przez Axis » 29 Lut 2016, o 15:36
- Tak, sądzę.
Nie skomentowała tego w żaden inny sposób. Nie miała ochoty na pogaduszki, zbyt wiele rzeczy się działo. Wszystko, co otaczało tę sprawę nie miało dla niej najmniejszego sensu. Musiała ochłonąć, dlatego z jednym krótkim "Wychodzę" rzuconym w powietrze wyszła z domu.
Następne dni były trudne dla wszystkich. Deandra miotała się jak dzikie zwierzę w klatce, bo nie mogła do niczego dojść. Frustrowało ją to bardzo, ponadto Zet starał się utrzymywać dystans. Nie wiedziała dlaczego tak bardzo ją to drażni. W końcu sama tego chciała, ich obecne napięte stosunki były jej wyłączną zasługą lub winą zależnie od punktu widzenia. Nie mogła przez to jasno myśleć. Jej poplątane ścieżki myślowe zawiązywały się w supeł, bo jedno przenikało drugie. By móc wreszcie bez trzeźwo na to wszystko spojrzeć musiała rozwiązać swój problem ze zmiennokształtnym. Potrafiła zrozumieć dlaczego mu nie ufa, czemu czuje się niepewnie w jego obecności, ale nie mogła znaleźć powodu, dla którego tak bardzo ją raniło jego aktualnie zachowanie.
Odpowiedź przyszła nagle i walnęła ją niczym młot. Ocaliła mu życie z bardzo samolubnych powodów. Nie chciała być sama, potrzebowała kogoś, kto będzie jej towarzyszyć w tej drodze. Deandra nigdy nie przypuszczała, że tak bardzo potrzebowała w życiu drugiej istoty. Kogoś kto pomógłby przejść jej przez trudne chwile. Całe jej dorosłe życie dzieliła z Coenem, ledwo pamiętała jak to było bez niego, ale wystarczająco, by za tym nie tęsknić. Gdy go zabrakło coś się rozpadło, straciła bardzo ważną część siebie, która dawała jej pewność siebie i bezpieczeństwo. A Zet, nawet gdyby chciał jej to dać, napotykał tylko mur z jej strony, więc był skazany na porażkę. Gdy to sobie uświadomiła irytacja otaczająca zmiennokształtnego wyparowała, niecałkowicie, ale wystarczająco.
Dojście do tych wniosków sprawiło, że mogła spokojnie oczyścić swoje myśli i jeszcze raz spojrzeć na to co miała. Bardzo mocno skupiła się na fragmencie, który twierdził, że jest wadliwa, a potem po raz kolejny przeczytała artykuł w holonecie. Wtedy coś zaskoczyło. Wypuściła z ręki kubek, który trzymała w dłoni. Naczynie upadło na podłogę i rozbiło się z trzaskiem. Deandra złapała brzeg stołu zupełnie, jakby bała się, że się przewróci. Powtarzała tylko pod nosem, że to niemożliwe. Chwyciła tak mocno blat, że zbielały jej kłykcie. Z jej gardła wydarł się ogłuszający ryk. Trzęsła się wpatrując się pusto w przestrzeń. Choć wydawało się to niemożliwe chwyciła stół jeszcze mocniej i mocno odepchnęła się na krześle. Nogi mebla nieprzyjemnie zaszurały na podłodze. Lady zacisnęła dłonie w pięści, wpatrywała się notatnik ojca i ten cholerny artykuł. Była zła, wręcz wściekła, mimo to po policzkach spływały jej łzy. Podniosła głowę i spojrzała na Zeta, który stał kilka metrów dalej i ją obserwował. Nie chciała nic mu zrobić, a była w takim nastroju, że mogłaby, zrobiła więc jedyną rzecz, jaka jej przyszła do głowy i wyszła z domu.
