Content

R.I.P.

Rayn Maraan Jalab Diin Maz

Postaci martwe.

Rayn Maraan Jalab Diin Maz

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 20 Cze 2013, o 22:41

1. Nazwa postaci: Rayn Maraan Jalab Diin Maz. Albo po prostu Rayn.

2. Rasa: Człowiek

3. Profesja: Rayn kiedyś określił siebie jako "poszukiwacza wszelkich miłych rzeczy, który trafia na te niemiłe", co w sumie jest bardzo trafnym stwierdzeniem.

4. Data i miejsce urodzenia: 37 ABY na Korelii

5. Usposobienie: Wyobraźmy sobie człowieka miłego, życzliwego. Kogoś kto pomoże każdemu, kto ceni sobie bardzo wysoko altruizm. Tak! To na sto procent nie jest Rayn. Ów człowiek jest jednym z najbardziej sarkastycznych, cynicznych i zdemoralizowanych stworzeń w całej galaktyce. Nigdy nie przepuszcza kobiet w drzwiach, specjalnie nie spuszcza wody w toalecie. Praktycznie każdy, kto miał niewątpliwy zaszczyt i przyjemność z nim obcować uważa go za idiotę, co jest wręcz idealne dla Rayna. Może wtedy sobie ironizować ile tylko chce, bez obawy że ten dziwny człowiek siedzący w kącie okaże się być Imperialnym kapusiem i powiadomi władze o wzniecaniu buntu. Przechodząc do sedna sprawy, wielebny Maz lubi cztery rzeczy - bez nich by nie przeżył. Pieniądze, siebie, powagę i niejakiego Rayna. Podobno klawy gość.

6. Wygląd: Maz to przeciętny przeciętniak. Metr osiemdziesiąt trzy wzrostu, wagi osiemdziesiąt kilo. Dosyć szarawy kolor skóry, stojący w kontraście z kruczoczarnymi, krótkimi włosami i długiej brodzie, również czarnej. Jedynym co może go wyróżniać z twarzy są oczy, których tęczówki są niemal śnieżnobiałe. Tak, widzi bardzo dobrze, niczym normalny człowiek. Widać po nim, iż nie nawykł do pracy fizycznej czy ćwiczeń - nie ma ani tłuszczu, ani uwydatnionych muskułów. Chudzina.

7. Umiejętności: Na samym początku wspomnieć trzeba o bardzo wysokim wykształceniu Rayna - jedną z wielkich krzywd które go dotknęły. Do dwudziestego roku życia potrafił wymienić praktycznie wszystkie ważne bitwy galaktyki, wiedział coś o każdej zamieszkałej planecie. Ale, wir życia wywiał mu to z głowy, zostawiwszy tylko kwiecisty styl mówienia. Za to wtoczył obsługę pistoletów blasterowych i to w takim stopniu, że nie zdarza się mu już trafić w kogoś... nieodpowiedniego. Także parę lat "baletu" w najróżniejszych barach nauczyło go przydatnych sztuczek i wyzwoliło zagrzebany instynkt przetrwania, który u Rayna jest chyba jedyną rzeczą która rusza go z miejsca. Cóż, oprócz tłuściutkich kredytów.
Jednakże czynnością, która najlepiej mu wychodzi jest hackowanie. Szczerze, potrafi czasami zdziałać cuda.

8. Ekwipunek: Na grzbiecie nosi wciąż tą samą dziwną, skórzaną kurtkę. O kolorze zielonym i czarnymi paskami. Co ciekawe, nigdy jej nie zdejmuje, jeżeli doskwiera mu gorąco zdejmie koszulkę, bluzę - ale kurtki nie. Od środka obita jest dziwnym, przypominającym w dotyku zaschniętą gumę materiałem, który jednak jest bardzo elastyczny. Sam Rayn nie wie, co to za cholerstwo - ale chyba lepiej nie wiedzieć.
Nogi zaś okryte ma spodniami, które nawet uwagi są nie warte - kolor ich jasny beż, zaś kieszeni multum. Owe spodnie spina niebieskawy pas z mnóstwem kieszonek, z tym jedną większą, w której zawsze znajdują się dwie paczki papierosów i zapalniczka. Zawsze.
Jedynym czarnym elementem oprócz brody i włosów są buty, które mają zadarte, zwężone noski i dosyć grube podeszwy. I dalej są niewygodne, cholery.
Rzeczą, którą ceni równie wysoko jak swą kurtkę, jest jego blaster, który nie wiadomo jakim sposobem trzyma się kupy. Kupiony za dwadzieścia kredytów, strzela zawsze bardziej na prawo niż miał strzelić i wygląda jakby był składany przez totalnego amatora. Mimo tego wszystkiego, Rayn nie sprzedałby go za nic. Lata spędzone z tym blasterem wypaczyły jego pojęcie o normalnym strzelaniu, gdyż zbytnio przyzwyczaił się do dziwnych fochów żelastwa.

