Myśli kotłowały się w głowie Astada jak stadko nerfów w przyciasnej zagrodzie, ale jego doświadczony umysł zdołał poradzić sobie z uporządkowaniem ich i pozwolił zająć się każdą z osobna, po kolei.
Po pierwsze: statek. Teoretycznie nie jest on pozbawiony zdolności latania, przynajmniej nie całkowicie. R7 również do tej pory nie zgłosił żadnych problemów. Jednakże statek nie wyleci o własnych siłach z jeziora – woda przerwała cały kontakt kadłuba z powietrzem, co oznacza, że silniki atmosferyczne nie odpalą. Ktoś musi pomóc mu wyciągnąć statek, wziąć go na hol i wystawić na powietrze. Astad nie znał się na mechanice frachtowców, ale sądził, że wówczas uruchomienie
Taab’echaaj’la, po uprzednim przygotowaniu jej do lotu, nie powinno zająć dłużej niż godzinę, może nawet mniej. Wszystko zależy od czynników obcych...
Druga sprawa to uniknięcie Imperialnych. Nie mógł się z nimi mierzyć w otwartej walce, a młody żołnierz raczej nie kłamał. Jedno co z pewnością wiedział o szturmowcach, to to, że wbrew republikańskiej propagandzie, którą słyszał w dzieciństwie, byli oni lepiej wyszkoleni i wyposażeni niż tradycyjna piechota, a ich strzały trafiały w cel niepokojąco często. I to wszystko fakty o regularnych szturmowcach, więc jaki poziom przedstawiali snajperzy Korpusu, wolał nawet nie myśleć. Nie przypominał sobie, żeby sam był pod snajperskim ostrzałem na wojnie, ale to może dlatego, że on zwykle nie uczestniczył w misjach z takim ryzykiem, a poza tym większość wojny to były szybkie, walne bitwy, nie pozycyjne potyczki...
Przeszło mu jednak przez myśl, że mógłby zaczekać parę dni, aż poszukiwania zmaleją. Jego umiejętność przeżycia w dziczy nadal nie miała sobie równych, a racji żywnościowych przy oszczędnej gospodarce powinno starczyć jeszcze na parę dni. Jeśli zabrałby również młodemu szturmowcowi jego zapasową rację, przedłużyłby sobie możliwość przeżycia o następny dzień lub dwa. Na pewno umiałby zbudować sobie dobrą kryjówkę. Jednak... co potem? Jeśli skończy mu się jedzenie, naraża się na głód i osłabienie czujności i sprawności, nawet jeśli coś upoluje. Zresztą, zwierzęta na Naboo też potrafiły być agresywne...
Ostatni problem: nadal miał misję. Musiał dowiedzieć się, co stało się z Alerą, a zdradzenie jej i pozostawienie na pastwę losu nie wchodziło w grę. Nie, nie wchodziło... Musiał podjąć szybką decyzję, ale najpierw dowiedzieć się jak najwięcej.
– Milcz – przerwał chłoptasiowi, który dalej co parę sekund powtarzał prośbę o oszczędzenie życia. – Tym skomleniem tylko zwiększasz ryzyko, że cię zdejmę. Skup się i słuchaj: podaj mi imiona, nazwiska i numery każdego oficera i podoficera, który mógłby coś wiedzieć o transferach więźniów, nie tylko z bazy, ale także z oddziału milicji w mieście. Powiedz o każdym takim funkcjonariuszu czy żołnierzu, którego dane znasz i pamiętasz. Jeśli sam też coś wiesz, szczególnie o więźniach rodzaju żeńskiego, masz powiedzieć. Jeśli
cokolwiek wiesz o kobietach-więźniach Imperium z okolicy, szczególnie ostatnio gdzieś przeniesionych, masz mi powiedzieć teraz. Masz na to wszystko pół minuty. I mów wolniej. Na razie cię nie zabiję, ani nie zamierzam tego zrobić.
Po wydaniu powyższych instrukcji przerażonemu mężczyźnie, Astad, nadal przygważdżając go spojrzeniem i wycelowaną z dystansu lufą karabinu do pnia drzewa, zrobił kilka kroków w stronę skuterów. Po drodze oparł kolbę karabinu o ramię tak, że mógł trzymać broń pewnie jedną ręką. Kucnął jeszcze przy leżącym na ziemi hełmie zwiadowcy, nie spuszczając go z oka i, wymacawszy lewą dłonią w środku słuchawkę komlinku, po kilku nieudanych i utrudnionych przez posługiwanie się tylko jedną ręką próbach wyciągnął ją wraz z antenką. Podniósł się i przerwał odpowiedź żołnierza na wcześniejsze pytania: – Załóż. I gdyby cokolwiek mówili, na przykład wywoływali cię, powiesz mi co. Nie martw się, rozpoznam twój wyraz twarzy, jeśli coś usłyszysz, a mi nie powiesz. Wtedy cię zabiję. Mów dalej.
Astad wiedział, że facet raczej nie będzie w stanie jednocześnie odpowiadać Mandalorianinowi i skupić się, by nie zareagować na ewentualny głos przełożonych. Słuchał jego odpowiedzi, stojąc między swoim więźniem, a skuterami.