Dwa dni później siedziała na kanapie i wpatrywała się tępo w sufit. Pobyt w szpitalu bardzo jej się dłużył, więc z niecierpliwością czekała aż pozwolą jej wrócić do domu. Twarz bolała ją zdecydowanie mniej niż wcześniej, ale musiało jeszcze minąć trochę czasu nim siniak na policzku zacznie źle wyglądać. Najbardziej bolała ją rozcięta warga, która odzywała się przy piciu i jedzeniu. Resztę stłuczeń i zadrapań mogła przeżyć, choć czuła się, jakby coś ciężkiego ją przywaliło, co w końcu było prawdą. Nie mogła narzekać, doskonale wiedziała co się stanie, gdy bez żadnego powodu strzeliła tamtą cereankę w twarz. Był to pierwszy i prawdopodobnie ostatni raz, gdy wywołała bójkę w barze. Nie myślała trzeźwo, potrzebowała się wtedy wyżyć, odczuła wielką potrzebę zrobienia komuś krzywdy. Tylko w taki sposób mogła wypuścić gniew i całą gamę uczuć, które ogarnęły ją na odkrycie, że jest klonem. Zmiennokształtny całą sprawę z bójką w barze skomentował tylko obserwacją, że Deandra musi nauczyć się trzymać gardę, skoro uniki jej nie wychodzą. Uwięzienie na kanapie sprawiło, że Lady nie miała nic lepszego do roboty jak obserwowanie Zeta. Kilka razy próbowała zacząć rozmowę, o tym co się stało, ale za każdym razem nieudolnie zmieniała temat. Nigdy nie potrafiła mówić o sobie. Chciała tak wiele z siebie wyrzucić, jednakże nie umiała tego odpowiednio ubrać w słowa. Coś jednak zmieniło się w ich relacji, ostatecznie doszła do wniosku, że jeśli ma się czuć jak do tej pory, to z dwojga złego woli umrzeć niespodziewaną śmiercią. Codzienna paranoja doprowadzała ją do szału.
Musiały minąć kolejne trzy dni, nim poczuła się na tyle dobrze, by nie spędzić całego dnia na kanapie. Wykorzystała to w jedyny sposób, który wydał jej się najlepszy. Wyszła z domu i wróciła z siatką pełną butelek alkoholu. Ustawiła na stoliku cała baterię i dwie szklanki. Skoro już miała pić, nie chciała tego robić w samotności. Alkohol był mocny. Dział na Lady w sposób, którego nie lubiła, bo miała wtedy tendencję to naruszania cudzej przestrzeni osobistej. Opierała się na zmiennokształtnym, gdy piła kolejną kolejkę. Ostatecznie objęła go ramieniem i przytuliła się do niego całym ciałem.
- Ciekawe - mruknęła nieco bełkotliwie - nigdy nie przytulałam żadnej kobiety. Piersi są bardziej niewygodne niż mi się wydawało.
Rzeczywistość nieco rozmazywała się przed jej oczami. Westchnęła coś nieartykulacyjnego. Objęła go drugą ręką i odpłynęła w niebyt.
Następny ranek wypełniły jęki i potworny kac. Jasne światło raniło jej oczy. Miała niejasne uczcie, że w trakcie libacji zrobiła coś czego nie powinna. Powlokła się do kuchni i zaparzyła dzbanek kawy. Kofeina była teraz tym, czego potrzebowała. Kwadrans później pojawił się Zet, a Deandra nie była w stanie nic wyczytać z jego twarzy.
- Cokolwiek zrobiłam wczoraj wybacz, przez alkohol wieszam się na innych.
Uśmiechnęła się do niego, przymykając oczy, było zdecydowanie za jasno. Czekała na pytanie, które zadawał każdego ranka, a które zawsze zbywała krótkim "Czekamy". Teraz była gotowa mu odpowiedzieć. Nie zawiodła się, Zet był przewidywalny, co na dłuższą metę powinno ją zastanowić.
- Czekamy - patrzyła na wyraz frustracji na jego twarzy - na mojego brata, poprosiłam go, żeby przyjechał. Będzie tu wkrótce. Postanowiłam, a miałam czas, żeby to przemyśleć, że gdy padnie pytanie o to kim jesteś, pozwolę ci odpowiedzieć samemu. Będę się trzymać twojej wersji. Masz zatem czas, aby się przygotować.
GG: 8232072