Śmierć przedwcześnie często dosięga tych, którzy nie potrafią zorientować się, że grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo, nawet wtedy kiedy puka ich prosto w czoło. Dlatego tylko najwięksi ignoranci lub nie znający strachu mogliby bagatelizować pisk i truchło jednego z największych drapieżników w galaktyce. W końcu nawet pewien zakon twierdził, że nic nie jest kwestią przypadku, nawet Moc. Prawdopodobnie ta ostatnia miała tu przeważające znaczenie.
Kiedy kolejne truchło spadło na ziemię, a przewodnik rozpoznał w nim kolejne śmiertelne niebezpieczeństwo, dosłownie go zamroziło. Z głuchym dźwiękiem w podstawę lasu uderzył Katarn. Te stworzenia przypominające bezskrzydłe smoki zmieszane z ciałem gryzonia były nawet symbolem używanym w siłach militarnych. Jednak to nie był koniec, po kilku sekundach dosłownie zaczęło "padać z nieba" ofiarami. Wokół grupki spadło kilka kolejnych pająków i Katarnów. Po jeszcze kilku chwilach było już ich kilkanaście. Przewodnik uniósł głowę do góry i nie mógł uwierzyć w to co widzi. Nad nimi, wśród drzew dosłownie toczyła się bitwa, która bardzo szybko zmierzała w ich stronę. Te olbrzymie owady i krwiożercze zwierzęta musiała przygnać tu jakaś siła, bo taka anomalia nie miała miejsca od bardzo długiego czasu.
Obie grupy wyglądały jak zahipnotyzowane, nie walczyły o jedzenie, raczej rywalizowały o coś lub o kogoś... Szybko też okazało się o co chodziło. Gdy tylko walka zeszła na dno lasu, obie grupy przestały rywalizować, ich celem teraz było dostanie się do źródła przyciągającej ich Mocy. Jack w końcu oprzytomniał i zaczął uciekać w stronę z której przybyli ciągnąć za sobą bratanka. Zdążył jeszcze krzyknąć w stronę prowadzonej dwójki za którąś w jakimś stopniu odpowiadał.
- Uciekajcie, szaleńcy!
Jednak nie minęło kilka sekund zanim krwiożercza fauna Kashyyyku zderzyła się dość brutalnie z nimi. Jeden z Wyyyschokków odrzucił Jacka odnóżem na pobliskie drzewo. Chłopak sunąc między nogami wielkiego insekta ruszył mu na pomoc. Saine nie wiedziała w którą stronę ma się uchylić, kiedy Katarn dosłownie ją staranował i wyrzucił za siebie, w stronę Jacka i jego bratanka. Co ciekawe żadna z bestii nie była nimi zainteresowana, żadna śmiertelnie ich nie raniła, pomimo, że przebiegały w ich pobliżu. Wciąż odgryzały się do siebie nawzajem i zamykały w okręgu wokół koncentracji Mocy, której, nie wiedząc same, tak pożądały. Jack nieco zamroczony wstał na równe nogi i z pomocą płaczącego chłopca obserwował z trwogą to widowisko, zbierając się do biegu. Kela, która wylądowała na plecach widziała tylko jak odwłoki pająków przemieszczają się nad nią, jak szpony Katarnów znaczą ziemie niedaleko niej i jak się jej wydawało, setki pajęczych odnóż kłuje las w jej bezpośrednim otoczeniu. Gdy sama zebrała się do biegu, uważając na niezliczone drapieżniki chciała obrócić głowę w poszukiwaniu Traya, lecz najpierw usłyszała dziwny, krótki dźwięk, który przebił się przez hałas generowany przez walczące zwierzęta i taranujące sobie drogę do celu.
Gdy się obróciła zdołała zobaczyć Noxa, który w ręku trzymał czerwony miecz świetlny. Ten krzycząc wniebogłosy zagrzewał się do obrony przed nacierającą śmiercią. To wokół niego kotłowały się bestie, to w nim gotowała się Ciemna Moc, w jakiś tajemniczy sposób odbijając się ciągłym echem po wielkich obszarach tego lasu. To wołanie znalazło swoich odbiorców, którzy śledzili go od wielu godzin, ale gdy tylko dotknął monumentu wszystko się zmieniło... Wołanie zmieniło się w żądze większą niż lęk przed śmiercią. Nox nie miał gdzie uciec, musiał walczyć i szło mu tu całkiem nieźle. Wykorzystywał każdą metodę jaką znał, Saine widziała nawet błyskawice, lecz wrogi tłum był zbyt liczny. Po truchłach innych bestii wspinały się następne, krąg się zamykał. Gdy walka trwała reszta ludzi próbowała się oddalić, po chwili Kela zdążyła jeszcze zobaczyć jak czerwony promień zniknął i usłyszała śmiertelny krzyk. Drapieżniki mrocznego lasu w końcu dosięgnęły swój cel. W tym samym czasie monument uderzył naokoło rozpędzoną falą powietrza, rozrzucając truchła padłych zwierząt i rozerwanym na strzępy ciałem Noxa. Pozostała reszta istot, które to przeżyły padły bez przytomności na ziemię. Jednak tych nietkniętych przez Ciemność jedynie przewróciła na ziemię, jak po wybuchowa, słaba fala uderzeniowa.
Jak prawdziwy wojownik z Mocą połączył się
Nox Tray