na tyle, by przemówić. Podszedł do chissa, świdrując go nienawistnym spojrzeniem. Inni, korzystając z okazji, ulotnili się z zasięgu jego gniewu.
- Zanim polecisz do swojego dowództwa, zdasz mi szczegółowy raport - powiedział lodowatym głosem. - Bardzo szczegółowy... A teraz idziesz ze mną. Poruczniku! Daj mi sześciu ludzi i idziemy do kompleksu. Musze dowiedzieć się jak najwięcej o tym, co tu zaszło.
Opliko nie miał wyboru i stał się częścią oddziału nieszczęśników, którzy musieli udać się z inkwizytorem w takim stanie gniewu na oględziny pola walki. Weszli przed główne wejście i od razu skierowali się w prawo, prowadzeni przez żołnierzy. Po drodze Opliko zauważył pierwsze oznaki oporu ze strony rebeliantów. Dwóch z ludzi Jeersa leżało spalonych w wielu miejscach od trafień blasterów. Po drugiej stronie ich barykady leżało naprawdę dużo ciał szturmowców, chociaż żaden komandos. Musieli na długo powstrzymać atak sił Imperium. Togrutanin nie zadawał zbyt wielu pytań w tym miejscu i poszli dalej. W końcu dotarli do pierwszych wypalonych drzwi, a właściwie do wypalonego w nich przejścia. Okrągły otwór we wzmocnionych durastalowych wrotach budził pewien respekt. Kiedy przechodzili przez otwór, twarz inkwizytora nawet nie drgnęła, ale chiss mógł w ciemno zgadywać, że wie, co tu się stało. Za pierwszymi wrotami znaleźli się w dużej sali ze szklaną kopułą. Tej samej, którą Opliko mijał w swojej wizji w drodze do cel dzieciaków. W sali pełno było trupów kolejnych ze szturmowców, tym razem nawet jeden z komandosów padł w ataku na pozycję rebelianta. Przy suficie było jedno zniszczone działko, a w drzwiach po drugiej stronie kolejna wypalona dziura. Pod nią leżało jeszcze jedno ciało.
Podeszli bliżej i Opliko zobaczył, do kogo należało ciało. Jeers. Ostatni z rebeliantów, którzy pomogli Stardustowi w ucieczce. Zrozpaczony ojciec, któremu zabrano dziecko, do ostatniej chwili walczył o to, by je odzyskać. To się mu nie udało, ale zginął, by Michael razem z nim mógł stąd uciec. Jego ciało leżało poorane odłamkami z granatu, pod nim rozlewała się wielka kałuża krwi. Do ostatniej chwili, jeszcze jak umierał, myślał o tym, by ratować syna. Już w momencie gdy czołgał się umierając, odwrócił się dalej w stronę korytarza i umarł z wyciągniętą w tamtym kierunku ręką. Jakby chciał powiedzieć synowi: "Zrobiłem, co mogłem, ktoś już idzie po ciebie. Żegnaj."
Inkwizytor ominął jego ciało i poszedł dalej. W korytarzu znaleźli kolejne trzy ciała żołnierzy, tym razem tych z bazy i pootwierane drzwi. Tu togrutanin się w końcu zatrzymał i spojrzał na chissa.
- A teraz mów. Kto i co tu zrobił. Wszystko, co wiesz.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez David Turoug » 14 Mar 2018, o 11:28

Stardust poczuł olbrzymią ulgę, gdy obraz przedniego iluminatora rozmył się w charakterystycznych, świetlistych smugach nadprzestrzeni. Oczywiście nie mógł pozwolić sobie na kompletne rozluźnienie, jednak myśl o pozostawieniu Naboo setki lat świetlnych za sobą, pozwoliła mu na złapanie oddechu. Pamiętał też, że oprócz dzieci mocy, ma na pokładzie zespół imperialnych naukowców, którzy będą musieli przejść kompletne sprawdzenie już na pokładzie Lucrehulka, w celu wyeliminowania jakichkolwiek zagrożeń z ich strony.
W końcu nadszedł moment, gdy ujrzał stary, zdezelowany okręt, na którym zadomowiła się Jaina Solo wraz ze swoimi rebeliantami.

Michael Stardust przenosi się do:Lucrehulk "Duch" - Hangary
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez Opliko » 17 Mar 2018, o 00:56

Inwizytor był ciągle wściekły. I Opliko na razie nie był pewien jak go uspokoić. A wściekły inwizytor o wysokiej pozycji to nie było coś z czym się chciało zadzierać...

