Content

Archiwum

[Naboo] Theed

Re: [Naboo] Theed

Postprzez Mistrz Gry » 25 Lut 2016, o 12:12

- Dzień dobry. - Tiric odezwał się do Deandry gdy ta wróciła w czystym ubraniu i usiadła obok. Lady stwierdziła, że zmysłowa Twi'lekanka z męskim głosem prezentowała się fatalnie. - Przepraszam, gdzie moje maniery. Zapomniałem, że poznajemy się na nowo.
Zmiennokształtny postawił przed nią kubek kawy i talerz ze stertą wypieczonego i chrupkiego mięsa.
- Nie mam pojęcia co to, ale handlarz na targowisku zachwalał. Przyznaję, że pachnie zachęcająco. - Sam postawił przed sobą swoją porcję i zaczął jeść.
- Jak się mnie znajduje? - zapytał przeżuwając większy kęs - Normalnie. Trzeba wiedzieć gdzie szukać. Mam parę skrzynek kontaktowych w galaktyce i jakoś tak to się kula. A całość bardzo opiera się na reputacji. To się wypracowuje latami. Skomplikowana sprawa. A co Ci chodzi po głowie? Nie musisz mnie przecież znowu wynajmować. Już mnie masz.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Theed

Postprzez Axis » 25 Lut 2016, o 12:50

Popatrzyła na talerz stojący przed nią. Wyglądało smakowicie, nie mogła się jednak przemóc, że zjeść coś co mogło być zatrute. Odsunęła jedzenie od siebie.
- Dzięki, ale nie jestem głodna. - Oparła czoło na złączonych dłoniach i westchnęła. - Widzę, że czujesz się dość komfortowo, co mnie bardzo zaskakuje i trochę niepokoi. Jeśli jednak zamierzasz udawać kobietę to przydałoby się trochę zmienić głos. Jedno i drugie bardzo się gryzą w obecnej wersji. Dopracuj to albo rozważ kolejną zmianę.
Obróciła głowę w jego stronę, przez chwilę śledziła wzrokiem błękit jego skóry. Była to odmiana od szarości sufitu, choć tak samo fascynująca.
- Wiem kto ci płacił. Pytam, bo zachodzę w głowę jak cię znalazł. Musi mieć bardziej rozległe kontakty niż mi się wydawało albo w trakcie tych ośmiu lat stał się królem podziemia.
Image
GG: 8232072
Awatar użytkownika
Axis
Gracz
 
Posty: 209
Rejestracja: 2 Gru 2011, o 11:33

Re: [Naboo] Theed

Postprzez Mistrz Gry » 25 Lut 2016, o 14:18

- Zjedz. Nie wygłupiaj się. - Tym razem Zet przemówił pięknym i zmysłowym głosem. Przysunął talerz w jej stronę. - Nie jest zatrute. Naprawdę. Spróbu...
Przerwała, bo właśnie nad mieszkaniem przelatywał z głośnym wizgiem statek kosmiczny, który podchodził do lądowania; podniosła wzrok ku górze i obserwowała przez chwilę sufit.
- Kiedyś spadnie nam na głowę. Sufit znaczy się. Jedz. - Zet odezwał się dopiero wtedy gdy szyby w oknach przestały drgać. Zaczął jeść w milczeniu swoją porcję. Deandra widziała, że chce coś jeszcze powiedzieć bo zachowywał się tak jak Coen gdy zbierał myśli; widać ciężko mu było wyjść z roli.
- Zakładam, że znasz mojego pracodawcę. W sumie całość składa się wtedy logiczniej. Ten ktoś nie musiał być królem podziemia, jak to określasz. Świat polityki i przestępczości stoi bliżej siebie niż myślisz. Mógł być więc politykiem, nie sądzisz? - zrobił znaczącą przerwę i spojrzał na nią wymownie. Deandra mogła tylko zgadywać ile tak naprawdę Zet wiedział. - W przeszłości nie raz pracowałem dla rozmaitych politycznych tuzów. Tak w ogóle to cała moja rodzina częściej pracowała dla polityków i była częścią ich rozgrywek niż dla zwykłych obywateli podziemia, że tak to pozwolę sobie określić. Najsłynniejsza była siostra mojej babki, może słyszałaś? Chciała zabić senator czy tam królową tej planety przy pomocy dwóch wijów. Na naszych spotkaniach rodzinnych jest to stały dowcip. - Zmiennokształtny roześmiał się do wspomnień.
Deandrę zastanawiała ta wylewność ze strony Zeta. Odpowiedź uzyskała szybciej niż myślała i to z jego strony właśnie.
- Wybacz mi proszę moją gadatliwość. Leki przeciwbólowe i zwiększające odporność tak na mnie działają. Odpocznę chwilę i będę poważniejszy. - Powiedział jednocześnie tracąc wygląd błękitnoskórej piękności i wracając do swojej normalnej postaci. Wstał i ruszył w stronę kanapy. Dopiero teraz Lady mogła dostrzec srebrzystą protezę nogi i to, że każdy stawiany krok sprawia jej właścicielowi sporo bólu.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Theed

Postprzez Axis » 26 Lut 2016, o 12:04

Miała mętlik w głowie, głównie dlatego, że nic w zachowaniu obcego nie miało dla niej sensu. Ostatecznie uznała, że lepiej się nad tym nie zastanawiać i podchodzić do niego ostrożnie.
- Wiem kto cię wynajął, ale czy go znam? Tydzień temu powiedziałabym, że tak, teraz już nie jestem tego pewna. Ty jednak tego nie zrozumiesz i nie mam na myśli tego, że jesteś zmiennokształtny.
Odwróciła się od niego. Jego naturalna forma nieodzownie kojarzyła się jej z nagością. Zupełnie jakby postacie, które przyjmował były jego ubiorem.
wzięła swoją kawę i obchodząc kontuar, przy którym siedzieli, wstawiła kubek do zlewu. Pomyślała o bracie, który miał wkrótce się pojawić. Czekała ich bardzo trudna konwersacja, kiedy wreszcie przyjedzie.
- Ten środek, który mi podawałeś... - zawahała się, ale było już za późno - wiesz o nim coś więcej? Zastanawiam się czy zrobili go pode mnie, czy to standardowa formuła.
Image
GG: 8232072
Awatar użytkownika
Axis
Gracz
 
