Pannę Cold można uznać - bez zbędnych ceregieli - za osobę dosyć dziwną. Gdyby rozebrać jej charakter na drobne kawałeczki, prawdopodobnie okazałoby się, iż złożony on został z co najmniej kilku nałożonych na siebie warstw. Na samym dnie ukryta spoczywa prawdziwa natura kobiety, wraz z cechami charakteru niezbyt cenionymi w otaczającym ją środowisku. Zaś to, co widać na zewnątrz, stanowi zaledwie popis aktorskich umiejętności - aby uniknąć utraty pozycji w półświatku, stara się ona zachowywać pozory zuchwałości. Dla Indrid życie jest jedynie czymś na kształt gry, a jednocześnie granie stanowi esencję jej żywota. I nie chodzi tu jedynie o zamiłowanie do gier karcianych. W zależności od realiów oszustka potrafi całkiem nieźle dostosować się do wymagań związanych z daną sytuacją.
Na co dzień przybiera zazwyczaj maskę osoby przystępnej, umiejącej ładnie mówić i zręcznie zabawiać towarzystwo. Jeżeli zabiera głos w jakiejś sprawie, to jej osąd jest przeważnie trafny – wynika bowiem z bystrości umysłu, analitycznego myślenia, dalekowzrocznego patrzenia na sprawy i rozumienia innych. Cold cechuje również nadzwyczajna ruchliwość – trudno jej usiedzieć w miejscu, dobrze czuje się wyłącznie będąc w podróży. Niezbyt często gniewa się, ale gdy już ktoś ją zdenerwuje, bywa bardzo porywcza, a nawet gwałtowna. Niekiedy zdarza się, że przyrzeka coś komu, a danej obietnicy nie dotrzymuje – nie liczy się po prostu z własnym słowem danym innej osobie. Jakże często upaja się pochwałami, rozkoszuje w pochlebstwach, zaś zbyt wysokie mniemanie o sobie notorycznie przysparza jej wielu rozczarowań. Nie umie uderzyć się w piersi i przyznać do popełnionego błędu.
Lubi kokietować mężczyzn, zwodzić, rzucać przyrzeczenia na wiatr. Ciągle udaje jej się lawirować pomiędzy prawdą a kłamstwem. Poza tym Indrid podpada pod kategorię osób okrutnie zawziętych, które dążą do celu może nie po trupach, ale wytrwale i niezmordowanie. Nie znosi za to mieszania się w jej prywatne sprawy – ceni niezależność i wolność osobistą. Rzadko zdarza się, aby ktoś był w stanie dotknąć któregoś z czułych punktów panny Cold, zwłaszcza tych związanych z przeszłością – lecz w wypadku zaistnienia takiej okoliczności, popada ona natychmiastowo w ponury nastrój, a równocześnie mocno gnębi ją swoisty wewnętrzny niepokój.
Indrid jaka jest, każdy widzi. Tym jakże mało odkrywczym stwierdzeniem można by łatwo podsumować kwestię wyglądu tej kobiety. Jeżeli jednakże chcielibyśmy zagłębić się w szczegóły, to zapewne należałoby zacząć od ogólników, aby następnie przejść do detali. W porównaniu z innymi przedstawicielkami swojego gatunku panna Cold jest raczej wysoka – mierzy sobie bowiem niemalże 180 centymetrów. Jakby tego było mało, wiąże się to z nieco smuklejszą sylwetką i mniej uwypuklonymi walorami kobiecości. Nie ma co się oszukiwać, Indrid prezentuje się po prostu nieco anorektycznie.
Posiada przy tym dosyć przyjemne – przynajmniej jak na ludzkie gusta i standardy – rysy twarzy, niemające w sobie nic dzikiego czy też topornego. Długie, kasztanowe włosy zazwyczaj są ujarzmione poprzez spięcie ich w kucyk, choć zdarza się także, że spływają luźno na ramiona. Oczy brązowe, duże i wyraziste, tchną łagodnością, a dwa rzędy zębów, białych jak kość słoniowa, błyszczą, kiedy Indrid, śmiejąc się, otwiera ładnie uformowane usta. Jej skórę zdobią bardzo liczne tatuaże i jest to prawdopodobnie najbardziej charakterystyczna cecha wyróżniająca pannę Cold w tłumie. Warto zaznaczyć, iż znajdują się one w najróżniejszych miejscach. Nie za bardzo wiadomo, czy taki był pierwotny zamysł, czy też wykonywane one były po pijaku lub pod wpływem czegoś innego. Dziewczynę często można zobaczyć ubraną w dość osobliwe fatałaszki – większość z nich sama przerabiała, nadając im niepowtarzalny styl. Najczęściej przywdziewa ona jednak długi płaszcz, którego najciekawszymi cechami są odsuwane rękawy i spora ilość kieszeni. Poza tym koszulka (koniecznie z nadrukiem), zaś całości dopełniają wygodne spodnie i solidne kozaki ze skóry jakiejś padłej gadziny.