Idąc przez niedawne pole bitwy Chiss myślał ponownie o losie Rebeliantów. Walczyli mimo wszystko z "tymi złymi". Walczyli jednak po złej stronie. Nie żałował tego co zrobił. Musiał to zrobić. Widok Jeersa który w ostatnim akcie wciąż starał się zapewnić przyszłość synowi nie zostanie przez Opliko zapomniany. Poświęcenie Rebeliantów nie zostanie zapomniane. Ich śmierć jednak przysłużyła się czemuś większemu. Dzięki nim Imperium zatrzymało tutejsze badania. Ich poświęcenie pozwoliło wzmocnić system, przeciw któremu wierzyli że walczą. Być może nigdy nie zostaną nazwani bohaterami, lecz tak długo jak Opliko żyje, będzie przynajmniej jedna osoba pamiętająca ich rolę.
I pomyśleć, że to wszystko mogła zaprzepaścić jedna osoba. Michael najpewniej zabrał dzieci. Skoro dotarł aż tutaj, to pewnie był też w celach. I zabrał je, by zrobić z nich Jedi. By znów wtrącić Galaktykę w stan wojny. By kolejne miliardy umierały za ideologię której nie dzielą. Nie myśląc o tym co będzie później, poprowadzą niezliczone dżentelistoty do walki. Do konfliktu na miarę Wojen Klonów. A gdy już odzyskają tę swoją Republikę, to co się stanie? Historia udowodniła, że nie będzie nagłego pokoju. Tłumione dotąd przez Imperialne służby konflikty znów zobaczą światło dzienne, tylko dodając się do chaosu. Przestępcy będą mieli długi okres na bezpieczne działanie kiedy nowy rząd próbuje zrozumieć jak się prowadzi politykę na skali Galaktyki. A ucierpią na tym nie przywódcy, nawet nie żołnierze, a zwykli ludzie. Dla których nie jest ważne jak nazywa się ich rząd tak długo, jak zapewnia im bezpieczeństwo, wolność i sprawiedliwość. Niektórzy uznają, że człowiek powinien się tym interesować, ale czy na pewno? Czy nie lepiej by było jakby po prostu można było zapomnieć o tych rządzących całą Galaktyką, a skupić się na swoim kawałku ziemi? Imperium może zapewnić planecie bezpieczeństwo, zostawiając resztę w rękach lokalnej władzy. Na Naboo to się nie udało i właśnie ta władza zagrażała obywatelom, jednak nie znaczy to, że cały system jest zły.

-Odłączyłem się od grupy wcześniej, zaprowadziłem ich daleko od tego laboratorium i Michael kazał mi iść do hangaru po statek. Najwyraźniej jednak kiedy zorientowali się, że poprowadziłem ich w kółko, znaleźli sposób by mimo braku planu kompleksu dotrzeć do swojego celu. Jeers, który był tutejszym zastępcą komendanta policji, wraz z kilkoma innymi rebeliantami mieli jednak za zadanie sabotować generatory w placówce by wymusić ewakuację personelu w czasie kiedy Michael wyprowadzi dzieci. Najwyraźniej jednak plan się w ostatniej chwili zmienił na tyle, że sabotażyści dołączyli do grupy wykonującej główne zadanie. Jednak jak widzę na koniec został już tylko Stardust. Reszta zrobiła wszystko co mogła by zapewnić mu czas na ucieczkę. Jednak jak mówiłem, nie takie były początkowe założenia i nigdy nie byłem tutaj w rzeczywistości. Jeśli by poszło idealnie, wraz z Michaelem wydostalibyśmy stąd dzieci, spotykając się z drugą grupą po drodze do miejsca ekstrakcji. Rebelia ma jeden frachtowiec którym mieliśmy uciec, jednak ostatecznie chyba nie został wykorzystany.
To co opisał Chiss mogło być w niektórych miejscach nadinterpretacją, ale jednak oddawało najpewniej ogólny ciąg wydarzeń. A przynajmniej taki ciąg jaki zamierzał przedstawić.
- Można się było spodziewać po rebeliantach walki do ostatniego tchu. Nie znałem całej grupy atakującej placówkę, jednak Jeers przykładowo walczył dlatego, że zabrano mu syna. Możliwe, że teraz, kiedy już problem zniknął, zniknie i większość Rebelii na planecie. Obawiam się jednak, że część tu zostanie. A w wyniku wcześniejszych działań są dobrze uzbrojeni i nawet mimo braku dobrego wyszkolenia mogą stanowić pewne zagrożenie.
Opliko powiedział chyba o wszystkim co było warte uwagi.
Image
Ilość eksplozji przetrwanych przez postać:
Ilość przetrwanych rzutów o ścianę:
Ilość zdrad:
Discord: opliko#3114
Awatar użytkownika
Opliko
Gracz
 