Posty: 209
Rejestracja: 2 Gru 2011, o 11:33

Re: [Naboo] Theed

Postprzez Mistrz Gry » 26 Lut 2016, o 15:12

- Środek? Środek był standardowy. To ekstrakt z silnie halucynogennej rośliny używanej przez szamanów na jednym z dzikich światów. Jajogłowi wzięli roślinę na warsztat i domieszali do niej syntetycznych składników tworząc coś co pobudza aktywność mózgu głównie obszary pamięci ale i nie tylko. Środek działa mniej więcej z dwugodzinnym opóźnieniem, więc gdybyś teraz łyknęła go trochę za dwie godziny oglądałabyś jakiś dziwaczny film. Jeżeli jednak przyjmiesz go na chwile przed snem to wtedy zafunduje Ci niestworzone i superrealistyczne wizje. Często pobudza zapomniane wspomnienia sprawiając, że przeżywasz coś jeszcze raz, ale tak... bardzo realnie. Uprzedzę Twoje następne pytanie: czasem podawałem Ci go w kolacji. Czasem wlewałem w usta gdy już spałaś. - Zmiennokształtny zrobił łyk kawy. - Formuła jest... standardowa. Ważniejsze jest ustalenie dawki. Za mało nic nie da. Za dużo ... może zabić. Ale nim się zginie obejrzy się najbardziej kolorowy spektakl życia.
Spojrzał na Deandrę i uśmiechnął się.
- Masz szczęście, że to ja wziąłem zadanie na Ciebie. Potrafię obliczać takie dawki.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Theed

Postprzez Axis » 27 Lut 2016, o 21:00

- Super, prawdziwa ze mnie szczęściara - sarkam był ewidentny - dobrze wiedzieć, że jesteś chemikiem.
Westchnęła oparła przedramiona na kontuarze i nachyliła się nad nim. Milczała chwilę próbując zebrać myśli.
- Czyli tak naprawdę nie ma znaczenia to co mówię, tylko to widzę. Mogłam wyśnić coś istotnego nawet nie zdając sobie z tego sprawy,przy czym niekoniecznie mogłam to skomentować. Chyba że nie rozumiem jak to działa. Jeśli będę wiedzieć czego się spodziewam, to czy w teorii nie nadstawię się na efekt podświadomie i nie uzyskam lepszych rezultatów? Mogę nie powiedzieć niczego istotnego, ale może zobaczę coś ciekawego, przez co zrozumiem dlaczego mój własny ojciec wepchnął mi do łóżka zmiennokształtnego.
Image
GG: 8232072
Awatar użytkownika
Axis
Gracz
 
Posty: 209
Rejestracja: 2 Gru 2011, o 11:33

Re: [Naboo] Theed

Postprzez Mistrz Gry » 28 Lut 2016, o 11:32

- Środek może wywołać senny trans. U niektórych może powodować lunatykowanie lub mówienie, ale tak na prawdę na każdego działa inaczej. Wszystko jest kwestią możliwości i wielu zmiennych tak na prawdę. Ja podawałem Ci bezpieczną dawkę po której nie zostawałoby w organizmie. Mało tego. Ty byłaś nieświadoma tego procesu stąd wyniki mojej pracy z Tobą były fatalne. - Zet przemawiał patrząc pustym wzrokiem w ścianę. - Czekaj. Co powiedziałaś? Ojciec? Czyli jednak. Dobrze czułem.
- Skoro najął mnie Twój ojciec do prac wykopaliskowych w Twojej pamięci sprawa musi być naprawdę gruba. Nikt nie wydawał by takich pieniędzy ot tak, dla zabawy. Nie sądzisz?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Theed

Postprzez Axis » 29 Lut 2016, o 15:36

- Tak, sądzę.
Nie skomentowała tego w żaden inny sposób. Nie miała ochoty na pogaduszki, zbyt wiele rzeczy się działo. Wszystko, co otaczało tę sprawę nie miało dla niej najmniejszego sensu. Musiała ochłonąć, dlatego z jednym krótkim "Wychodzę" rzuconym w powietrze wyszła z domu.

Następne dni były trudne dla wszystkich. Deandra miotała się jak dzikie zwierzę w klatce, bo nie mogła do niczego dojść. Frustrowało ją to bardzo, ponadto Zet starał się utrzymywać dystans. Nie wiedziała dlaczego tak bardzo ją to drażni. W końcu sama tego chciała, ich obecne napięte stosunki były jej wyłączną zasługą lub winą zależnie od punktu widzenia. Nie mogła przez to jasno myśleć. Jej poplątane ścieżki myślowe zawiązywały się w supeł, bo jedno przenikało drugie. By móc wreszcie bez trzeźwo na to wszystko spojrzeć musiała rozwiązać swój problem ze zmiennokształtnym. Potrafiła zrozumieć dlaczego mu nie ufa, czemu czuje się niepewnie w jego obecności, ale nie mogła znaleźć powodu, dla którego tak bardzo ją raniło jego aktualnie zachowanie.
Odpowiedź przyszła nagle i walnęła ją niczym młot. Ocaliła mu życie z bardzo samolubnych powodów. Nie chciała być sama, potrzebowała kogoś, kto będzie jej towarzyszyć w tej drodze. Deandra nigdy nie przypuszczała, że tak bardzo potrzebowała w życiu drugiej istoty. Kogoś kto pomógłby przejść jej przez trudne chwile. Całe jej dorosłe życie dzieliła z Coenem, ledwo pamiętała jak to było bez niego, ale wystarczająco, by za tym nie tęsknić. Gdy go zabrakło coś się rozpadło, straciła bardzo ważną część siebie, która dawała jej pewność siebie i bezpieczeństwo. A Zet, nawet gdyby chciał jej to dać, napotykał tylko mur z jej strony, więc był skazany na porażkę. Gdy to sobie uświadomiła irytacja otaczająca zmiennokształtnego wyparowała, niecałkowicie, ale wystarczająco.
Dojście do tych wniosków sprawiło, że mogła spokojnie oczyścić swoje myśli i jeszcze raz spojrzeć na to co miała. Bardzo mocno skupiła się na fragmencie, który twierdził, że jest wadliwa, a potem po raz kolejny przeczytała artykuł w holonecie. Wtedy coś zaskoczyło. Wypuściła z ręki kubek, który trzymała w dłoni. Naczynie upadło na podłogę i rozbiło się z trzaskiem. Deandra złapała brzeg stołu zupełnie, jakby bała się, że się przewróci. Powtarzała tylko pod nosem, że to niemożliwe. Chwyciła tak mocno blat, że zbielały jej kłykcie. Z jej gardła wydarł się ogłuszający ryk. Trzęsła się wpatrując się pusto w przestrzeń. Choć wydawało się to niemożliwe chwyciła stół jeszcze mocniej i mocno odepchnęła się na krześle. Nogi mebla nieprzyjemnie zaszurały na podłodze. Lady zacisnęła dłonie w pięści, wpatrywała się notatnik ojca i ten cholerny artykuł. Była zła, wręcz wściekła, mimo to po policzkach spływały jej łzy. Podniosła głowę i spojrzała na Zeta, który stał kilka metrów dalej i ją obserwował. Nie chciała nic mu zrobić, a była w takim nastroju, że mogłaby, zrobiła więc jedyną rzecz, jaka jej przyszła do głowy i wyszła z domu.