Jako że Indrid sporą część swojego życia spędziła wśród oszustów i bandziorów, można wywnioskować, iż dobrze zna prawa rządzące półświatkiem. Nauczyła się lawirować miedzy gangsterami i przedstawicielami innych wolnych zawodów. Jest wiarygodną i niepoprawną kłamczuchą – umie łgać w żywe oczy, na zawołanie, bez mrugnięcia okiem. Lubuje się także w pięknym, kwiecistym wręcz prowadzeniu konwersacji – a ponieważ nieraz znajduje się w niezręcznych, a także niebezpiecznych sytuacjach, dzięki swej gładkiej gadce niejednokrotnie wychodzi z nich obronną ręką. Sprzyjają temu zapewne po części wrodzone umiejętności aktorskie. Jeśli chodzi o walkę, zasadniczo brzydzi się przemocą. Postawiona pod przysłowiową ścianą i zmuszona do samoobrony, prędzej użyje poręcznego wibronoża ukrytego na przykład w bucie, niż blastera. Choć trudno uznać to za umiejętność, posiada mocną głowę do alkoholu.
Wciąż doskonali się w sztuce oszustwa, mając na szczególnym względzie kantowanie podczas gry w Sabaka. Na chwilę obecną pannie Cold udaje się ogrywać cwaniaczków z raczej średniej półki, a choć niezmiennie stara się celować wyżej, to nadal jeszcze znacząco odstaje poziomem od najlepszych szulerów. Dzięki zaś posiadaniu niesamowitego wręcz refleksu i uzyskaniu licencji trzeciego stopnia, Indrid całkiem nieźle radzi sobie z pilotowaniem frachtowców – co prawda jak do tej pory zasiadała jedynie za sterami YT-2400, ale prawdopodobnie poradziłaby sobie równie dobrze z innymi modelami.
- talia kart
- wibronóż
- kilkanaście kredytów
- zestaw prawdziwych i podrobionych dokumentów
- ubrania
- torba
- chronometr
Posiadany dobytek/majątek:- lekki frachtowiec YT-2400
Żelki kształtem przypominające dantooińskie faboole znane i kupowane są przez miłośników łakoci na większości cywilizowanych planet. Jednakże mało kto wie, iż to między innymi właśnie one stanowiły klucz do sukcesu Edogera Cold, zwanego przez niektórych „Żelatynowym imperatorem ”. Jak powszechnie wiadomo, początki bywają trudne, ale równocześnie proste pomysły bywają najlepsze. I dokładnie tak samo było i w tym przypadku, dalej zaś poszło już z górki – dzięki niesamowitej wręcz zawziętości, szemranym układom z podejrzanymi typami i wręczaniu łapówek odpowiednim osobom – Edogerowi udało się zdusić konkurencję, wywindować ceny swoich produktów, a w końcu osiągnąć absolutny monopol. Człowiek znikąd w ciągu dekady został bogaczem, dokonując przy tym cudu zamiany tysięcy ton żelatyny na miliony kredytów. Niestety, jak miało się później okazać, jedyny potomek nie odziedziczył po swoim przodku ani smykałki do interesów, ani nawet swoistego cwaniactwa, które pomogło wywindować Edogera na szczyt. Jedyną rzeczą, do której Criton miał ogromny zapał, było przepuszczanie kredytów – w czym zresztą dzielnie kibicowała mu jego żona, Vita. Para spędzała czas głównie na zwiedzaniu egzotycznych planet, intensywnym imprezowaniu, oraz nabywaniu i pozbywaniu się coraz to nowych rezydencji, a także innych dóbr luksusowych. Taki stan rzeczy utrzymywałby się niezmiennie zapewne jeszcze przez długi czasu gdyby nie to, że Vita zaszła w ciążę.
