Torkin ze zmarszczonym czołem przyglądał się mapie. Niemalże kompletnie ignorując przy tym Ryana, skupiał całą swą uwagę na kolejnych miniaturowych chorągiewkach tylko po to, by już w następnym momencie cofnąć się o kilka kroków i zacząć rozmyślać nad mapą jako całością. Powtarzał tę procedurę co najmniej kilkanaście razu, chodząc tam i z powrotem, za każdym razem wzdychając oraz namiętnie skrobiąc się po głowie. Ogólnie rzecz biorąc, raczej nie dawało się ukryć, iż cały ten plan już na pierwszy rzut oka przypominał jakiś pokraczny, odrobinę skapcaniały wielokąt.
- Dwadzieścia znaczków w czterech odmiennych kolorach, po pięć każdego rodzaju. Są ułożone mniej więcej w pięciokąt, którego wierzchołki sięgają najdalszych krańców płaskiej, środkowej części doliny. To mi wygląda na jakąś sieć, czy coś.
Pod mapą stał biurowy regał na dokumenty, na który początkowo nie zwrócili większej uwagi. Torkin próbował wysunąć kilka szuflad, ale wszystkie były pozamykane na klucz. Wsunąwszy czubki palców w szczelinę między poszczególnymi szufladami usiłował je rozsunąć, lecz te nawet nie drgnęły. Napiął mięśnie i aż stęknął z wysiłku. Wszystko na nic.
- Pieprzone dziadostwo. - warknął, jednocześnie częstując regał mocnym kopniakiem. - Odnośnie tych znaczków, większość z nich nie ma większego sensu. Przynajmniej z topograficznego punktu widzenia.
Ponownie zbliżył się do mapy. Przesuwając po niej palcem, co chwila zatrzymywał się na kolejnych chorągiewkach.
- Dziesięć tych, o tych właśnie, stoi najzwyczajniej w świecie pośrodku lasu. Nic tutaj nie ma, poza drzewami. Nie bardzo wiem, co ciekawego mogli znaleźć tam imperialni. - zwrócił się do Ryana. - Ten, to Punkt Jabba, który oznacza największy tutaj wodospad. Kolejne przypięte są w miejscach, gdzie występują jaskinie. W sumie jaskinie warto sprawdzić, właśnie tam byśmy poszli następnie.
Widać było, że w tym momencie Torkin się zamyślił. Zerkał to na Ryana, to na mapę. W końcu przerwał krótkie milczenie i kontynuował.
- Ostatnia chorągiewka to stara baza wojskowa. Mało kto się tam zapuszcza...
W momencie, gdy ostatnie słowo opuściło usta dziadka, gdzieś w oddali dało się usłyszeć przeciągłe, dość komicznie brzmiące stęknięcie. Po minie Torkina dało się jednak zauważyć, iż nie było mu do śmiechu. Mężczyzna szybko dołączył do stojącego przy oknie Ryana i również zapatrzył się na ciemną linię drzew okalających polanę, wypatrując jakiegokolwiek poruszenia. Wydało mu się, że słyszy ciche powarkiwanie, jakby stłumiony ryk, który dolatywał chyba z przeciwnej strony budynku. Odwrócił się, podbiegł do drugiego okna i wyjrzał na tonącą w ciemnościach dżunglę. Obaj w tym samym momencie poczuli co prawda delikatne, ale wyraźnie narastające wibracje. Coś wielkiego zbliżało się w ich kierunku.
- Większe wyruszają na żer, trzeba przeczekać. Tutaj jesteśmy względnie bezpieczni. Przynajmniej na razie...
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza GrySorki Ryan, że tyle musiałeś czekać. Teraz już lecimy.