Posty: 265
Rejestracja: 22 Cze 2016, o 13:59

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez Mistrz Gry » 18 Mar 2018, o 21:25

- Zniknie, zniknie na pewno. Kazałem wysłać też siły do bazy rebeliantów, jak tylko jeden z pojmanych zdradził nam jej położenie. Chyba też był od tego Jeersa, ale znacznie gorzej radził sobie z bólem. Szybko z nim poszło.
Inkwizytor powoli się uspokajał. Rozejrzał się uważnie po celach, przeszukując każdy zakamarek. Przeszedł też do pomieszczenia obok, które było laboratorium i hangaru. Kiedy zobaczył, ze ktoś zgrał wszystkie dane, walnął pięścią o pulpit i ponownie chwile zajęło mu uspokojenie się. Zawołał jednego ze swoich ludzi i kazał mu przeszukać system jeszcze raz, żeby sprawdzić, czy cokolwiek zostało. Kazał też dostać się do pomieszczenia naprzeciwko, którego drzwi nadal były zamknięte. W tym czasie, gdy żołnierze przecinali wzmocniony durastal, zwrócił się do Opliko.
- Baza jest zabezpieczona. Nic więcej się pewnie od ciebie nie dowiem, więc możesz wracać. Porucznik da ci do dyspozycji ścigacz, którym masz dostać się do miasta i zameldować u swojego dowództwa. Jeszcze im zdasz raport. A potem mają dla ciebie następne zadanie, idź już sobie.
Niemal wygonił go machnięciem ręki. Togrutanin nie miał najwyraźniej najlepszego zdania o innych komórkach imperialnych sił, traktując go tak lekceważąco. Ale może to i lepiej patrząc na jego wybuchy gniewu.
Opliko odebrał od dowódcy sił naziemnych wyznaczony pojazd. Przy okazji kątem ucha usłyszał meldunki o ucieczce i promu i myśliwców, które mu pomogły. Inkwizytor znowu będzie wściekły... Wśród meldunków była też krótka wzmianka o zbombardowaniu i zrównaniu z ziemią bazy rebeliantów w górach. Major Mon'ogram i jego ludzie zginęli.
Opliko udał się do miasta. Wszystkie jego rzeczy były na swoim miejscu, nie miał więc problemów w szybkim zebraniu się do dalszej podróży. Miał też i chwilę czasu dla siebie. Nikt nie kazał mu wykonać rozkazów jak najszybciej. Nie spodziewał się też, by poszukiwania go przez policję wciąż trwały. Wszystkie machinacje władz na planecie zostały zdemaskowane i odpowiedzialni martwili się teraz o siebie i o swoje życie.

Masz chwile na zrobienie czegokolwiek, co potrzebujesz. Wedle życzenia. Kiedy skontaktujesz się z dowództwem, zdaj od razu raport. Gratuluje przeżycia pierwszej przygody u mnie :)
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez Opliko » 20 Mar 2018, o 21:16

Czyli to wszystko dobiegło końca. Rebelia na Naboo była skończona. "Imperium" na Naboo było skończone. Wiele osób ucierpiało, najpewniej wiele cywilów straciło swoje życie lub kogoś z rodziny. Opliko nie popierał tych... radykalnych metod działania, ale rozumiał dlaczego dowódcy woleli być bezpieczni.
Maurice nie żył. Można powiedzieć, że to przez jego brak wizji. Dostał okazję by walczyć z problemem, a w sumie to nawet dwoma problemami, po czym ją odrzucił. Jednak Opliko nie był taki bezduszny. I musiał przyznać, że na początku, choć myślał o przekazaniu informacji o Rebelii, zdecydował że to co się działo na planecie rzeczywiście było złe. Do tego wtedy wszystko wskazywało na to, że robiło to Imperium. I częściowo było to prawdą. Rozumiał więc dlaczego oficer ISB nie chciał zaakceptować, że rząd robi coś takiego i odmówił jakiejkolwiek akcji. Sam przecież nad tym myślał. I do tego nie mógł przecież wiedzieć co przyniesie przyszłość... Być może nigdy nie dowiedzieli by się wystarczająco o bazie i Chiss nie poinformowałby o sytuacji Inkwizycji? Wówczas przez brak wiedzy dołączyłby do Rebelii.
Ale teraz już był pewien, że nie popełni podobnego błędu jak ostatnio. Rebelia nie była opcją. Nawet jeśli mieli szczytne intencje, to poprawianie Galaktyki rozpoczynając kolejną wojnę po prostu nie było dobrym sposobem. Nie mogło być. To czym Opliko już się zajmował, dostając teraz tylko dodatkową motywację, czyli walka ze zdrajcami Imperium, to był sposób. Zmiany powinny zachodzić od wewnątrz. Wciąż było z pewnością wielu gubernatorów, może nawet moffów, którzy po prostu robili złe rzeczy. Uciskali robotników, niszczyli wszystkich wyrażających inne zdanie, porywali dzieci do eksperymentów i wiele innych. Ale rewolucja nie była drogą, bo zamiast poprawić życie - przyniesie ona tylko więcej cierpienia. Z czasem ISB i wywiad będą pozbywać się takich ludzi. Mimo wszystko nie dało się łatwo kontrolować całej galaktyki, więc prawo i porządek powoli rozprzestrzeniały się ze światów jądra na zewnątrz. Jeśli rebelie zostaną stłumione, ten proces będzie kontynuował. Jeśli jednak się nie uda tego dokonać, to Galaktykę znów ogarnie chaos, cofając cały ten postęp z czasu ostatnich kilkudziesięciu lat.