Tak więc Indrid miała przyjść na świat jako dziecko dwojga skrajnie nieodpowiedzialnych ludzi – co prawda otoczona bogactwem i służącymi, ale nie do końca miłością. Od maleńkości za jej wychowywanie odpowiedzialna była specjalna opiekunka, która za swój główny cel obrała sobie zrobienie z dziewczynki damy. Jeśli zaś chodzi o edukację, zapewniono jej najlepszych nauczycieli oraz indywidualny domowy tok nauczania. Dzieciństwo upływało Indrid mniej lub bardziej burzliwie, ale mimo to wiedziała, że jako dziedziczka fortuny może sobie pozwalać na kompletny tumiwisizm - pomimo tego, iż niania szalała z coraz dotkliwszymi metodami wychowawczymi, a profesorowie załamywali ręce nad niechęcią niesfornej dziewczynki do nauki. Jednakże wraz z każdym kolejnym rokiem antypatia względem edukacji malała, rosła zaś ciekawość świata. Indrid marzyła o tym, aby pewnego dnia zostać pilotem statku, uwolnić się od czuwającej nad nią staruchy, odwiedzać obce globy i mieć wiele przygód. Równocześnie spędzanie czasu z innymi dziećmi z bogatych domów, które nieraz zapraszane były do rezydencji państwa Cold, coraz bardziej ją nudziło. Zamiast tego wolała wymykać się i obserwować ruch na górnych poziomach Coruscant – oczywiście nieświadoma tego, że z bezpiecznej odległości czuwała nad nią dwójka ochroniarzy. Osiągnąwszy zaś odpowiedni wiek, Indrid miała rozpocząć studia. Prawdopodobnie świetnie by sobie na nich poradziła, ale nie dane jej było się o tym przekonać. Tuż przed rozpoczęciem roku akademickiego została bowiem poinformowana o śmierci swoich rodziców - Criton i Vita roztrzaskali swój śmigacz pod wpływem alkoholu. To wydarzenie w zasadniczo znaczącym stopniu zmieniło życie dziewczyny.
Pomimo niezaprzeczalnej głupoty i lekkomyślności państwa Cold, Indrid raczej kochała swoich rodziców. Zwłaszcza, że gdy bywali od czasu do czasu w domu, zdarzało im się okazywać córce odrobinę ciepła. Gdy ich zabrakło, poczuła wszechogarniającą pustkę. Posiadanie ogromnej fortuny w zbyt młodym wieku stało się jej nieszczęściem – tym bardziej, że została sama jak palec w ogromnej posiadłości. Właśnie wtedy wpadła na jeden z możliwie najdziwniejszych pomysłów, który miał zaważyć na całym późniejszym żywocie dziewczyny. Nie mogąc oswoić się z myślą, że życie jej będzie płynęło w dalszym ciągu we wspaniałym pałacu, gdzie większość rzeczy przypominało o rodzicach, skwapliwie przyjęła ofertę pewnej osoby, która zakupiła rodzinne dobra. Indrid postanowiła podróżować, aby zagłuszyć w sobie smutek. Przez trzy lata zwiedziła sporo światów, przeżywając przy tym kilka przygód - oczywiście na miarę własnych możliwości. Ostatecznie trafiła na Spirę i tam właśnie zawarła znajomość z księciem Hor Nothirem. Okazał się on człowiekiem honoru pod każdym względem, zauroczył Indrid aparycją, zaś przyciągnął do siebie swą niezwykłą rezerwą i opanowaniem. Wkrótce doszło między nimi do serdecznej zażyłości. To właśnie wtedy, przez swą wrodzoną ciekawość i dzięki namowom księcia, zdecydowała się po raz pierwszy spróbować gry w Sabaka. Po krótkiej fazie, w której dopisywało jej szczęście, rozpoczął się okres niezwykłego dla niej pecha i przegrywała olbrzymie sumy – na straty poszła prawie połowa majątku i firma. Zdrowy rozsądek nakazywał zaprzestać hazardu, ale kto raz wpadł w nałóg ten się z niego nigdy nie wyrwie. Nie minęło dużo czasu, a została kompletnie bez pieniędzy. W przeciągu zaledwie kilku dni z jedynej dziedziczki przeistoczyła się w żebraczkę. Efektem tego była próba targnięcia się na własne życie – szczęśliwie Indrid została uratowana została przez dwóch mężczyzn. Gdy opowiedziała im swoją historię, jednomyślnie stwierdzili, iż wszystko co ją spotkało stanowiło intrygę uknutą przez „księcia”. Hor Nithir okazał się być jednym z najsprytniejszych oszustów, na jakich można trafić w całej Galaktyce. Twi'lek i Zeltron wiedzieli o tym aż za dobrze – sami byli szulerami. Nie mając dokąd pójść, ani do kogo się zwrócić, Indrid poprosiła ich o pomoc w zemście. Czy to z litości, czy też może dla zabawy, ale z pewnością nie widząc znaczących przeszkód, para wesołych hochsztaplerów przyjęła ją w swoje szeregi.