Dwa dni później siedziała na kanapie i wpatrywała się tępo w sufit. Pobyt w szpitalu bardzo jej się dłużył, więc z niecierpliwością czekała aż pozwolą jej wrócić do domu. Twarz bolała ją zdecydowanie mniej niż wcześniej, ale musiało jeszcze minąć trochę czasu nim siniak na policzku zacznie źle wyglądać. Najbardziej bolała ją rozcięta warga, która odzywała się przy piciu i jedzeniu. Resztę stłuczeń i zadrapań mogła przeżyć, choć czuła się, jakby coś ciężkiego ją przywaliło, co w końcu było prawdą. Nie mogła narzekać, doskonale wiedziała co się stanie, gdy bez żadnego powodu strzeliła tamtą cereankę w twarz. Był to pierwszy i prawdopodobnie ostatni raz, gdy wywołała bójkę w barze. Nie myślała trzeźwo, potrzebowała się wtedy wyżyć, odczuła wielką potrzebę zrobienia komuś krzywdy. Tylko w taki sposób mogła wypuścić gniew i całą gamę uczuć, które ogarnęły ją na odkrycie, że jest klonem. Zmiennokształtny całą sprawę z bójką w barze skomentował tylko obserwacją, że Deandra musi nauczyć się trzymać gardę, skoro uniki jej nie wychodzą. Uwięzienie na kanapie sprawiło, że Lady nie miała nic lepszego do roboty jak obserwowanie Zeta. Kilka razy próbowała zacząć rozmowę, o tym co się stało, ale za każdym razem nieudolnie zmieniała temat. Nigdy nie potrafiła mówić o sobie. Chciała tak wiele z siebie wyrzucić, jednakże nie umiała tego odpowiednio ubrać w słowa. Coś jednak zmieniło się w ich relacji, ostatecznie doszła do wniosku, że jeśli ma się czuć jak do tej pory, to z dwojga złego woli umrzeć niespodziewaną śmiercią. Codzienna paranoja doprowadzała ją do szału.

Musiały minąć kolejne trzy dni, nim poczuła się na tyle dobrze, by nie spędzić całego dnia na kanapie. Wykorzystała to w jedyny sposób, który wydał jej się najlepszy. Wyszła z domu i wróciła z siatką pełną butelek alkoholu. Ustawiła na stoliku cała baterię i dwie szklanki. Skoro już miała pić, nie chciała tego robić w samotności. Alkohol był mocny. Dział na Lady w sposób, którego nie lubiła, bo miała wtedy tendencję to naruszania cudzej przestrzeni osobistej. Opierała się na zmiennokształtnym, gdy piła kolejną kolejkę. Ostatecznie objęła go ramieniem i przytuliła się do niego całym ciałem.
- Ciekawe - mruknęła nieco bełkotliwie - nigdy nie przytulałam żadnej kobiety. Piersi są bardziej niewygodne niż mi się wydawało.
Rzeczywistość nieco rozmazywała się przed jej oczami. Westchnęła coś nieartykulacyjnego. Objęła go drugą ręką i odpłynęła w niebyt.

Następny ranek wypełniły jęki i potworny kac. Jasne światło raniło jej oczy. Miała niejasne uczcie, że w trakcie libacji zrobiła coś czego nie powinna. Powlokła się do kuchni i zaparzyła dzbanek kawy. Kofeina była teraz tym, czego potrzebowała. Kwadrans później pojawił się Zet, a Deandra nie była w stanie nic wyczytać z jego twarzy.
- Cokolwiek zrobiłam wczoraj wybacz, przez alkohol wieszam się na innych.
Uśmiechnęła się do niego, przymykając oczy, było zdecydowanie za jasno. Czekała na pytanie, które zadawał każdego ranka, a które zawsze zbywała krótkim "Czekamy". Teraz była gotowa mu odpowiedzieć. Nie zawiodła się, Zet był przewidywalny, co na dłuższą metę powinno ją zastanowić.
- Czekamy - patrzyła na wyraz frustracji na jego twarzy - na mojego brata, poprosiłam go, żeby przyjechał. Będzie tu wkrótce. Postanowiłam, a miałam czas, żeby to przemyśleć, że gdy padnie pytanie o to kim jesteś, pozwolę ci odpowiedzieć samemu. Będę się trzymać twojej wersji. Masz zatem czas, aby się przygotować.
Image
GG: 8232072
Awatar użytkownika
Axis
Gracz
 
Posty: 209
Rejestracja: 2 Gru 2011, o 11:33

Re: [Naboo] Theed

Postprzez Mistrz Gry » 1 Mar 2016, o 10:02

Zet wracał do zdrowia. Powoli jego kondycja się poprawiała i coraz dłużej wytrzymywał na mechanicznej nodze bez krzywienia się z bólu. Deandra widziała jak przyjmuje sporą liczbę leków i stara się by przyjmować je o stałej porze. Po kilku dniach zaczął nawet ćwiczyć fizycznie. Pierwsza seria treningowa była bardzo krótka i skończyła się zwijaniem z bólu, klęciem i masą jęków, jednak już następnego dnia było lepiej i Zet stopniowo wydłużał czas ćwiczeń.
Mało się do niej odzywał choć podjął parę prób nawiązania jakiegoś kontaktu nie obarczonego cieniem minionych wydarzeń. Wszystkie próby kończyły się w najlepszym wypadku zdystansowaną rozmową w żaden sposób nie poprawiającą ich wzajemnych relacji. Przynajmniej na pierwszy rzut oka, bo w rzeczywistości już po tygodniu byli mniej zestresowani swoją obecnością.

