Gdy Deandra prowadziła swój wywód odnośnie tego, w jaki sposób odkryła to, że najprawdopodobniej jest klonem, Keelai wstała, podeszła do barku i zaczęła szukać jakiejś pełnej butelki. Natomiast gdy Dea skończyła swą przemowę - zostawiając Damona z otępieniem odmalowanym na twarzy - Twi'lekanka stała już przy nim i postawiła na stoliku sporej wielkości drink. Damon sięgnął po niego bezwiednie.
Napił się.
Odłożył pustą szklankę na stół.
- Jeszcze jeden?
- Poproszę.
- Dobra... - Odezwał się w końcu gdy druga szklanka została opróżniona. - To co mówisz rzuca cień na moją dotychczasową wiedzę o rodzinie. Bardzo duży cień... Kurwa... Stawia wszystko na głowie. Cień to by rzucało gdybym dowiedział się, że matka była kurwą. Albo była po operacji zmiany płci... Ale to?? Jesteś pewna? Nie pomieszało Ci się coś? Dlaczego tylko Ty coś pamiętasz?? Przecież byliśmy normalną rodziną... No prawie... - Damon zamilkł i zaczął coś rozważać.
- Wiesz, co? Teraz inaczej patrzę na młodsze rodzeństwo. - Gdy odezwał się po kilku minutach mówił już spokojniejszym tonem. - Mama zawsze mówiła, że będziemy mieć braciszka lub siostrzyczkę. Tylko, że mamusia jest chora i dziecko potrzebuje opieki... potem wyjeżdżała. Na trochę... Potem dziecko było w klinice i tam zajmowali się nim specjalni lekarze. Tak mówiła... Jak się tak dobrze zastanowić, to w naszym domu nigdy nie było noworodków. Nie pamiętam bym któregokolwiek z Was pamiętał srającego w pieluchy. Nie licząc Drew. Każde z mojego rodzeństwa pojawiało się w domu w wieku około czterech, pięciu może nawet sześciu lat. Czy to by oznaczało, że w tym czasie gdy mamcia mówiła, że będziemy mieć brata lub siostrę, gdzieś w jakiejś klinice zaczynali hodować klona? A jeżeli klona to czyjego? - Znowu zamilkł zastanawiając się nad czymś.
- Dee... wiesz, że to takie trochę domysły teraz są... ale załóżmy, że tak jest. Jesteśmy klonami. Co z tego? Co ma do tego umierający ojciec? I jeżeli masz coś w głowie to dlaczego Cię nie porwał i nie dobrał do pamięci? Tak byłoby chyba prościej. Co nie?