Kapitan mocniej chwycił za stery i wygodniej usiadł w fotelu. początkowo wyglądało, jakby zbył pytanie Michaela, ale w końcu się odezwał, chociaż nie spojrzał na niego, kiedy mówił.
- I tu mój drogi niespodzianka, nigdzie nie skaczemy. Na Dxunie rozbił się mój brat i wiem, że żyje. Nie zostawię go tutaj. Lepszej okazji mogę już nie mieć, kiedy imperialny niszczyciel zajęty jest chaosem na planecie.
Bix chciał zaprotestować przeciwko takiemu planowi, ale dokładnie w tym momencie na skanerach pojawiły się myśliwce tie i nie było już czasu na sprzeczki. Poza tym sam koordynatów do skoku nie obliczy, a wątpił, czy przekona do tego załogę w warunkach bojowych.
Myśliwce zbliżały się bardzo szybko, były znacznie zwrotniejsze i szybsze od frachtowca, nawet miło warunków atmosfery. Widocznie statek najlepsze czasy miał już za sobą. TIE szybko doskoczyły na odległość strzału i ich tarcze poczuły pierwsze trafienia. Bix nie miał wyboru i zmuszony był kontynuować śmiały plan kapitana. Skupił się na manewrowaniu. Dzięki połączeniu z Mocą kilka następnych strzałów ich minęło. Togrutanin także robił, co mógł. Oddając na chwilę stery człowiekowi na siedzisku drugiego pilota zajął się wyciśnięciem z maszyny, co tylko można, co chwila przełączając pobór mocy przez różne układy i zmieniając ustawienie osłon na kierunki, z których zbliżały się myśliwce. Znalazł nawet czas, by połączyć się z pomieszczeniem medycznym, w którym jeden z jego załogantów i droid medyczny próbowali połatać Aliego.
- Co z nim?
- Lepiej szefie. Dostał stymulanty i uniknął szoku. Jak to przeżyjemy, to on też!
Pozostała część ludzi togrutanina zajęta była natomiast ostrzeliwaniem myśliwców z działek. Szło im kiepsko, nie do tego zostali stworzeni. gdyby nie Bix za sterami, już dawno frachtowiec byłby spadającym na powierzchnie wrakiem. jednak miał trudne zadanie. Niemoc strzelecka jego kompanów powodowała, że większość strzałów unikał niemal o włos, a kilka, nawet mimo jego wysiłków, dosięgło ich. Powierzchnia księżyca była już jednak coraz bliżej i powoli przechodzili w pas zmniejszonej gęstości atmosfery. Mniejszy opór powietrza dał mu trochę więcej swobody i ulżył silnikom, ale szybko się skończył. Weszli w atmosferę księżyca.
W tym samym momencie jeden z myśliwców w końcu został trafiony i w płomieniach runął w zalesiona powierzchnię satelity. Pozostała trójka ścigających ich statków, która jednak też zaliczyła kolejne trafienia w ich frachtowiec.
- Tarcze padły!
To był stanowczo zły znak. Bix robił, co mógł, kierując się przeczuciem płynącym z Mocy, ale TIE nadleciały z trzech stron naraz i wystrzeliły jednocześnie. Mógł jedynie wybrać, z której strony dostaną. Statkiem wstrząsnęła siła wybuchu, a ciąg prawego silnika drastycznie zmalał. Statek gwałtownie przechylił się na prawą stronę i zaczął szybować w stronę gęstej dżungli na powierzchni księżyca. Nagły przechył dopomógł marne zdolności strzeleckie załogi i zestrzelili kolejny myśliwiec, ale dużo im to nie pomogło. Spadali.
- Trafili w przewody! Nic z tym nie zrobię! Trzymaj stery, muszę lecieć do maszynowni!
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza GryRzuć sobie 1k10 na to latanie.