Chyba, że był świetnym łowcą lub... rebeliantem.
Imperialne patrole z wielką niechęcią przemierzały surowe regiony, wiele razy atakowane przez agresywne zwierzęta. Czasem jak zbliżyli się dość blisko, kończyli martwi od skutecznych zasadzek rebeliantów. Wśród imperialnych powszechnie mówiono, że patrol w te rejony to samobójstwo i cała sprawa z tym wszystkim to jeden wielki wrzód na dupie. Jednak, jak powszechnie wiadomo, Imperium nie tolerowało przedłużającej się niekompetencji...
***
Hortek Mijahe Maggerrapa, charyzmatyczny przywódca, nieustępliwy łowca. Był filarem całej komórki rebeliantów w sektorze Lannik. Przez długie lata zaciekle walczył z Imperium, wyrywając im co tylko mógł i tak stworzył własną rebelię. Siobhan miała okazję się przekonać, że pomimo wzbudzania strachu, groźnego spojrzenia, niezwykłej charyzmy i stanowczości, Mijahe miał dobre serce i jego celem było niesienie sprawiedliwości w galaktyce opanowanej przez okrutne Imperium. Mimo, że ich zasoby i tak były zwykle na styk, to dzielił się nimi z poszkodowaną ludnością cywilną. W ten sposób również pozyskiwał kolejnych to sojuszników.
Siobhan mogła się tylko domyślać co skłoniło horteka do tego wszystkiego. Działał w końcu dla dobra ogółu, można powiedzieć, że nieco zapominał nawet o własnych potrzebach.
Był również wyjątkowo inspirujący dla reszty rebeliantów. Nie był tylko postacią na krześle, która rozkazuje innym co mają robić. Brał czynny udział w bezpośrednich akcjach, jako pilot, jako dowódca polowy czy nawet jako samotny łowca w terenie.
Dziś zaprosił ją na rozmowę sam na sam.
Siobhan Kerrig przekroczyła próg pomieszczenia. Jasne oświetlenie i szare niepomalowane ściany, były nieco przytłaczające, ze względu na to że każde pomieszczenie w kompleksie wyglądało niemal tak samo. Było to biuro Mijahe, które również spełniało rolę posterunku nasłuchowego. Z lewej strony i prawej znajdowały się przeróżne konsole i sprzęt komunikacyjny w dość sporym nieładzie. Najwidoczniej przed jakąś chwilą było tu spore zamieszanie, a tak to wszystko trwało w nieprzyjemnej ciszy.
Sam Hortek stał za biurkiem obrócony tyłem do kobiety i wpatrywał się w wielką mapę regionu, która wisiała na ścianie. Miał na sobie swój strój łowcy i karabin na plecach. Trwał tak z założonymi rękami jeszcze przez chwilę...
- Cieszy mnie twoja obecność... - jego głos był niczym grom, obrócił się do niej.
- Jakie relacje ze zwiadu? - zapytał, tym razem starał się nie brzmieć tak ostro, a jego grymas twarzy miał przypominać ludzki uśmiech. Siobhan słyszała, że spędził między ludźmi mnóstwo czasu.