***
Incydent z alkoholem złamał kolejne bariery.
- Stój prosto. O, tak. Dobrze... Prawa noga do przodu, lewa lekko do tyłu. Ugnij kolana.
- Zet... trochę boli mnie głowa, wiesz?
- No domyślam się. Ruch dobrze Ci zrobi. I mi też. Nie lubię alkoholu w takich ilościach... A przy okazji te ćwiczenia pomogą Ci następnym razem nie dać się tak obić. Skup się. Ręce wyżej. Blokuj. Dobrze... Dobrze... Wyżej ręce. Dobrze.
- Ała... To bolało!
- Co? Myślałaś, że będę uderzał tylko prawą ręką? Haha.. Dobra... blokuj.
Kilka naście ciosów i bloków później.
- Deandro. Jest sprawa. Twój ojciec a mój pracodawca spodziewa się niebawem jakiegoś raportu. Zastanawiam się co powinienem zrobić. Mogę go olać, ale wtedy ściągniemy na siebie jego uwagę i zacznie być podejrzliwy co do mnie i ogólnie myślę, że może stać się agresywniejszy. Mogę też zdać raport, ale wtedy zdradzę swoją obecność na Naboo i będzie wiedział gdzie jesteśmy, ale przynajmniej maskarada zostanie podtrzymana. Wyżej gardę. Dziewczyno. Tak, dobrze... Blokuj. Blokuj i przemyśl to.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Theed

Postprzez Axis » 1 Mar 2016, o 21:47

Westchnęła ciężko i usiadła na stołku. Bawiła się przez chwilę szklanką wody. Wykrzywiła usta w dziwacznym, nic nieznaczącym grymasie.
- Najlepiej mu powiedz, że jestem w ciąży i szalejące hormony utrudniają działanie specyfiku.
Podniosła wzrok na jego twarz, wytrzymała tylko kilka sekund zanim parsknęła głośnym śmiechem. Bawiło ją to, choć nie powinno. Chciałaby zobaczyć minę ojca, gdyby kiedykolwiek dostał taką wiadomość. Chwilę jej zabrało uspokojenie się, opróżniła szklankę i odchrząknęła.
- Uważam, że powinieneś zagrać na czas, że może się rozdzieliliśmy czy coś i za parę dni wykonasz ruch. Mam plan, który być może pozwoli mi wodzić tatusia za nos, wprowadzając go w błąd. Nie mam jednak gwarancji, że to wyjdzie. Ponieważ nie chce mi się gadać dwa razy zaczekam z wyjaśnieniem na Damona. Jeśli ci to nie przeszkadza oczywiście.
Image
GG: 8232072
Awatar użytkownika
Axis
Gracz
 