9. Posiadany dobytek/majątek: Prócz tego, co ma przy sobie, jego majątkiem jest, jak kiedyś powiedział "Niedługo cała galaktyka. Ale teraz nic."

10. Historia: Korelia była w sumie fajną planetą. Rayn nigdy na nią nie narzekał, czasem nawet w jego słowach można było usłyszeć coś na wzór spaczonego patriotyzmu. Tak bardzo uwielbiał posiadłość swojej rodziny, z której przed ukończeniem 12 roku życia nie wyszedł, swoich nauczycieli (którzy dosyć często się zmieniali, pewnie wszystko przez nienaturalną aurę uprzejmości którą Maz roztaczał wokół siebie), że do tej pory ukradkiem ociera samotną łzę, kiedy o nich myśli. Rodziców w sumie nie pamięta - cóż może być lepszego od rodzicielskiej miłości zastąpionej pieniędzmi?
Rayn bardzo dobrze pamięta swoją pierwszą ucieczkę z domu. Miał wtedy lat 16, ale jego charakter praktycznie w całości się ukształtował. Został zawleczony do domu przez prywatnych detektywów wynajętych przez ojca po, o zgrozo, ośmiu godzinach. Pierwszy raz w życiu zasmakował tak zwanego życia - to wtedy, jak to sobie jego szanowny rodziciel ubzdurał, zaczęła się demoralizacja młodego Maza.
Ucieczki powtarzały się coraz częściej, aż w końcu posiadłość rodzinna stała się więzieniem - z kratami w oknach, strażnikami i innymi bardzo miłymi rzeczami. I wszystko to, pomyśleć, by nawrócić głupiego Rayna na właściwą ścieżkę uczciwego biznesu, legalnego działania i zdrowej konkurencji - ale było już za późno, bo dla młodzieńca nie było już innej ścieżki.
W końcu nadszedł moment przełomowy. Był rok 47 ABY, starszy Maz został zastrzelony przez własną żonę, która potem sama sobie posłała wiązkę w łeb. Życie dwudziestoletniego Rayna legło w totalnych gruzach, został przygnieciony ciężarem ogromnej ilości pieniędzy - wyobraźcie sobie jego katorgę, kiedy nocami nie mógł zasnąć, gdyż kiedy tylko zamykał oczy, wszystko wirowało. To chyba było z nadmiaru wrażeń.

Młodszy i jedyny żyjący Maz był w końcu wolny. Nikt nie katował mu więcej ucha "bo szanowni rodziciele chcieli to i tamto, a także o to!". Niedługo po owej katastrofie, może miesiąc, dwa - Rayn odnalazł prawdziwie szczerych przyjaciól. A nawet ich tłumy! Te jednak topniały, podobnie jak niegdyś wielki majątek. Kiedy Rayn skończył lat dwadzieścia pięć - w agonii drgały resztki pieniędzy. Nie było już posiadłości, nie było hordy przyjaciół, nie było imprez w najlepszych lokalach. Maz chyba się obraził na te "najlepsze lokale", gdyż poszedł do, ekhm, konkurencji - czyli tak zwanych mordowni, gdzie alkohol nie smakował juz tak samo. Ale hej, za to była większa dawka adrenaliny co noc!

