przez Mistrz Gry » 27 Wrz 2016, o 22:19
Dziecko niespodzianka Gracze: Aethêl Ishida
Onderon. Planeta pokryta gęstą dżunglą, tak tajemnicza jak i niegościnna. Obecne niemal na każdym kroku zagrożenia w postaci bestii, trujących roślin czy pozostałości dawnych czasów odstraszają większość cywilizowanego świata. A jednak planeta ta pełni ważną rolę. Stanowiąc centrum zaopatrzenia Imperium dla całego sektora, jednocześnie będąc miejscem bogatym w cenne surowce, stanowi łakomy kąsek dla co odważniejszych biznesmenów i śmiałków. Ich bazą, a raczej bastionem, w którym chronią się przed wszystkimi zagrożeniami, jest Iziz – stolica planety. Stojąca dumnie pod niebem, po którym niestrudzenie poruszają się cztery księżyce, pełna jest wszelkich interesów i wydarzeń, ale też i zbrodni.
Aethêl uciekał. Biegł i biegł, mając nadzieję zostawić koszmar za sobą. Jednak Koszmar biegł już razem z nim. Jego myśli wciąż błądziły wokół scen, które dziś zobaczył. Pytania kłębiły mu się w głowie, próbując przekrzyczeć się nawzajem. Co się stało? Kim jest? CZYM jest? W końcu nogi, zmęczone długim wysiłkiem, ugięły się pod nim. Padł na kolana w jednej z bocznych uliczek i zakrył twarz w dłoniach, jakby chciał wyrwać wszystkie te myśli z czaszki i wyrzucić je jak najdalej od siebie.
Nie wiadomo, ile klęczał tak pogrążony we własnym świecie. W pewnym momencie jednak Aethêl ocknął się, tknięty jakimś przeczuciem czy dźwiękiem. Wstał, przez chwilę jeszcze podpierając się o ścianę i rozejrzał, co mogło przywrócić go do rzeczywistości. Dopiero teraz dotarło do niego, gdzie dotarł w panicznym biegu. Przed nim, na końcu uliczki, w której właśnie stał, znajdował się port Iziz. Duża kolista przestrzeń z wieloma lądowiskami, magazynami i masą istot właśnie tu załatwiających swoje interesy. Pośrodku wyróżniał się charakterystyczny, wysoki budynek, który był centrum jednej z najważniejszych części miasta. Wybijał się na kilkanaście pięter ponad resztą zabudowań i, poza kontrolą lotów i portem, mieścił kilkanaście siedzib korporacji handlowych i imperialnych, barów, kantyn, burdeli i biur firm, które trudniły się w wynajmowaniu pracowników wszystkim chętnym. Była to też chyba jedyna część miasta pilnowana przez Imperialnych tak dobrze, że żaden z lokalnych gangów nie był w stanie kontrolować tego terenu.
Z miejsca, w którym stał, Aethêl mógł już dostrzec dość wyraźnie neony kantyny „Złamany kredyt”, magazyny jednej z firm handlujących onderońskim drewnem oraz kilka lądowisk. Wśród wszystkich promów, transportowców i frachtowców, otoczonych tłumami handlarzy, obsługi i załóg, najbliżej niego znajdowały się frachtowiec YT-2400, gdzie właśnie jeden z członków załogi kopał astrodroida, który najwyraźniej zepsuł się podczas pracy oraz stary i wysłużony YG-4210, który wyglądał, jakby cudem tylko trzymał się w jednym kawałku. Tym bardziej, patrząc na dziury w kadłubie, których się gdzieś nabawił. Jednak wszyscy ludzie czy nieludzie w okolicy, zajęci byli swoimi sprawami tak bardzo, że żaden z nich nie zwracał na Aethêla uwagi.