Posty: 209
Rejestracja: 2 Gru 2011, o 11:33

Re: [Naboo] Theed

Postprzez Mistrz Gry » 2 Mar 2016, o 11:17

- Trochę myślałem o tym wszystkim. Pamiętam - tutaj Zet się zakrztusił i zaczął dziwnie chrząkać. Chwilę trwało nim uspokoił krtań. - Pamiętam o tym co mówiłaś odnośnie "wakacji na Naboo". - Przerwał. Podszedł do zlewu i napił się wody z kranu. - Coś mi stanęło na gardle. Dziwne. Ale mniejsza.
- Zamelduje o mojej wizycie w szpitalu. - Podszedł do niej i usiadł na przeciwko - Skoro wiedzą o wakacjach to podejrzewam, że w najlepszym wypadku dzisiaj bądź jutro mogą nas zacząć obserwować. W najgorszym już to robią. Nie wiem tego na pewno. Po prostu podejrzewam. Więc na wszelki wypadek powiem o nodze. Ale to będzie coś na kształt wypadku i ogólnie nie będę wyjawiał faktu, że prawie mnie zabiłaś i że nie mam przez Ciebie nogi. Wiem, że brzmi to strasznie, ale... no taka prawda.
Spojrzał się na nią. W jego gadzich oczach zapłonął cień emocji. Znała to spojrzenie. Tak patrzył na nią Coen. Ten prawdziwy. Czy Zet był teraz sobą czy z przyzwyczajenia grał jej przyjaciela? Tego nie wiedziała. Widziała tylko, że Zet zachowuje się dziwnie. Tak jakby chciał powiedzieć jej coś czego nie potrafi do końca ubrać w słowa.
- Nie wiem jak Ci to przekazać. To dla mnie jest trudne i nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło. Cała ta sytuacja... to trochę czyste szaleństwo... Nie sądzisz? Chyba się starzeję... albo to od tych leków... do rzeczy - przełknął ślinę.
- Wiem, że jest Ci ciężko. Wiem, że to w głównej mierze z mojej winy nie ma przy Tobie Coena... Wiem, że byłem tylko narzędziem, ale to w żaden sposób mnie nie usprawiedliwia. W żaden. Na początku byłaś dla mnie tylko zleceniem... takim cholernym kolejnym zleceniem. Ale to się zmieniało... Zaczynałem Cię lubić i cała ta rola była dla mnie coraz mniej wygodna. Potem się zorientowałaś i zafundowałaś mi to - popukał się w metalową protezę. - Najlepsza pamiątka jaką przyjdzie mi nosić do końca życia. Nie patrz tak na mnie... Tak karcąco... Wiem co mówię: pamiątka. Nie zapomnę Ci tego. I gwarantuję Ci, że jak tylko wrócę do formy i pełni zdrowia, odwdzięczę Ci się za to. Chyba to zabrzmiało jak obietnica zemsty... Nie. To nie była obietnica zemsty. Po prostu zrobię wszystko byle by tylko pomóc Tobie i Coenowi być razem. Powinniście być razem. Wiem, że nie naprawię tego co zepsułem... Postaram się jednak zrobić jak najwięcej by Wam pomóc. Gdy tylko załatwimy tę sprawę, odejdę... - Zrobił skrzywioną minę. Wstał i zaczął chodzić wkoło po pokoju. Uśmiechał się nerwowo.
- A skoro już zacząłem mówić. To wszystko jest jakieś chore! Powinienem być na Ciebie zły! Mocno zły! Straciłem przez Ciebie możliwości dalszego wykonywania zawodu! A musisz wiedzieć, że lubiłem mój zawód! Bardzo! Tymczasem nie potrafię wskrzesić w sobie nawet niewielkiej iskry gniewu! Nie! Zamiast tego po głowie chodzą mi radosne wizje szczęśliwego życia u Twego boku, do końca naszych wspólnych dni. Mów co chcesz. Myśl co chcesz. Ale to jest nienormalne. Zabijałem dla pieniędzy. Nie raz. Nie dwa. Z bliska, dusiłem, trułem i co tam jeszcze. Jestem złą osobą. Zawsze tak o sobie myślałem... A tymczasem nie potrafię się na Ciebie wkurzyć za to, że w szpitalu urżnęli mi nogę! Mało tego! Nie mam o to żalu, czaisz? Nic. Jakiś popierdolony głosik w głowie mówi: "dobrze Ci tak, zasłużyłeś sobie na to". - potok słów przekształcił się w wielką wezbraną falę, która zbyt długo była przetrzymywana przez zaporę milczenia. Deandra wiedziała, że Zet potrzebuje tego. Jeżeli ona miała problemy z całą tą sytuacją to on też. Słuchała go więc.
- I najgorsze, ale tak zupełnie najgorsze jest to, że naprawdę wierzę w tą zmianę. W to, że to mój czas! W życiu bym się nie spodziewał takiego czegoś po tym zleceniu. Pomimo braku nogi, czuję dziwną lekkość. I bałagan w głowie. Ale też i lekkość. Więc chciałbym podziękować. Tak na sam koniec. Dziękuję. I mówię prawdę. Żyjąc w kłamstwie przez tyle lat zapomniałem jak smakuje prawda. A ty mi ją przypomniałaś. Ty. Ty i może jeszcze leki. - uśmiechnął się. - Pójdę się teraz zdrzemnąć. Może prześpię uczucie zażenowania w jakie wpadłem.

***

Leżała na kanapie patrząc się w sufit. Zet spał już od godziny. Zapowiadał się długi i raczej nudny wieczór. Analizowała swoje relacje z nim, z Coenem, Coena z nią. Analizy były dość usypiające i czuła,że powoli sen zaczyna zaglądać jej do powiek. Jednak nagle, niemalże w jednej chwili wydarzyły się dwie rzeczy. Dwie rzeczy, które sprawiły, że rozbudziła się a wieczór stał się atrakcyjniejszy. Komunikator Deandry odebrał jakąś wiadomość pikając przy tym cicho a o okna uderzyła ciężka fala deszczu.
Rzuciła okiem na treść wiadomości.
Jestem na Naboo. Czekam przy Iskrze. Spotkajmy się tam. Sheldon.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Theed

Postprzez Axis » 2 Mar 2016, o 23:28

Rzadko kiedy brakowało jej słów. Przeważnie zawsze miała komentarz do tego, co słyszała i co do niej mówiono. Tak też było w tym wypadku, ale wszystko, co przychodziło jej na myśl wydawało jej się nazbyt sarkastyczne albo zbyt miałkie. Co miała niby zrobić? Podziękować mu? Poniekąd schlebiało jej to, co mówił, ale nie wydawało jej się to odpowiednie do zakomunikowania. Dlatego zdecydowała się na milczenie, choć nie była pewna czy nie wybrała najgorszej możliwej opcji. Odprowadziła go wzrokiem, gdy przechodził do sąsiedniego pokoju, obdarzając go delikatnym uśmiechem na pocieszenie. Starała się nie myśleć nad tym, co jej powiedział, ale średnio jej to wychodziło. Potok rozważań przerwał dźwięk komunikatora, wyglądało na to,że Damon przybył.
Deandra poświęciła dodatkowe dwie minuty na szybkie przeanalizowanie tego, co zrobić. Podjęła decyzję, podniosła się i stanęła w drzwiach sypialni Zeta. Ostrożnie zbliżyła się do niego i potrząsnęła jego ramieniem. Poczekała aż otworzy oczy i spojrzy na nią.
- Damon przyjechał, idziesz ze mną?
Skinął tylko głowę i zebrał się z łóżka. Lady opuściła pomieszczenie i sama zaczęła się szykować do wyjścia. Nie zabrało to dużo czasu. Obydwoje bez zbytniego pośpiechu dotarli do lądowiska. Damon czekał na nich krążąc w okolicach Iskry. Zmierzył wzrokiem Zeta w przebraniu twi'lekanki. Deandra podeszła do brata i ucisnęła na powitanie.
- Wejdźmy do środka, w mesie będzie nam się dobrze rozmawiało - uznała, że lepiej zacząć towarzyską gadką, aby nie zrzucić na niego wszystkiego na raz. - Jak minęła ci podróż, nie miałeś żadnych problemów? - i powodowana nagłym impulsem rzuciła - kiedy ostatni raz rozmawiałeś z ojcem?
Image
GG: 8232072
Awatar użytkownika
Axis
Gracz
 