-Nie.
-Ależ, możny, przystojny panie! Oboje na tym skorzystamy, ja zarobię, a panu w końcu umożliwię poznanie innych ciekawych ludzi. Może nie tak ciekawych jak ja, oczywiście, ale za...
-Do jasnej cholery, niech ktoś go w końcu stąd zabierze! - ryknął z wyraźną rozpaczą starszy człowiek w garrniturze. Jego twarz stanowiła jedna wielka blizna po poparzeniu. Nawet nie minęło dziesięc sekund, a dziwnie ubrany, młody człowiek był targany przez Gammoreanina do wyjścia. Po bardzo miękkim lądowaniu przed drzwiami, człek ów podnisł się stosunkowo szybko i z przepełnionym wyższością głosem rzucił za siebie:
-Tak, wy barbarzyńcy, dzisiaj to ja jestem wypraszany! Ale poznacie Jegomość Rayna Maraan Jalab Diin Maza Czterdziestego Ósmego! Nie, łaski wam nie okażę, łajdaki, będziecie błagać o mą litość, ale... - znowu mu przerwano. Tym razem był to donośny trzask drzwi. Rayn machnął ręką, przepatrzył kieszenie czy aby nie stracił czegoś i ruszył przed siebie. Nie uszedł jednak daleko, kiedy ktoś zastąpił mu drogę. Rayn, zadzierając głowę znów tym samym głosem zaczął mówić:
-Zejdże mi z drogi, bo nie wytrzymam, pacholę! Wiesz, kimże ja jestem?! Wiesz, że za tobą stoi pięciu...
-Za mną jest tylko ściana. Wiem, że jesteś chętny by spróbować... nowych form zarabiania. Wiem, że Drister nie chciał cię widzieć na swoim statku. Wiem o tobie naprawdę wiele, dlatego chcę...
-Zaaaraz zaraz zaraz zaraz, czekaj, stój, cicho! Ile i co mam zrobić? - tak bezpośrednie podejście zbiło z tropu rozmówcę Rayna. Przez chwilę zapanowała cisza, która przerwana została miękkim, słodkim głosem Maza:
-Spokojnie, pozbieraj myśli, nie śpiesz się! Mi też czasem myślene sprawiało trudność - jest na mieście nawet taka jedna klinika. Mi pomogli. Może tobie też pomogą?
-Zamknij się i słuchaj. Mam dla ciebie robotę prawie identyczną jak ta od Dristera, tyle że... - resztę zakapturzony jegomość dokończył szeptem, ciągnąc za sobą Rayna.

Początki pracy w szmuglerce nie były proste. Nikt nie chciał powierzyć towaru komuś, kto miał reputację zepsutego dzieciaka. Ale z biegiem lat wszystko nabierało pędu, a Rayn piął się coraz wyżej. Cóż, nie wszystko skończyło się dobrze. W dniu swoich trzydziestych pierwszych urodzin, bardzo dobrze znany przemytnik o strasznie długim nazwisku, nazywany Raynem, podczas kolejnego, nudnego lotu przestał odpowiadać na komunikaty. W eterze zapadła totalna cisza - do tej pory nikt do końca nie wie co się wtedy stało. A Rayn po prostu uciekł z mało wartościowym towarem w postaci wszelkiej maści, ekhm, "narkotyków" które stanowiły odpady z produkcji tych prawdziwych umilaczy rzeczywistości. Pilot statku nie miał nic przeciwko. No, może miał coś do bardzo przyjaźnie wyglądającej lufy blastera, która to przypominała mu co ma robić. Ale hej, przynajmniej nie był to aż TAK nudny lot.

Porzuciwszy przemytnictwo, Rayn czepiał się najróżniejszych zadań. Pożyczał od ludzi bez ich wiedzy, innym pomagał w wiecznym zakończeniu ich wszelakich problemów - co rusz był gdzie indziej. Zdobywał sławę, kobiety, fortunę - szkoda tylko że te rzeczy się go jakoś nie trzymały. Dzień swoich trzydziestych trzecich urodzin Rayn spędził hucznie - po prostu, w wynajętym mieszkanku na Coruscant, wpierw odesławszy dwie panny do towarzystwa, nachlał się do nieprzytomności. Pewnie dalej leczy kaca.
11. Inne:-
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: Rayn Maraan Jalab Diin Maz

Postprzez Mistrz Gry » 25 Mar 2014, o 14:12

Zginął w 70 ABY na pokładzie statku " Smok Krayt ". Przyczyną zgonu było utopienie się we własnej krwi i wymiocinach.
Re: Statek piracki "Smok Krayt"
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02


Wróć do R.I.P.