Opliko jednak uznał, że nie ma na co czekać i powinien zabrać się za raport. Miał szczęście, że w IntOrgu było mało zupełnie sztywnych osób oczekujących x stron napisanych w najbardziej urzędowym stylu w jakim można było to sobie wyobrazić. Kiedy był częścią CEDF wymagania były jednak zupełnie inne i nawet na nie nie narzekał. Jak bardzo się zmienił od tego czasu pod wpływem kultury reszty Galaktyki? Z pewnością nie był już tą samą osobą co wtedy, tamten Nuruodo'plik'Oiiri w pewnym sensie zmarł już gdy opuścił Dominium.

Zostałem wysłany na Naboo z misją zbadania ataków na Imperialne konwoje z bronią. Przybyłem niedługo po śmierci policjanta prowadzącego dotąd śledztwo. W czasie pierwszych dwóch tygodni zaznajomiłem się ze sprawą i rozpocząłem śledztwo. Wówczas też został do mnie przydzielony oficer ISB Maurice Wilhuff Alvane. Śledztwo szło w dobrym tempie, znacznie przyśpieszając po odkryciu, że prawdopodobnie rebeliantom pomagała osoba z wewnątrz policji. Wkrótce znaleźliśmy martwego technika policyjnego, jednak wcześniej, podczas próby przeszukania jego mieszkania, w wyniku eksplozji ładunku wybuchowego podłożonego przez buntowników zostałem ranny i tymczasowo musiałem oddać śledztwo w ręce przydzielonego do mnie oficera. Po moim powrocie do służby udało nam się odkryć prawdopodobne powiązanie zastępcy komendanta Policji, Jeersa Tedoreem, z atakami, jednak nie zdążyliśmy dostarczyć znalezionych dowodów ponieważ nastąpił właśnie kolejny z ataków na konwój i mieliśmy sprawdzić sytuację, ewentualnie prowadząc obronę. Na miejscu wydało się, że sytuacja jest opanowana, jednak kiedy z jednego z pojazdów transportowych wypadła kapsuła kriogeniczna, w której znajdowało się dziecko, znajdujący się przy konwoju szturmowcy spróbowali nas zabić by pozbyć się świadków. Uratował nas atak rebeliantów, którzy wywalczyli jednak ten konwój.
Obudziliśmy się w bazie buntowników, w pewnego rodzaju prostym więzieniu. Dowiedzieliśmy się od nich o działalności lokalnego rządu, polegającej na porywaniu czułych na moc dzieci i eksperymentowaniu na nich. Zgodziłem się im pomóc, oficer Alvane wolał zostać w więzieniu czekając na Imperium. Odzyskali jedno z dzieci, lecz wydawało się ono chore psychicznie - najpewniej w wyniku w/w eksperymentów. Została podjęta decyzja by zaatakować placówkę Imperium w której się znajdowali i po zdobyciu większej ilości danych (a także przybyciu osoby spoza planety, która najwyraźniej została wysłana przez kogoś by pomóc. Człowiek ten przedstawił się jako Michael Stardust), rozpoczęły się przygotowania. Zdobyte informacje utwierdziły mnie jednak w moich podejrzeniach i przy najbliższej okazji przesłałem informacje o sytuacji na planecie do Inkwizycji.
Atak zakładał odciągnięcie uwagi i wyciągnięcie dzieci, a także porwanie Imperialnego oficera by akcja nie została przypisana rebelii. Do kompleksu trafiło łącznie 8 osób, z czego ludzie pod dowództwem Jeersa mieli sabotować reaktor, a ja i Michael Stardust mieliśmy za zadanie znaleźć dzieci. Czekając na siły szturmowe Imperium zdecydowałem się wskazać niewłaściwą drogę, oddalając nas od celu zamiast przybliżając. Kiedy przybyły siły Imperium atakujące placówkę, Stardust rozkazał mi zabezpieczyć transport w postaci statku znajdującego się w hangarze na terenie kompleksu.
Jak się okazało udało mu się jednak nie tylko dotrzeć do celu i zabrać dzieci, ale także samemu zdobyć transport, mimo że przez atak na placówkę były na jej terenie dziesiątki lub setki szturmowców, nie miał planu kompleksu, a także nie wykazał wcześniej żadnych umiejętności związanych z łamaniem zabezpieczeń jednostek. Siły Imperialne nie dały także rady zatrzymać go w drodze na orbitę, przez co dał radę uciec w nadprzestrzeń.