Posty: 209
Rejestracja: 2 Gru 2011, o 11:33

Re: [Naboo] Theed

Postprzez Mistrz Gry » 4 Mar 2016, o 08:53

Brat nie odpowiedział. Dał tylko ręką znak "później". Rozglądał się cały czas uważnie po okolicy skrywającej swe zakamarki za kurtyną deszczu; raz po raz rzucał też okiem na niebiskoskórą Twi'lekankę, która przyszła razem Deandrą. Gdy wejście na statek otworzyło się ponaglił Deandrę i Zeta by szybko do niego weszli; on sam wchodził ostatni. Rękę trzymał blisko blastera i cały czas lustrował okolicę.
Odezwał się dopiero wtedy kiedy byli już na statku i gdy nacisnął przycisk zamykający trap wejściowy.
- Dobra prowadź do messy. Jestem głodny. Dlaczego pytasz o ojca i kim jest ta kobieta? - powiedział ściągając kaptur. Deandra nigdy nie patrzyła na swoje rodzeństwo w taki sposób jak teraz. Zastanawiała się czy był do niej podobny czy tylko jej umysł podpowiadał takie rozwiązanie.
- Jestem Keelai Vuull. Pani Deandra wynajęła mnie do pomocy. Zajmuję się odszukiwaniem tego co nie chce być odszukane. - Twi'lekanka pochyliła się w delikatnym ukłonie.
Damon spojrzał się na nią chłodnym i przenikliwym wzrokiem. Gdy Keelai się wyprostowała uśmiechnęła się do niego.
- Do usług. - Rzuciła zawadiacko mrugając do niego okiem.
- Pomyślę. Chodźmy coś zjeść. Naprawdę. Dea. Co się tak gapisz?

***

Kilkanaście minut później cała trójka siedział wokół niewielkiego stolika na półokrągłej kanapie w wypoczynkowej części jachtu. Na stoliku była masa jedzenia i picia. Głównie dla Damona, który na początku zdecydowanie bardziej był zainteresowany napełnieniem żołądka niż prowadzeniem jakichkolwiek rozmów.
- O... Jakie to wszystko dobre... - powiedział sapiąc ciężko, opierając się o kanapę i wyciągając nogi w ciężkich butach przed siebie. - Na moim statku nie ma takich wygód. Ok. Więc jak to jest? Wynajęcie tej przeuroczej Keelai i pytanie o ojca mają ze sobą związek? Zapewne tak. Interesuje mnie jaki. No i gdzie masz tego szubrawca Coena?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Theed

Postprzez Axis » 4 Mar 2016, o 10:10

Przez chwilę skakała spojrzeniem od Damona to Zeta. O ile rozumiała zachowanie zmiennokształtnego i jego próbę ukrycia prawdy. To flirt między nimi wydawał jej się bardzo zły z różnych powodów. Znała barta na tyle, a przynajmniej tak się jej wydawało, że były bardzo niezadowolony, gdyby odkrył, że ponętna twi'lekanaka jest mężczyzną. Była jego siostrą i czuła się w obowiązku oszczędzenia mu tego.
- A mnie się wydawało Kee, że wolisz kobiety. Czuję się poniekąd zdradzona, choć nic mi do tego - spojrzała zmiennokształtnemu w oczy z surową miną na twarzy i ruszyła w kierunku mesy.

Obserwowała brata, gdy ten pochłaniał stosy jedzenia. Wyglądała na to, że przed wyruszeniem w dalszą drogę trzeba będzie zrobić zakupy. Odczekała aż skończy bawiąc się swoim kubkiem z kawą.
- To nawet dobrze, że o niego zapytałeś, bo to się właśnie zaczyna od twojego towarzysza broni - patrzyła wprost na niego, chciała wiedzieć jak zareaguje na jej słowa. - Coena nie ma, nie było go ze mną na tym statku od wielu miesięcy. Został zabrany na polecenie ojca i zastąpiony zmiennokształtnym niemal rok temu. Dowiedziałam się o tym mniej więcej wtedy, gdy poprosiłam cię o pomoc.
Image
GG: 8232072
Awatar użytkownika
Axis
Gracz
 
Posty: 209
Rejestracja: 2 Gru 2011, o 11:33

Re: [Naboo] Theed

Postprzez Mistrz Gry » 4 Mar 2016, o 11:48

- Czekaj, czekaj - Damon wyprostował się - wolniej. Chcesz mi powiedzieć, że przez ostatni rok nie kontaktowaliśmy się z Coenem tylko ze zmiennokształtnym? Poważnie? Nieee... Jaja sobie robisz? Zmiennokształtny? - Próbował się uśmiechnąć ale widząc poważną minę Deandry zrezygnował z tego. - Ty naprawdę poważnie to mówisz. To brzmi niebezpiecznie i nie podoba mi się to. Muszę poinformować o tym przełożonych. I to teraz. Daj mi chwilę. Terminal komunikacyjny gdzie masz?
- Na mostku... - rzuciła Keelai.
- Dzięki. Zaraz wrócimy do dalszej rozmowy. - Damon wstał i wyszedł z pomieszczenia.
Jak tylko drzwi za nim zasunęły się z sykiem Keelai odezwała się głosem Zeta.
- Wiesz? On mi nie uwierzy, że nic na tę jego organizację nie mam. Chyba będzie lepiej jeżeli ten zmiennokształtny okaże się być martwy, co nie? I nie nie chciałem uwodzić Twojego brata. To po prostu dobrze działa na odwrócenie uwagi mężczyzn. - mówiąc "to" Zet położył ręce na swym dość obfitym biuście. Deandra miała wrażenie, że w tym momencie biust urósł odrobinę.
***
Deamon wrócił i usiadł na swoim miejscu. Widać było, że jest poddenerwowany.
- No dobra... To co z tym naszym tatuśkiem? Po co mu było porywać Coena i wsadzać na jego miejsce Zmiennokształtnego?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Theed

Postprzez Axis » 4 Mar 2016, o 12:27

Skupiła swój wzrok na piersiach towarzysza.
- Możesz tak z każdą częścią ciała? - zapytała bezmyślnie, dopiero gdy się zorientowała, co powiedziała, potrząsnęła głową i odwróciła wzrok - zresztą nieważne. Może i masz rację, w końcu coś wiesz na ten temat, ale to mój brat. Jeśli kiedykolwiek odkryje, że tak naprawdę jesteś facetem to zabije mnie, zaraz po tobie, bo o wszystkim wiedziałam i go nie ostrzegałam. Mężczyźni zrobią wszystko, by pomścić swoją urażoną dumę i odzyskać honor, a ja nie chcę teraz o tym myśleć.