W wieku lat dwudziestu trzech, dzięki nieco nieoczekiwanemu splotowi wydarzeń, Indrid dołączyła do bandy, której przewodził Twi'lek zwany Dion. Wbrew pozorom, pannie Cold, złośliwie nazywanej czasem mianem „Żelkowej królewny”, dość dobrze udało się wpasować w owo towarzystwo. Młodzi okradali nocami pijanych, rabowali jubilerów, kradli ścigacze, ale dziewczynę interesowało przede wszystkim oszukiwanie w karty. Walka o utrzymanie się na powierzchni i rozliczne matactwa zajmowały niemal każdą chwilę. Były głównym tematem rozmów i nadawały swoisty posmak wszystkim upływającym dniom. W świecie drobnych kryminalistów rozpychać się łokciami i zdobywać dobra - znaczyło tyle, co żyć. A jednak Indrid nigdy nie zadawała sobie zbyt wiele trudu, gdy szło o gromadzenie pieniędzy na potem. Jej sytuacja finansowa mogła się zmienić dosłownie z godziny na godzinę. Częstokroć po wygranej partyjce Pazaaka stwierdzała, że ma tyle kredytów, iż musi je wpychać za pasek, gdyż kieszenie nie zdołają ich już pomieścić. Lecz w dwa dni później mogła już rozpaczliwie potrzebować gotówki. Szybkość, z jaką ona i większość jej przyjaciół trwoniła pieniądze, była wręcz oszałamiająca. Jednocześnie wraz z każdym kolejnym dniem, Indrid starała się uczyć nowych metod kantowania. Edukacją Indrid w dziedzinie szulerstwa zajął się sam Dion. I musiał w końcu stwierdzić, że dziewczyna ma do tego wcale niemały talent. Co prawda była tylko drobną przestępczynią, ale i tak żyło jej się nieźle. Robiła wszystko, co trzeba. Kradła i kombinowała na wszystkie możliwe strony. Prowadząc interesy, pożyczała zarazem kredyty na procent, obstawiała zakłady i przerzucała kradzione ścigacze na Nar Shadaa. Nie była zresztą pod tym względem osamotniona, bo każdy, kogo znała, odstawiał przeróżne szwindle.
W pewnym momencie Indrid zdała sobie sprawę, iż nie uda jej się nauczyć już niczego więcej od Diona. Dzięki jego lekcjom ogrywała bez większych problemów raczej mało znaczących szulerów, jedynie od czasu do czasu pokonując kogoś z tak zwanej górnej półki. Mając dwadzieścia sześć lat postanowiła podziałać trochę na własną rękę – rozpoczęła więc wycieczkę po kasynach, hotelach i różnorakich mordowniach. Liczyła się tylko możliwość podszkolenia własnych umiejętności. Za jej największy sukces uznać można bezapelacyjnie wygranie lekkiego frachtowca. Co prawda aby wzbić się nim w powietrze musiała dorobić jeszcze specjalne kursy, ale czuła się dość szczęśliwa, jako że w pewnym pokrętnym sensie spełniło się jej marzenie z dzieciństwa. Zakończywszy tymczasowo tournée po świątyniach hazardu, powróciła do działalności w gangu. Od tej pory oszuści mogli poszerzyć asortyment świadczonych usług o przemyt. Sprzyjała temu obecna sytuacja w Galaktyce, więc grzechem było na tym nie skorzystać. Przez następne lata Indrid kursowała na kilku najbardziej opłacalnych szlakach, szmuglując głównie przyprawę. Zresztą zawartość ładowni niezbyt ją interesowała – co innego kredyty, zamieniane głównie na coraz to nowsze talie kart. Należy również zaznaczyć, iż w tym okresie swego życia panna Cold wyrobiła sobie równie wielu przyjaciół, co wrogów.
Całkiem niedawno grupie Diona udało się zorganizować nielegalny turniej Sabaka na Nar Shaddaa. Udział w nim wzięła także panna Cold. Może nawet udałoby jej się wygrać, gdyby nie nagły nalot policji. Z całej bandy tylko dziewczyna zdołała jakimś cudem uciec obławie. Mimo tego, iż ponownie została sama, nadal prowadzi pokrętne interesy, przemyca towary i ostrzy sobie zęby na księcia oszustów – szukając przy tym na wpół legendarnego Mistrza, u którego mogłaby podszkolić swoje umiejętności.