Tak, skrócona wersja jego raportu raczej nie była bardzo formalna, ale i tak większość osób z wydziału pewnie doceni to, że nie jest tak długa jak pełna. Tę drugą, szczegółową i opatrzoną datami, także przygotował, choć była to dłuższa praca którą raczej niewiele osób zobaczy.

Zanim jednak to wysłał postanowił wykorzystać chwilę wolnego czasu na wyszukanie rodziny Maurice'a. Wysłanie wiadomości z kondolencjami może nie było najelegantszym sposobem, ale liczyła się myśl. Oczywiście pewnie jeszcze minie chwila zanim się dowiedzą o tym co się stało, więc ustawił sobie automatyczne wysłanie jej na następny dzień. Dowiedzenie się o śmierci krewnego ze zwykłej holowiadomości od osoby o której się nigdy ni słyszało już z pewnością nie było najlepszym doświadczeniem...

Po przekazaniu raportów zostało mu więc tylko czekać na dalsze rozkazy. Być może tym razem coś, co nie zakłada odbijania czułych na moc dzieci z rąk Imperium. Ani wybuchów. Nie lubił wybuchów. Zdecydowanie ostatnie doświadczenia mu je obrzydziły.
Image
Ilość eksplozji przetrwanych przez postać:
Ilość przetrwanych rzutów o ścianę:
Ilość zdrad:
Discord: opliko#3114
Awatar użytkownika
Opliko
Gracz
 
Posty: 265
Rejestracja: 22 Cze 2016, o 13:59

Re: [Naboo] Dzieci Mocy

Postprzez Mistrz Gry » 24 Mar 2018, o 20:10

Rozkazy przyszły po kilku standardowych godzinach. Jego raport został przyjęty, a on sam wezwany do sztabu na Coruscant. A właściwie nad Coruscant, bo rozkaz wskazywał jako miejsce spotkania imperialny niszczyciel. Na stawienie się miał trzy dni. W przekazanej mu, zaszyfrowanej wiadomości, poza tym nie było zbyt wielu szczegółów, ale z tonu wiadomości wynikało, że dowództwo jest raczej zadowolone z jego działań. Dostał gratulacje za rozwiązanie sprawy i odkrycie komórki rebeliantów na planecie. Dalsze rozmowy miały mieć miejsce już na niszczycielu.
W obecnej chwili nie miał na Naboo już nic więcej do roboty. Inkwizycja i wywiad zajmą się wyczyszczeniem planety i lokalnych władz ze wszystkich zdrajców. Trzy dni, które dało mu dowództwo spokojnie wystarczało na dotarcie do światów jądra. Tym samym mógł sobie zrobić krótkie wakacje. Miał do wyboru samo Naboo, które przecież było planetą turystyczną, nawet mimo ostatnich wydarzeń, ale mógł też odwiedzić swoją rodzinę. Chociaż na chwilę.

Akcja przenosi się na ISD "Nova"

Twoje konto zasiliła też pensja i premia - 5000 kredytów. Imperium dobrze płaci swoim ludziom. Uzupełnij proszę swoje KP i historię postaci po przygodach na Naboo. Twoja postać w końcu jakoś się rozwinęła. W poście na ISD możesz też napisać, co robiłeś przez te trzy dni.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Poprzednia

Wróć do Archiwum

cron