Zastanawiała się co i w jaki sposób mu powiedzieć. W końcu to nie była prosta sprawa. Pogrążona we własnych myślach nawet nie zorientowała się, gdy Damon wrócił, dopiero jego głos wyrwał ją z zamyślenia.
- Nim opuściłam Coruscant na dobre, włamałam się ojcu do sejfu w gabinecie. Potrzebowałam gotówki. Znalazłam parę interesujących rzeczy, które mi się nie spodobały. Poznałam kilka rodzinnych sekretów, które w tamtym momencie nie miały większego znaczenia, ale go nabrały w świetle ostatnich wydarzeń. Zawsze mnie to interesowało, ale mi głupio było pytać, teraz to może być istotne, więc muszę zapytać - wciągnęła głośno powietrze - Damon Shelley oficjalnie zmarł, utopił się w przydomowym basenie. Ojciec jednak wiedział, że żyjesz, trzymał u siebie list gończy wystawiony na Sheldona Damona. Znał twoją tożsamość, podejrzewałam, że to on upozorował twoją śmierć. Powiedz mi "umarłeś" bo uciekłeś, czy uciekłeś bo "umarłeś"? Byłeś młodszy ode mnie, gdy opuściłeś dom, czemu to zrobiłeś? Miało to coś wspólnego z eksperymentami, którymi się bawił?
Image
GG: 8232072
Awatar użytkownika
Axis
Gracz
 
Posty: 209
Rejestracja: 2 Gru 2011, o 11:33

Re: [Naboo] Theed

Postprzez Mistrz Gry » 4 Mar 2016, o 15:18

- Dlaczego uciekłem? Nie pamiętam co mnie sprowokowało, pamiętam jednak, że to był okres kiedy miałem całej tej rodziny serdecznie dość. Uciekłem bo trafiła się okazja. Bo mogłem to zrobić. Później dopiero dowiedziałem się, że uznali mnie za zmarłego. Ponoć się utopiłem prawda? Poczułem wtedy ulgę. Uznanie za zmarłego odebrałem jak podarowanie wolności. Choć skoro mówisz, że tatulek miał mój list gończy to chyba znaczy, że nigdy o mnie nie zapomniał i nie do końca pogodził się z moją śmierćią. Cóż, chuj mu w dupę. - Damon upił trochę.
- Ale teraz muszę spytać. O jakich eksperymentach mówisz? Skąd o nich wiesz? Trochę nie jestem w temacie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Theed

Postprzez Axis » 4 Mar 2016, o 20:41

Patrzyła na niego z wyraźnym zwątpieniem na twarzy. Nie do końca wierzyła w to co mówi. W domu raczej nie było kolorowo, ale nikt nie decyduje się ot tak na ucieczkę mając 15 lat. Zmrużyła oczy.
- Tak po prostu? Wszyscy cię wkurzaliśmy, więc wyjechałeś i już nie wróciłeś? Tak upada mit starszego brata, aż nie chce mi się w to wierzyć...
Westchnęła. Miała bardzo wyraźne uczucie, że coś się za tym kryje, byłaby skłonna zaakceptować zwykłe "nie chcę o tym rozmawiać" albo "nie twój interes", ale nie coś co pachniało kłamstwem na kilometr. Uznała, że nie chce się pchać w to dalej, wkurzenie go nie leżało teraz w jej interesie.
- Powoli bracie, do wszystkiego dojdziemy - poprawiła się na krześle i upiła łyk kawy. - Gdy zdobyłam stuprocentową pewność, że Coen to nie Coen używając podstępu obezwładniłam go, a następnie postrzeliłam. Po części z gniewu, bo spał ze mną w tym czasie, a po części dlatego, że nie miałam pojęcia, czy nie umie zmienić się choćby w kij od szczotki. Uznałam, że ranny ma mniejsze szanse mnie zabić. Znalazłam przy nim nośnik danych ze zdjęciami Coena datowanymi na cztery lata wstecz i jakieś zaszyfrowane pliki, nad którymi obecnie pracuje Kee - klepnęła twi'lekankę w ramię - przesłuchałam go też. Wszystko wyglądało na to, że chodzi im o mnie a twoja... khem... grupa była jedynie niedogodnością. Obcy podawał mi narkotyki przez które miałam wpadać w trans, a wyniki słał na jakiś statek przez Coruscant. To - wyciągnęła z kieszeni kartkę i podała ją Damonowi - są kody komunikacyjne tej jednostki. Liczyłam, że pomożesz mi coś z tym zrobić.
Image
GG: 8232072
Awatar użytkownika
Axis
Gracz
 
Posty: 209
Rejestracja: 2 Gru 2011, o 11:33

Re: [Naboo] Theed

Postprzez Mistrz Gry » 6 Mar 2016, o 08:48

- Po prostu zwiałem, ok? Na złość. Chchciałem tylko na parę dni. Chciałem dać nauczkę rodzicom. Naprawdę już nie paniętam za co. Myślałem, że mnie będą szukać.... Że będą się przejmować. Ale się okrutnie zdziwiłem. Jakoś tak wtedy postanowiłem uciec na zawsze. Miałem tylko troche kasy i bałem sie jak jasna cholera ale załatwiłem sobie miejsce na jakimś frachtowcu opuszczającym Courscant. O, i tak jestem teraz tutaj. Myślałem, że mnie odnajdzie - mimo wszystko- ale wolał utopić. Złamas. Musiałem to powiedzieć bo chyba miałaś o mnie trochę mylne zdanie. - Westchnał. Nalał sobie nową porcję soku i opróżnił szklankę na raz. Sięgnął po talerz z niedokończonym posiłkiem i zaczął jeść.
- Kody... Będzie ciężko. Mogę je zabrać i zobaczymy co udałoby mi się ustalić. Znam człowieka, który ponoć zna kogoś kto mógłby to ustalić z palcem w dupie. Oczywiście... Nie wiem kiedy uda mi się spotkać z moim znajomym, choć wiem, że niebawem ma być zaaranżowane spotkanie z jego ludźmi. Spróbuję. Tanie to to nie będzie a ja już dawno nie miałem kieszonkoweg od ojca. Oczywsiście kody to nie wszystko, co siostra?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Naboo] Theed

Postprzez Axis » 6 Mar 2016, o 13:45

Ciężko westchnęła przeczesując palcami włosy. To nie był odpowiedni moment na tego typu dyskusje. Widziała jak wyglądało życie po przedwczesnej śmierci Damona, zwłaszcza dla Diany. Nie miała pojęcia jak powiedzieć bratu, że jego wyjazd był prawdopodobnie jedną z przyczyn, które doprowadziły do załamania ich siostry.
- Zostawmy to, rodzina Shelley to bardzo trudny i drażliwy temat. Nie rozumiem twoich powodów i na tym poprzestańmy. Uznajmy, że każde miało swoje racje, gdy podejmowało ten krok.
Założyła ramiona na piersi bezwiednie gładząc "łatę" na ramieniu. Zawsze to robiła, gdy rozmowa zahaczała o rodzinę, choć nie zdawała sobie z tego sprawy.
- Nie, to nie wszystko. Nie wiem tylko jak ubrać to w słowa. Bo gdy się sama dowiedziałam wpadłam w taką furię, że wywołałam bójkę w barze - podniosła wreszcie spojrzenie na niego - a jestem bardziej opanowana niż ty. Pójdę nieco okrężną drogą i proszę nie przerywaj mi, chcę wyrzucić wszystko na raz.
Podniosła się z miejsca i podeszła do szafek. Denerwowała się, było to bardzo dokładnie widać. Nie miała również żadnej potrzeby wyciągać czegokolwiek, jednak oglądanie zawartości szafek odciągało ją nieuniknionego. Ostatecznie z czwartej z kolei szafki wyciągnęła czekoladę.
- Ojciec potrzebował informacji, które posiadałam, choć wtedy nie wiedziałam jeszcze że to on. Obcy spisywał cokolwiek wymamrotałam po tym narkotyku i wysłał mu do analizy. Nie rozumiałam dlaczego, jaką wiedzę mogłam posiadać? Coen ukrywał przede mną wiele rzeczy, ty mi się nie spowiadałeś. Robiłam jako kurier, ale nie miałam wglądu w to, co przewoziłam. Była więc tylko jedna możliwość. Uciekając z Coruscant zabrałam ojcu notatnik. Będąc naiwniaczką święcie wierzyłam, że utrudni mu to niektóre kontakty, a nawet spali jakieś mosty, wiesz przecież, że miał pamięć jak sito. Uznałam, że to ma jakiś związek z nim, więc postanowiłam do niego zajrzeć. Zmiennokształtny powiedział też, że dostał listę miejsc w które miał latać, w nadziei, że to sprawi iż przypomnę sobie coś istotnego. Nałożyłam to wszystko na mapę, ale nie trzymało się kupy, były to różne miejsca, martwe światy, cywilizacyjne planety na szlaku handlowym i poza nim, bryły skalne, asteroidy, to były miejsca, w których nigdy w życiu nie byłam. Nic nie układało się w jakiś konkretny wzór, aż dwie nazwy zwróciły moją uwagę, mało znaczące planety ale wiedziałam, że widziałam je gdzieś w notatniku ojca. Wtedy byłam już pewna, że to on za tym stoi.
- Widzisz obcy był dość skory to pomocy, przypuszczam, że miało to coś wspólnego z faktem, że się wykrwawiał i zrobiłby wszystko dla środków przeciwbólowych, przypuszczam, że miał też nadzieję, że w ten sposób przeżyje. Nigdy nie spotkał swojego pracodawcy, ale ten potrzebował aparatury by normalnie funkcjonować w połączeniu z pieniędzmi jakie płacił zmiennokształtnemu, a ten pracował jakieś cztery lata, biorąc pod uwagę wcześniejszą inwigilację, mój wniosek był taki, że tata umiera i cokolwiek wiem, jest mu potrzebne do przeżycia, bo nie wierzę, że robił to dla zabawy. Znalazłam też artykuł w holonecie. Na Coruscant odkryto laboratorium, w którym przeprowadzano makabryczne badania na wieloraczkach. Podejrzewano ojca o udział w tym, ale się wywinął. Robi się albo za stary albo coraz bardziej zdesperowany skoro go z tym w ogóle łączyli. A potem zaczęłam się zastanawiać.
- Dlaczego bliźniaki i inne owoce ciąż mnogich? Jakie to miało znaczenie? Odpowiedź była tylko jedna, osobniki te były względem siebie identyczne genetycznie. Co w połączeniu z komentarzem ojca w notatniku dało mi jedną konkluzję. Według daty w dzienniku zdarzyło się to, gdy miałam 7 lat, ten sam wpis traktował o tych dwóch planetach, które zwróciły moją uwagę. Pisał, że miałam epizod, powiedziałam coś czego nie zapamiętał i próbował to odzyskać. Zastanawiał się czy tylko ja jestem wadliwa, czy starsi też. Dopiero wtedy zrozumiałam. Co jest identyczne względem czegoś innego i jest wadliwe gdy wie coś czego nie powinno? Klony. Jestem pieprzonym klonem i zakładam, że mam jakąś wiedzę swojego oryginału, którą tatuś tak desperacko próbuje pozyskać. Pasowało to też do reszty dokumentów, które znalazłam w tamtym sejfie. Widzisz, nasza matka nie urodziła żadnego z nas. Dokumenty dotyczyły zrzeczenia się praw do dzieci na rzecz naszych rodziców. Tyle, że ja cały czas wierzyłam, że używali surogatek, bo mama nie chciała sama przechodzić przez ciąże. Damonie, jeśli ja, ostatnia z dzieci jestem klonem, to oznacza, że cała reszta rodzeństwa również - popatrzyła mu oczy i czekała na jego reakcję.
Image
GG: 8232072
Awatar użytkownika
Axis
Gracz
 
Posty: 209
Rejestracja: 2 Gru 2011, o 11:33

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum

cron